Japonia - Bułgaria 1:3 (23:25, 25:23, 29:31, 26:28)
Japonia: Usami, Matsumoto, Yamamura, Shimizu, Fukuzawa, Yoneyama, Tanabe (libero) oraz Abe, Matsuta, Maeda, Tomimatsu, Koshikawa
Bułgaria: Żekow, Gajdarski, Kazijski, Iwanow, Ananiew, Nikołow, Sałparow (libero) oraz Bratojew, Cwetanow, Gradinarow, Penew, Sokołow
Postawa Bułgarii to jedna z większych - in minus - niespodzianek tegorocznej edycji Ligi Światowej. Grający pod wodzą nowego szkoleniowca Silvano Prandiego Bułgarzy przed IV weekendem spotkań mieli na swoim koncie tylko dwa zwycięstwa i aż cztery porażki. Po pierwszym meczu czwartej rundy spotkań reprezentanci z Bałkanów mogą dopisać do swojego dorobku kolejne trzy punkty, chociaż wygrana z Japończykami przyszła im niezwykle trudno. Azjaci zaprezentowali się znacznie lepiej niż w przegranych przed tygodniem meczach z Kubą, a sobotnie spotkanie równie dobrze mogło zakończyć się odwrotnym wynikiem.
Gospodarze rozpoczęli spotkanie od mocnego uderzenia, szybko wychodząc na prowadzenie 5:1. Od samego początku świetnie spisywał się Fukuzawa, który jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną zaliczył cztery udane ataki blok na Nikołowie. Na pierwszej przerwie technicznej przewaga Japończyków zmalała do dwóch oczek, ale liczne błędy w wykonaniu przyjezdnych pozwoliły Azjatom ponownie odskoczyć na kilka punktów (14:9). Wtedy jednak coś zacięło się w reprezentacji Japonii, która utknęła w jednym ustawieniu. W rezultacie, już chwilę później na tablicy widniał remis 14:14. Przez dłuższy czas walka toczyła się punkt za punkt, ale po udanym ataku i bloku Gajdarskiego Bułgarzy wyszli na prowadzenie 21:18. Japończycy ponownie wyrównali na 22:22, ale ostatnie słowo w tej partii należało do Kazijskiego, który udanym blokiem na Fukuzawie zakończył seta.
Zwycięstwo w pierwszej partii wyraźnie podbudowało Bułgarów, którzy dobrze rozpoczęli drugą partię i uzyskali nieznaczną przewagę (6:4). Prowadzenie gości nie trwało długo, gdyż podobnie jak w pierwszej partii liczne błędy podopiecznych Silvano Prandiego pozwoliły Japończykom wyrównać stan seta (12:12). Wtedy jednak ponownie wiatr w żagle chwycili Bułgarzy, którzy w kilka minut zbudowali pięciopunktową przewagę (18:13). Po raz kolejny w tym spotkaniu goście jednak równie szybko prowadzenie roztrwonili, tracąc cztery punkty w jednym ustawieniu i pozwalając zbliżyć się Japonii na 18:17. Chwilę później, po udanym blok Koshikawy, który dopiero co wszedł na boisko na Nikołowie miejscowi wyszli na prowadzenie 21:20. W końcówce błąd rozegrania popełnił jeszcze Żekow, w ataku nie pomylił się za to Fukuzawa i Japonia wyrównała stan meczu na 1:1.
Kolejne dwie partie spotkania były bardzo zacięte i obie kończyły się na przewagi. W trzecim secie lepiej od początku spisywali się Japończycy, którzy na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:5. Gospodarze długo utrzymywali trzypunktową przewagę, ale tuż przed drugą przerwą techniczną Bułgarzy zbliżyli się do rywala na jeden punkt (15:14). Od tego momentu, aż do końca partii walka toczyła się punkt za punkt. W drużynie japońskiej brylował Fukuzawa, w ekipie Bułgarii wyróżniał się Kazijski. Końcówka partii stała pod znakiem zagrywki. Najpierw w polu serwisowym pomylił się nieomylny w ataku Fukuzawa. Chwilę później, przy piłce setowej o dużym szczęściu mógł mówić Kazijski. Jego zagrywka szczęśliwie przeszła przez siatkę i zupełnie zmyliła Japończyków, którzy nie przyjęli serwisu.
Gospodarzy porażka w trzeciej partii nie podłamała, gdyż z dużym animuszem przystąpili do kolejnej odsłony spotkania. Na pierwszej przerwie technicznej to Bułgarzy prowadzili co prawda 8:6, ale miejscowi nie zamierzali odpuszczać i kilka minut później wyrównali stan seta na 14:14, po bloku Yoneyamy na Nikołowie. Rywalizację cios za cios przerwał dopiero błąd w przyjęciu Bułgarów, który pozwolił miejscowym uzyskać prowadzenie 22:21. Chwilę później po błędzie w ataku Kazijskiego było już 23:21 dla Japonii i wydawało się, że losy tego pojedynku będzie musiał rozstrzygać tie-break. Niestety dla miejscowych, w kolejnych akcjach udanie atakował Nikołow, a Cwetanow popisał się pojedynczym blokiem na Fukuzawie i było po 24. Podobnie jak w poprzednim secie, o zwycięstwie musiała więc rozstrzygnąć gra na przewagi. Wtedy jednak w drużynie Bułgarii, w najbardziej odpowiednim momencie spotkania zadziałał blok. Najpierw Kazisjki zatrzymał Shimizu, a w kolejnej akcji Żekow - Fukuzawę i było po meczu. Łącznie w całym spotkaniu goście zdobyli aż 17 punktów blokiem, wobec 9 oczek zdobytych w tym elemencie przez Japonię. Aż 26 punktów zdobył w sobotnim spotkaniu Fukuzawa. W drużynie Bułgarii najlepiej spisywał się Kazijski, który zakończył mecz z dorobkiem 20 oczek.
- Staraliśmy się od początku wywrzeć presję na Japończyków, ale oni spisywali się naprawdę dobrze, zwłaszcza w obronie - mówił po meczu bułgarski kapitan Andrej Żekow. - W niedzielę również musimy wygrać, gdyż tylko zwycięstwo pozwala nam zachować szanse na pierwsze miejsce w grupie - dodawał. Szkoleniowiec zespołu z Bałkanów, Silvano Prandi podkreślał, że głównym problemem jego zespołu w tym spotkaniu była gra w ataku - Bułgarzy atakowali ze skutecznością 44 proc. - Przeciwko Japończykom ciężko gra się również zagrywką, obroną i blokiem. Drużyna ta świetnie broni i dobrze przyjmuje - dodawał.
- To była samo destrukcja w naszym wykonaniu - mówił po meczu japoński trener Tatsuya Ueta. - Nie potrafiliśmy zmienić swojej gry po punktach, które traciliśmy - dodawał drugi rozgrywający reprezentacji Japonii Yuta Abe. - Moja gra z Shimizu nie wyglądała dzisiaj dobrze, ale na szczęście Fukuzawa robił co mógł - wyjaśniał.