LŚ grupa A: Sensacja w Chinach

Nic nie zapowiadało sensacyjnego rozstrzygnięcia. Pierwsza i ostatnia drużyna grupy A zmierzyć się miały w pojedynku, którego wynik z łatwością mogliśmy przewidzieć. A jednak stało się inaczej i Chińczycy niespodziewanie pokonali na własnym terenie zeszłorocznych zwycięzców Ligi Światowej, a także aktualnych mistrzów olimpijskich 3:2.

Joanna Seliga
Joanna Seliga

Chiny - USA 3:2 (25:19, 27:29, 18:25, 26:24, 15:12)

Chiny: Hongmin Bian, Chunlong Liang, Jianjun Cui, Shuai Jiao, Ping Chen, Qiong Shen, Qi Ren (libero) oraz Kun Jiang, Weijun Zhong, Runming Li.

USA: Sean Rooney, David Lee, Donald Suxho, Andrew Hein, Clayton Stanley, Jayson Jablonsky, Richard Lambourne (libero) oraz Scott Touzinsky, Evan Patak.

Wydawać by się mogło, że reprezentację Stanów Zjednoczonych i siatkarzy z Chin dzieli przepaść. Raptem tydzień temu Amerykanie nie mieli najmniejszych problemów w starciach z Azjatami. Dwukrotnie pokonali ich w stosunku 3:0. Nikt więc chyba nie przypuszczał, iż tym razem górą będą Chińczycy. Doszło jednak do jednej z największych sensacji fazy grupowej tegorocznej edycji rozgrywek World League - chińscy zawodnicy zwyciężyli w konfrontacji z podopiecznymi Alana Knipe 3:2.

Wizja oglądania w akcji mistrzów olimpijskich z Pekinu przywiodła do hali Jiangning Sport Center Gym wielu kibiców. Ponad 5000 fanów siatkówki w Chinach jest zjawiskiem godnym uwagi. Nic więc dziwnego, że sympatycy volley'a pomogli swojej drużynie dobrze zaprezentować się na parkiecie i w konsekwencji wygrać sobotni pojedynek. Chińczycy nie wystraszyli się silnych rywali i wyjątkowo efektywnie rozpoczęli mecz. Ich taktyka całkowicie zaskoczyła Amerykanów, którzy zdawali się być przygotowani na zupełnie inne zagrania swoich przeciwników. Gra była bardzo wyrównana. Na pierwszej przerwie technicznej mieliśmy wynik 7:8 dla teamu USA. Chwilę później gospodarze podkręcili tempo i nie dali szans zdezorientowanym siatkarzom Alana Knipe. Silnymi atakami co chwila dobijali amerykańską defensywę, która nie mogła sobie z nimi w żaden sposób poradzić. Pierwsza partia padła więc łupem Chińczyków (25:19).

Drugi set był niezwykle zacięty. Przez jego większą część wynik utrzymywał się "na styku". Żadna z ekip nie była w stanie wypracować sobie bezpiecznej przewagi, choć lekką inicjatywę posiadali przyjezdni. Błędy własne Azjatów w samej końcówce partii przesądziły o zwycięstwie Amerykanów, którzy zachowali w ciężkich sytuacjach więcej zimnej krwi i wyrównali stan meczu na 1:1.

Druga odsłona sobotniego meczu okazała się brzemienna w skutkach dla Chińczyków, którzy nie potrafili się w kolejnej partii pozbierać po przegranej „na przewagi” w secie drugim. Gołym okiem było widać, iż nie mogli zapomnieć o swoich błędach ani przejść z nimi do porządku dziennego. W ich głowach wciąż tkwiło wspomnienie niewykorzystanych szans. W trzeciej odsłonie konfrontacji byli zupełnie rozbici, przez co nie mogli nawet myśleć o nawiązaniu walki z pewnymi siebie Amerykanami, co zaowocowało pogromem 18:25.

Czwarta partia była podobna do drugiej. Chińczycy postanowili wyjść na parkiet z "chłodnymi głowami". Tym razem to gospodarze mieli drobną przewagę, której nie stracili przez swoje szkolne błędy. Udało im się wyjść na prostą, dzięki czemu minimalnie pokonali mających nadzieję na łatwe trzy punkty mistrzów olimpijskich 26:24, co było powodem wybuchu radości w chińskiej hali. Sensacja wisiała bowiem w powietrzu, zaś zwycięzców wyłonić miał tie-break.

W piątym secie Chińczycy poskromili swoje emocje, przez co utrzymali nerwy na wodzy. Poprawę widać było szczególnie w przyjęciu i zagrywce, które wyraźnie się ustabilizowały. Gospodarze poczuli swoją szansę na odniesienie niesamowitego sukcesu. Lwią część punktów zapisał na swoim koncie Cui Jianjun - zdobył on aż 33 oczka, co nie pozostało bez wpływu na końcowy wynik. Tie-break zakończył się wynikiem 15:12 dla Chińczyków, którzy sprawili sobie i swoim kibicom niesamowitą niespodziankę.

Po meczu kapitan gospodarzy, Shen Qiong, był bardzo szczęśliwy. - Jestem niesamowicie dumny z wyniku, jaki osiągnęliśmy, chociaż owa wygrana nie przyszła nam z łatwością - podkreślał. Myślami wybiegał jednak w przyszłość. - W kolejnym pojedynku będziemy tak samo dobrze przygotowani, dlatego też powinniśmy zobaczyć w niedzielę równie wspaniały mecz - dodał.

Z kolei jego przeciwnik, David Lee, pogratulował drużynie chińskiej wygranej i jednocześnie podkreślił ich dobrą formę. - Chińczycy zagrali naprawdę dobrze, szczególnie w zagrywce i przyjęciu - stwierdził na pomeczowej konferencji. Dodał też, że jego team zrobi wszystko, by w niedzielę zaprezentować się lepiej. - Postaramy się wykorzystać nasze doświadczenie i bardziej skupić się na grze, starając się zagrać na maksimum naszych możliwości - obiecał.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×