Adriana Adamek: Tu nie ma miejsca, by klepać kogoś po ramieniu

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: przyjmuje Adriana Adamek
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: przyjmuje Adriana Adamek

Siatkarki Wisły Warszawa zadebiutowały w LSK, ale w Arenie Ursynów zabrakło im wyrachowania w końcówkach setów. - Gramy w ekstraklasie, tu nie ma już miejsca, by klepać kogoś po ramieniu - mówiła po meczu Adriana Adamek, libero Bemowskich Syren.

W sobotę zespół Wisły Warszawa zadebiutował w ekstraklasie, po 5 latach od założenia klubu. Święto, jakim był powrót ekstraklasowej siatkówki do stolicy, udało się jednak tylko połowicznie, bo w swoim inauguracyjnym spotkaniu Bemowskie Syreny uległy ekipie #VolleyWrocław 1:3. Stąd też niedosyt, który towarzyszył po meczu libero warszawskiej Wisły.

- Niemal każdy z setów, które rozegrałyśmy, kończył się dwupunktową przewagą jednej z drużyn. Wyjątkiem była tutaj ostatnia partia, którą przegrałyśmy do 21. Robiłyśmy wszystko, co tylko mogłyśmy, by zatrzymać wrocławianki. Walczyłyśmy o każdą piłkę. Do pełni szczęścia trochę jednak zabrakło. Pamiętajmy, że nie jesteśmy jeszcze w pełnym składzie i ten mecz traktujemy trochę jako takie przetarcie, pierwsze koty za płoty - mówiła po spotkaniu wychowanka Sparty Warszawa, która do klubu z Warszawy przeniosła się z rozgrywającej nieopodal swoje mecze, DPD Legionovii Legionowo.

W meczu z wrocławiankami nie wystąpiły dwie Brazylijki, Joyce Silva i Nika Del Rio, zabrakło też doświadczonej rozgrywającej Eleny Nowgorodczenko. Dlatego też na ataku wystąpiła Aleksandra Lipska, która na tej pozycji grała wcześniej jedynie epizodycznie. Pomimo tak eksperymentalnego składu warszawianki nie były wyłącznie "dziewczynkami do bicia".

ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020: Polska - Macedonia Północna. Chłodna głowa Szymańskiego. "Nie chcę żebyście mówili, że już wywalczyłem miejsce w składzie reprezentacji"

- Szkoda, że nieco zadrżała nam ręka w końcówkach, bo każdy z tych setów mógł zakończyć się inaczej, gdybyśmy rozwiązały jedną czy dwie akcje w inny sposób. Łatwo skóry nie sprzedamy i jest chyba taki najważniejszy wniosek płynący z tego meczu, bo nawet będąc w trudnej sytuacji kadrowej potrafiłyśmy sprawić problemy wrocławiankom - zauważyła Adriana Adamek.

Był to także debiutancki mecz Agnieszki Rabki w roli trenera. Jak informowaliśmy, na dzień przed startem rozgrywek, na tym stanowisku doszło do roszady i brązowa medalistka mistrzostw Polski zastąpiła Adama Grabowskiego.

- Wiele się dzieje, ale my jako zawodniczki staramy się od tego odciąć. Skupiamy się na poprawianiu swoich umiejętności. Mamy nową trenerkę, Agnieszkę Rabkę, przeciwko której jeszcze niedawno miałam okazję grać. Na ławce jest też Asia Mirek, więc tego doświadczenia, potrzebnego do stworzenia solidnej drużyny, nie powinno nam zabraknąć - powiedziała 21-letnia libero, dla której jest to piąty sezon w ekstraklasie.

Wrocławianki bardzo konsekwentnie realizowały swoją taktykę w polu zagrywki, stawiając przede wszystkim na jej siłę. Szczególnie Aleksandra Rasińska i Roksana Wers zaszły za skórę gospodyniom i dołożyły swoją cegiełkę do zwycięstwa przyjezdnych. Dość często w przyjęciu pokryć swoje koleżanki starała się Adriana Adamek.

- Faktycznie, nie miałam łatwego życia w polu zagrywki, dość dużo tych zagrywek wrocławianki posłały w moim kierunku. Przyjmowałam piłkę 27 razy, ale biorąc pod uwagę fakt, że grę w takim zestawieniu przyjmujących ćwiczyłyśmy bardzo krótko to nie wyglądało to źle. Nawet gra na wysokiej piłce wychodziła nam całkiem nieźle. Mam też świadomość, że jest jeszcze wiele do poprawy - przyznała Adamek.

Dla trzech zawodniczek Wisły sobotnie starcie było pierwszym w życiu rozegranym na poziomie ekstraklasy. Jak dodać otuchy swoim koleżankom starała się libero warszawianek?

- Przede wszystkim starałam się uspokoić nastroje na boisku, żeby nasze akcje były trochę płynniejsze, bardziej poukładane. Szczególnie w asekuracji musimy być dokładniejsze. Gramy w ekstraklasie, tutaj nie ma już miejsca, by klepać kogoś po ramieniu. Jesteśmy drużyną i musimy stanowić kolektyw - zakończyła grająca z "1" na koszulce jedyna libero w składzie Wisły.

Zobacz również:
Trener stracił stanowisko na dzień przed startem sezonu. Kuriozalna sytuacja w Wiśle Warszawa
Rozstrzelała rywalki zagrywką i zgarnęła tytuł MVP. "Nie zamierzam wstrzymywać reki"

Źródło artykułu: