Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Piotr Nowakowski: Kiedyś była rosyjska ściana, teraz jest polska ściana płaczu

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Piotr Nowakowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Piotr Nowakowski

- Spodziewałem się trochę trudniejszej walki w Gdańsku, ale nie ma co już tego drążyć - uważa Piotr Nowakowski, środkowy reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni wygrali ze Słowenią 3:1 i przypieczętowali awans do turnieju olimpijskiego.

Początkowo jednak strach zajrzał trochę w oczy drużynie trenera Vitala Heynena. Musiała ona wygrać jednego seta, ale czekała na niego blisko godzinę. Pierwszą partię wygrali Słoweńcy 25:21, a w drugiej Polacy zwyciężyli 25:23.

Czytaj też: Twitter po awansie Polaków: "Jesteśmy dumni"

- Trochę mentalu nam zabrakło na początku. Za dużo nerwowych ruchów było, ale i Słoweńcy zagrali bardzo dobrze, bo i w zagrywce, ataku i także w bloku radzili sobie doskonale. Zasłużyli na wygranie pierwszego seta. Na szczęście udało się przełamać ich w drugim i w kolejnych setach dobić - stwierdził Piotr Nowakowski.

Biało-Czerwoni byli tak mocno skoncentrowani na awansie do Tokio, że jednak musieli mierzyć się z myślami o tym, jak niewiele dzieliło ich od tego celu.

ZOBACZ WIDEO Vital Heynen skomentował wygraną z Francją. "To tylko jeden mecz. Nie mamy jeszcze kwalifikacji"

- Mówimy o sferze mentalnej. Świadomość, że potrzebny jest tylko jeden set, może czasem lekko sparaliżować, tym bardziej gdy przeciwnicy nie podają ręki, a cisną bardzo mocno. Trzeba było podejść do tego meczu jakbyśmy nic jeszcze nie osiągnęli, a wygrać spotkanie i wtedy dopiero cieszyć się z wygranej - tłumaczył były środkowy Trefla Gdańsk.

Całe ciśnienie zeszło z drużyny, gdy udało się doprowadzić do remisu w meczu 1:1. Wtedy reprezentacja Polski złapała luz na boisku. Choć niektórzy byli w takim amoku, że jeszcze nie byli pewni, czy misja została wykonana.

- Wiedzieliśmy, ale nawet po wygraniu seta, zastanawialiśmy się, czy na pewno ten jeden set wystarczy. Niby wszystko jasne, ale lepiej byłoby wygrać niż doliczać się czegokolwiek. Obawiałem się trochę tego, że Słoweńcy na nas mocno naskoczą, a my będziemy mieli z tyłu głowy, że skupimy się na jednym secie. Mogło się to różnie potoczyć. Całe szczęście skończyło się pozytywnie, chapeau-bas dla wszystkich - skomentował Nowakowski.

Trener Vital Heynen musiał przygotowywać drużynę na jeden konkretny weekend. Ale to nie koniec wyzwań przed drużyną w tym roku.

- Nie był to jakiś męczący turniej. Nie potrzebujemy aż tak bardzo odpoczynku, a jeśli już to od strony psychicznej. Będziemy ładować baterie na mistrzostwa Europy. Najważniejsza impreza za nami, ale fajnie by było podtrzymać to nasze dobre granie i pokazać się z dobrej strony na mistrzostwach Europy i coś wygrać - powiedział 31-letni siatkarz.

Do Gdańska wyznaczonych zostało tylko trzech środkowych. Z tego powodu na Karola Kłosa, Mateusza Bieńka i Piotra Nowakowskiego spadła nieco większa odpowiedzialność. A o tym, jak ważny jest blok, przekonaliśmy się w trzecim i czwartym secie starcia ze Słoweńcami, kiedy Polacy zaczęli punktować lepiej w tym elemencie.

Sprawdź także: Leon nie zawiódł. Oceny Polaków za mecz ze Słowenią

- Łatwiej zablokować i nie martwić się o kontrę. To spora odpowiedzialność, bo jest nas trzech i musimy być skoncentrowani maksymalnie. Całe szczęście, że dwóch jest bardziej doświadczonych i jakoś się zgrywamy. Kiedyś była słynna rosyjska ściana, teraz jest polska ściana płaczu - podsumował Nowakowski.

Co dalej przed Polakami? Chwila odpoczynku, a następnie przygotowania do mistrzostw Europy oraz Pucharu Świata. Kto pojedzie na te imprezy? - To się okaże za kilka dni. Możemy mówić jedno, a wyjdzie drugie albo trzecie. Wiemy, jaki jest trener Vital Heynen - zakończył mistrz świata.

Komentarze (0)