LSK: Magdalena Saad wraca do ekstraklasy. "Marzy mi się, by po sezonie usłyszeć: dziewczyny, dobra robota!"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Magdalena Saad
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Magdalena Saad

- Mam nadzieję, że ci, którzy ogłosili nas najsłabszym zespołem LSK, spojrzą sobie po sezonie w lustro i powiedzą: "Kurde, nie powinienem był tego mówić, myliłem się" - mówi Magdalena Saad, libero Enea PTPS-u Piła.

[b]

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Sprawiłyście ogromną sensację pokonując mistrzynie Polski, ŁKS Commercecon Łódź i to na ich terenie (3:1 - przyp. red.). Spodziewałyście się tego?[/b]

Magdalena Saad, libero Enea PTPS-u Piła: Oczywiście, że się nie spodziewałyśmy, bo nie występowałyśmy w roli faworyta. Chciałyśmy zagrać bardzo dobrą siatkówkę i - jak to jedna z koleżanek żartem powiedziała - zrobić sobie dobry trening. Celem było sprawdzić się, zostawić kawał serca na boisku i to akurat się udało. Mało kto liczył na punkty, choć z drugiej strony jesteśmy sportowcami, więc trzeba było wierzyć.

Po tym, jak wygrałyście drugą partię, cieszyłyście się, jak byście wygrały już nawet nie tyle całe spotkanie, co jakiś medal.

Już dużą radość sprawiało nam to, że walczyłyśmy jak równy z równym. To nas motywowało. Gdy wygrałyśmy pierwszego seta, udowodniłyśmy sobie, że można. Już nie byłyśmy w roli dziewczynek do bicia, a walczyłyśmy jak równy z równym. Wiadomo, dyspozycja dnia jest codziennie inna i być może jak ŁKS przyjedzie do Piły będzie inaczej. Ale w niedzielę liczyło się to, co było akurat tego dnia.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Iga Baumgart-Witan o końcu kariery: Nie mówię sobie "stop"

A gdy patrzymy na wasze atuty...

... to ogromna determinacja, wola walki, zaangażowanie i nawet nie niekoniecznie umiejętności siatkarskie, choć te na pewno są. Ale decydowały te elementy, bo począwszy od czołowych zawodniczek na boisku, skończywszy na siatkarkach w kwadracie, cały zespół przez cały mecz żył i faktycznie te punkciki szarpałyśmy.

Defensywą wygrałyście to spotkanie. Liczba i sposób podbitych piłek robiła wrażenie.

Oj tak! Pamiętam takie dwie bardzo długie akcje, które udało się wygrać i dzięki nim jeszcze bardziej mnie cieszy to zwycięstwo.

Czyli to jest sygnał, że z Enea PTPS-em należy się liczyć w tym sezonie?

Wszyscy nas skreślali w tym roku, a my udowadniamy, że bez nazwisk i bez kadrowiczek jesteśmy w stanie zostać w LSK. Mam nadzieję, że ci, którzy tak mówili, spojrzą sobie po sezonie w lustro i powiedzą: "Kurde, nie powinienem był tego mówić, myliłem się".

No bez przesady, że tak bardzo "bez nazwisk". Choćby dlatego, że pani powraca do gry na poziomie ekstraklasy.

Tak, ale mam już swoje lata. Faktycznie, generalnie są utalentowane młode dziewczyny jak Oliwia Urban, która grała w Grot Budowlanych i nie była tu przez przypadek, także nasze rozgrywające - Sylwia Bolimowska czy Emilia Szubert, która grała już w LSK. Ale całościowo nie jesteśmy zespołem bijącym się o medal.

Czytaj też: Oliwia Urban: Już na treningu czułam się jak u siebie

Ja na tym poziomie nie grałam pięć lat, dla mnie to też jest nowość. Zupełnie inaczej do tego podchodzę. Nie patrzę na wynik końcowy, mnie cieszy samo przebywanie na boisku. Może dzięki temu te wyniki są efektem tych emocjonalnym uniesieniem? Staramy się walczyć całym zespołem o każdą piłkę.

Gdzie jak gdzie, ale w Pile wątki historyczne muszą się przeplatać. Zwłaszcza, że klub obchodził 25-lecie istnienia w tym roku. Jest w tym mieście atmosfera do siatkówki?

W każdym sporcie atmosfera to spora część sukcesu. Bez niej nawet najlepszy zespół nie zagra. Znam zespoły, które miały mega talenty, fantastyczne zawodniczki i wydawały kupę kasy na to wszystko, ostatecznie nie realizowały celu, bo atmosfery nie było. My zostałyśmy ogłoszone najsłabszym zespołem w lidze. Nie mam pretensji, pewnie tak jest, a nawet dzięki temu mamy łatwiejszą sytuację, bo jesteśmy na tyle ambitne, że motywuje nas to podwójnie. Marzy mi się, by po sezonie usłyszeć: "dziewczyny, dobra robota!"

Komentarze (0)