Puchar Świata siatkarzy: Sportowcy traktowani jak niewolnicy. Bo pieniądze są ważniejsze...

59 godzin - tyle "wolnego" dostali polscy siatkarze między mistrzostwami Europy, a Pucharem Świata. "Wolnego", bo w tym czasie musieli pokonać 10 tysięcy kilometrów. Z Francji do Japonii.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
siatkarze reprezentacji Polski Newspix / Adam Starszynski / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
Reprezentacja polskich siatkarzy - po wywalczeniu brązowego medalu w mistrzostwach Europy (TUTAJ więcej szczegółów >>) - rozpoczyna kolejny morderczy turniej: Puchar Świata. Niewiele ponad dwie doby od ME, gdzie Biało-Czerwoni rozegrali 9 meczów w ciągu 16 dni, wezmą udział w jeszcze bardziej morderczych zawodach. W Japonii podopiecznych Vitala Heynena czeka potężniejsza dawka: 11 spotkań w 15 dni. To tak, jakby przed biegaczem postawić zadanie ukończenia dwóch maratonów. Tego samego dnia!

- Mam dość, tęsknię za rodziną, za dzieckiem, za najbliższymi - przyznał Piotr Nowakowski, który nie poleciał do Japonii, bo poprosił o to Heynena. - Jesteśmy cały rok poza domem, już podczas ME było mi ciężko. Nie wytrzymałbym turnieju w Japonii.

- To jest absurd - grzmi znany menedżer siatkarski, Jakub Malke. - Wygląda, że ktoś ustalił termin rozgrywania Pucharu Świata w ogóle nie przejmując się, kiedy kończą się mistrzostwa Europy.

ZOBACZ WIDEO: ME siatkarzy. Vital Heynen podsumował turniej. Jego słowa dają do myślenia

100 meczów w ciągu roku

Przerażające słowa. I co gorsza, prawdziwe. Działacze FIVB traktują zawodników jak niewolników. Upychają do kalendarza kolejne nikomu niepotrzebne turnieje. A przepraszam, potrzebne samym działaczom. Bo każdy turniej daj im przychód. A Puchar Świata w Japonii to już prawdziwa żyła złota. Wieloletnia umowa gwarantuje Międzynarodowej Federacji Siatkówki milionowe wpływy, głównie od nadawców telewizyjnych.

Zerknijmy jednak na reprezentanta Polski - powiedzmy pana "Iksińskiego". Gra w dobrym klubie, dzięki czemu walczy na kilku frontach: w lidze, europejskich pucharach, a latem w Lidze Narodów, turniejach kwalifikacyjnych do IO, ME, MŚ, itd., itd. Lekko licząc "Iksiński" - gdyby oczywiście grał we wszystkich spotkaniach - może w ciągu 365 (366) dni w roku wyjść na parkiet... 100 razy.

A gdzie treningi, przeloty, podróże, obozy przygotowawcze? W końcu gdzie życie rodzinne? - Kiedyś liczyliśmy, ile spotkań rozegrał Mateusz Mika - mówi nam Malke. - Wyszło ponad 80 spotkań w roku. To dawka na poziomie ligi NBA! A przecież koszykarze mogą liczyć na kilka tygodni wakacji. Taka sytuacja będzie coraz częściej powodować kłopoty zdrowotne zawodników. Narażamy ich na kontuzje.

Polak szykuje rewolucję

- To trzeba zmienić - przyznaje Mirosław Przedpełski, były prezes PZPS, członek zarządu FIVB, człowiek, który jest uznawany za prekursora zmian w siatkarskim kalendarzu.

To ma być rewolucja. Przedpełski jeździ od wielu miesięcy po świecie i negocjuje wprowadzenie nowego kalendarza. Rewolucja ma zapewnić większą sprawiedliwość. Należy zwrócić uwagę, że obecnie 95% siatkarzy (tych, którzy nie grają w reprezentacji swojego kraju) ma wolne od kwietnia do października. Natomiast 5% najlepszych z najlepszych zasuwa - jak wspomniany wyżej "Iksiński" bez wytchnienia.

- To trzeba zmienić - mówi Przedpełski. - Jak?

- Trzeba czerpać od najlepszych, dlatego wzorem powinien być kalendarz piłkarski - dodaje Tomasz Cieślik, organizator wielu imprez sportowych, m.in. Klubowych Mistrzostwa Świata siatkarzy (w latach 2017 i 2018).

- Chciałbym wymieszać kalendarz klubowy z reprezentacyjnym - opowiada Przedpełski. - Jak w piłce, wyznaczmy kilka terminów w ciągu roku, gdzie liga będzie się zatrzymywać, a reprezentacje będą walczyć w eliminacjach ME czy MŚ, turniejach kwalifikacyjnych do IO, meczach towarzyskich. W zamian, latem będzie mniej turniejów reprezentacyjnych i siatkarze będą mogli wypocząć.

ME co cztery lata

Dlaczego prace nad nowym kalendarzem trwają już od kilkunastu miesięcy i nadal jeszcze jest daleko do ich zakończenia? Głównie z powodu wieloletnich umów podpisanych przez FIVB. Nie da się nagle odciąć Pucharu Świata (który w roku 2019 jest turniejem towarzyskim, bowiem nie można z niego wywalczyć awansu na igrzyska). Gdyby podjęto taką decyzję należałoby zapłacić potężną karę. FIVB nawet nie chce o tym myśleć.

To jednak nie wszystko. Przedpełski najprawdopodobniej trafił na opór mniej zamożnych federacji, które nie chcą brać na siebie kosztów podróży (kilka razy w roku) reprezentantów: z klubów na mecze kadry i z powrotem. - Nie każdy jest tak bogaty jak nasz związek - słusznie zauważa Malke.

Jego zdaniem będzie bardzo trudno wprowadzić nowy kalendarz wzorowany na tym znanym z piłki nożnej. Choć pomysł jest świetny. - Myślę, że bardziej akceptowalnym przez wszystkich pomysłem byłoby ograniczenie nieco turniejów reprezentacyjnych - przekonuje. - Może zróbmy ME nie co dwa lata, a co cztery. Może nie rozwlekajmy międzynarodowych zawodów na kilka krajów i trzy tygodnie walki. Skumulujmy to w 10 dniach. No i ograniczmy Ligę Narodów.

Co to da? Udałoby się skumulować sezon reprezentacyjny na przestrzeni dwóch, trzech miesięcy, a nie pięciu, sześciu, jak obecnie. Zawodnicy byliby w stanie "wykroić" prawdziwe wakacje. Jak normalni pracownicy, a nie niewolnicy. Bo w tej drugiej roli są obecnie.

Czytaj także: Mirosław Przedpełski: Siatkówka stoi przed zmianami, które ucieszą kibiców >>




Czy siatkarski sezon reprezentacyjny jest za długi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×