Włosi idą za ciosem
Już w najbliższy piątek dojdzie do starcia, które niejednego sympatyka piłki siatkowej może przyprawić o ciarki na plecach. Co prawda tylko jedno z dwóch poprzednich potyczek pomiędzy Holendrami a Włochami owocne było w kosmiczne pod względem poziomu, do jakiego podskoczyć nam mogła adrenalina, emocje (Włosi zwyciężyli w pierwszym meczu z ekipą Alana Knipe w tie-breaku, zaś w drugim nie stracili już nawet jednego seta), lecz nie oznacza to, że kolejne spotkania muszą mieć jednostronny przebieg.
Tym razem rywalizacja pomiędzy obiema kadrami przenosi się Mantui. Naturalnymi wręcz faworytami wydają się być Włosi. Wprawdzie w tabeli grupy A podopieczni Andrei Anastasiego znajdują się wciąż za plecami "Pomarańczowych", lecz w ubiegłym tygodniu pokonali ich dwa razy na wyjeździe. Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek reprezentacja Włoch automatycznie typowana była na jednego z dwóch, obok kadry USA, faworytów, lecz z biegiem czasu pozycja dotychczasowych liderów grupy, Holendrów, stopniowo wzrastała, przez co odrobinę więcej szans na zwycięstwa dawano jeszcze kilka dni temu siatkarzom Alana Knipe. Aktualnie jednak w tzw. "gazie" są zawodnicy z płw. Apenińskiego, którzy nie bez kozery powrócili do miana bardzo niebezpiecznej drużyny. We własnej hali powinni być co najmniej równie groźni.
Włosi zwietrzyli też na pewno szansę na wyjście z pierwszego miejsca z grupy. Na półmetku fazy grupowej tracą co prawda do swoich rywali ze Stanów Zjednoczonych sześć oczek, ale przecież przed nimi są jeszcze dwie bezpośrednie konfrontacje. Jednak jak powiedział Henk Jan Held, niegdyś znakomity siatkarz holenderski, który w Italii spędził 15 lat, forma reprezentantów Włoch jest bardzo niestabilna. - Porównując ich do kadry z Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, to jest kompletnie inna drużyna - podkreślił. - Włosi grają co jakiś czas fantastycznie, lecz zdarzają im się też przestoje, w czasie których popełniają mnóstwo błędów - zaznaczył były środkowy kadry Holandii.
Statystyki pokazują jednak, że w zależności od dyspozycji dnia którejś z drużyn, które zmierzą się w hali Palabam, absolutnie każdy wynik jest możliwy. Zarówno siatkarze z Italii, jak i "Pomarańczowi" posiadają w swoich szeregach wyposażonych w fantastyczne umiejętności zawodników, którzy swoją postawą potrafią przesądzać o wynikach poszczególnych spotkań. Jednym z nich jest Jelce Maan, libero reprezentacji Holandii, który nie tylko zajmuje obecnie drugą lokatę w rankingu na najlepiej broniącego siatkarza, ale także prowadzi w ogólnej klasyfikacji na najlepszego zawodnika na swojej pozycji. Stoi on być może w cieniu bardziej znanych Holendrów, np. Roberta Horstinka, który także wyśmienicie radzi sobie w tegorocznych rozgrywkach "Światówki", plasując się na drugim miejscu wśród najlepszych atakujących. Włoscy punktujący powinni zatem omijać holenderskiego libero w swoich atakach. Większych problemów raczej nie będzie miał Cristian Savani, który urasta powoli do roli najefektywniejszego podopiecznego Andrei Anastasiego, stanowiąc o sile swojego teamu.
Amerykanie złapali wiatr w żagle
Jedynym faworytem drugiej pary w grupie A jest niepodważalnie team USA, który w ubiegły weekend siatkarskiej Ligi Światowej pokonał bez większych problemów ekipę chińską. Tym razem, mimo że rywalizacja przenosi się do Nanjing, także powinno obyć się bez niespodzianek. Nawet sami Chińczycy są świadomi siły, jaka drzemie w zespole amerykańskim. - Wiemy, że drużyna ze Stanów Zjednoczonych jest najlepsza w całej grupie A - przyznał na konferencji prasowej po drugim spotkaniu chiński trener - Zhou Jianan. Azjaci głośno mówią również o tym, że w konfrontacjach z aktualnymi mistrzami olimpijskimi z Pekinu pragną przede wszystkim zbierać niezbędne do rozwoju doświadczenie.
Wyniki ostatnich dwóch spotkań, jakie rozegrali ze sobą kadrowicze obu drużyn, nie podlegają najmniejszej dyskusji. Amerykanie dwukrotnie ograli swoich przeciwników bez straty seta, awansując tym samym na pierwsze miejsce w grupie. Kolejne dwa zwycięstwa dałyby im nie tylko satysfakcję i komfort psychiczny, ale przede wszystkim ugruntowanie pozycji przed Holendrami, których czekają przecież trudne i nie do przewidzenia w skutkach potyczki z reprezentacją Italii.
Do zespołu USA powraca powoli jedna z największych gwiazd amerykańskiej i światowej siatkówki - atakujący Clayton Stanley, który nie grał w pierwszych meczach tegorocznej edycji rozgrywek World League. Wspomaga on Seana Rooney’a, który pod jego nieobecność grał w wyjściowej szóstce zespołu. Poza tym do atutów po stronie kadrowiczów Alana Knipe zaliczyć należy zawsze groźnego kapitana ekipy - Davida Lee, który plasuje się obecnie na trzecim miejscu w klasyfikacji na najlepszego blokującego (w tym samym rankingu prowadzi polski środkowy - Marcin Możdżonek). Chińczykom trudno będzie przeciwstawić się rozpędzonym Amerykanom, których siłą jest przede wszystkim gra zespołowa. Nawet ich nadzwyczaj dobre warunki fizyczne mogą nie mieć przy finezyjnej grze reprezentantów Stanów Zjednoczonych zbyt wielkiego znaczenia. Choć szans im nie wolno nigdy zabierać.
Terminarz spotkań IV weekendu grupy A:
3 lipca (piątek)
Włochy - Holandia, godz. 20:30
4 lipca (sobota)
Chiny - USA, godz. 19:15
5 lipca (niedziela)
Chiny - USA, godz. 19:15
Włochy - Holandia, godz. 20:30
*godziny czasu lokalnego