Polki walczyły na boisku nie tylko z rywalkami, ale i ze sobą. Pierwszego i trzeciego seta wygrały do 20. Jednak w pozostałych, w tym także w piątym, rywalki były lepsze i wygrały na przewagi 17:15.
Zobacz galerię z meczu Belgia - Polska
- Od początku nie układało się tak, jak chciałyśmy. Bardzo dużo dziewczyny korzystały z naszego bloku, zmieniały kierunek lotu piłki, a my miałyśmy problem z dopasowaniem się do sytuacji na boisku. Wpadło parę piłek, które nie powinno i tak uciekły te punkty. Jestem zła na ten mecz. Przede wszystkim na siebie, bo trzeba było więcej pozytywnych rzeczy na boisku zrobić - uważa Paulina Maj-Erwardt.
Zdaniem doświadczonej libero trudno znaleźć wytłumaczenie, dla tego, co stało się w tym meczu, a zwłaszcza w jego końcowych fragmentach. Polki prowadziły 11:7 w piątej partii i nie dowiozły tej przewagi do końca.
ZOBACZ WIDEO Rangers FC - Legia Warszawa. Szkoci pewni siebie. "Stawiają siebie w roli zdecydowanego faworyta"
- Trudno mieć do kogokolwiek pretensję. Każda z nas chciała, a zarówno trenerzy, jak i sztab wykonali dobrą robotę i to jest przykre, że skończyłyśmy z porażką. Mam nadzieję, że w meczu z Włoszkami pokażemy, że jesteśmy drużyną. A chodzi tu przecież też o korzystniejszy układ w 1/8 finału. Nie chciałyśmy kombinować. Planowałyśmy zapewnić sobie co najmniej drugie miejsce po tym spotkaniu, a trochę nam się wszystko pokrzyżowało. Nie mamy teraz wyjścia, dalej przecież chcemy dojść jak najdalej. Nie można mówić, że wyjdziemy z trzeciego i nic nie ugramy. Trzeba po prostu myśleć pozytywnie - przyznała Maj-Erwardt.
- I w drugim, i w czwartym i w tie-breaku była szansa. Belgijki miały dużo szczęścia, wykorzystywały nasz blok, ale sama gubiłam się też momentami, bo kiedy byłam na pozycji, ktoś mi niespodziewanie doleciał i nie byłam w stanie dojść do tej piłki. Można było część tych akcji rozstrzygnąć na swoją korzyść. A to nie tak, że stresujemy się presją. Miałyśmy jasne cele i zderzyłyśmy się z murem. Może myślałyśmy, że łatwo pójdzie i że Belgijki nie mają wcale łatwego turnieju? Utrudniłyśmy sobie same sytuację, ale jeśli z tego wyjdziemy, to będzie nas jeszcze bardziej cieszyć - dodała.
Porażka z reprezentacją Belgii sprawia, że Polki nie mogą być jeszcze pewne drugiego miejsca w grupie B. Wszystko rozstrzygnie się więc w meczu Biało-Czerwonych z Włoszkami w czwartek o 20:30.
- Nie oszukujmy się, takiego scenariusza nie zakładałyśmy. Człowiek nie chce się załamywać, bo turniej się nie kończy, ale trochę jakby dostałyśmy taki strzał. Wiedziałyśmy, że będzie ciężko. Z Belgijkami były w przeszłości mecze zarówno wygrane, jak i przegrane, ale my naprawdę liczyłyśmy na zwycięstwo i - jak widać - się nieco przeliczyłyśmy. Mam nadzieję, że nie będzie problemu z motywacją na Włoszki - powiedziała Paulina Maj-Erwardt.
Czytaj również: Porażka reprezentacji skomplikowała sytuację przed 1/8 finału
A starcie z reprezentacją Italii już na pewno było "ważne", ale teraz jego ranga jeszcze wzrosła. Choćby dlatego, że nasze siatkarki chcą coś udowodnić - sobie oraz kibicom.
- Po frekwencji, która ma być na tym spotkaniu, widać, że to drużyna, która daje wiele radości. Gdyby tak nie było, nie byłoby kibiców. Nawet po takim meczu, gdzie nam te skrzydła opadają, oni wierzą w nas. Słyszałyśmy bardzo dużo pozytywnych komentarzy. To daje kopa i pokazuje, że dalej możemy walczyć i wygrywać - zakończyła.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
Problemem chyba jest trener.