Po bolesnej porażce z Brazylią, która pogrzebała szanse Polaków na triumf w tegorocznym Pucharze Świata, Biało-Czerwoni mieli niewiele czasu na to, aby dojść do siebie, otrząsnąć się i wrócić do walki o medale. Wciąż bowiem należało się sprężać, aby zająć w Japonii miejsce na podium. Kolejnym rywalem - nieobliczalni Kanadyjczycy.
Początek pierwszego seta był dla Polaków trudny. Rywale postawili ciężkie warunki, a wynik długo oscylował w okolicach remisu. Po drugiej przerwie technicznej u podopiecznych Vitala Heynena zafunkcjonował blok, który zdobył dwa punkty z rzędu. Później jednak to Kanadyjczycy zaliczyli serię czterech punktów i zrobiło się 18:19. Trener Polaków musiał poprosić o czas, co nieco wybiło z rytmu drużynę rywali. Kluczowy dla losów tej partii okazał się atak Aleksandra Śliwki, który dał Polakom prowadzenie 24:22.
Czytaj także: Łukasz Żygadło o mistrzostwach świata w Katarze. "Była totalna dezorganizacja"
Druga partia, podobnie jak pierwsza, była szarpana. Kanadyjczycy kąsali atakiem i zagrywką. Dobrze w tych elementach wypadali przede wszystkim Danny Demyanenko i Sharone Vernon-Evans. Swoje robił także Ryley Brendan Barnes. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, kiedy rywale wyszli na prowadzenie 20:17 i stanęli przed szansą wygranej w tym secie. Więcej zimnej krwi zachowali Biało-Czerwoni, zaliczyli w końcówce punktową serię i to oni mogli cieszyć się z podwyższenia prowadzenia na 2:0. Spory w tym udział Artura Szalpuka, który w decydujących momentach nie wstrzymywał ręki.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Tomasz Kaczor pracował na fermie indyków. Dziś jest wicemistrzem świata
Wydawało się, że wygrana druga partia dodała skrzydeł Biało-Czerwonych, którzy na trzeciego seta wyszli zmotywowani. Efektem było prowadzenie 8:5 przed pierwszą przerwą techniczną. Rywale szarpali, aż w końcu doprowadzili do wyrównania, nie poszli jednak za ciosem, choć nie dawali Polakom odskoczyć na bezpieczną przewagę. To zmieniło się dopiero w samej końcówce, kiedy zrobiło się 24:20 i Polacy mieli aż cztery piłki meczowe. Decydujący cios zadał blokiem Karol Kłos.
Czytaj także: Fantastyczna akcja w obronie Leona i Kubiaka. "Coś niesamowitego"
To nie było spotkanie, o którym będzie się pamiętać przez lata. Sporo błędów po jednej i drugiej stronie, niewiele efektownych zagrań i wynik, który nie do końca oddaje wydarzenia na parkiecie. Godna uwagi za to dobra postawa Macieja Muzaja, Aleksandra Śliwki czy Artura Szalpuka, a po drugiej stronie przede wszystkim skutecznego do bólu Sharone'a Vernona-Evansa.
Na zakończenie Pucharu Świata reprezentanci Polski zmierzą się z Iranem. Spotkania z tym zespołem z reguły były emocjonujące i obfitujące w sytuacje pozaboiskowe. Mecz rozpocznie się o godz. 5.30 czasu polskiego.
Polska - Kanada 3:0 (25:23, 26:24, 25:20)
Polska: Muzaj (14), Kłos (11), Śliwka (10), Leon (7), Kochanowski (4), Komenda (1), Zatorski (libero) oraz Szalpuk (9), Drzyzga (1), Kubiak
Kanada: Vernon-Evans (19), Barnes (11), Demyanenko (8), Marshall (7), Szwarc (7), Epp (3), Derocco (libero) oraz Hoag (1), Keturakis
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)