Rosja - Kuba 3:2 (25:14, 24:26, 19:25, 25:23, 25:23)
Rosja: Połtawski, Grankin, Tietiuchin, Bierieżko, Wołkow, Kuleszow, Wierbow (libero) oraz Siwołżewicz, Czeremisin, Samsonyczew, Astaszenkow, Michajlow
Kuba: Leon, Leal, Camejo, Sanchez, Simon, Hierrezuelo, Gutierrez (libero) oraz Alvarez, Cepeda, Dominico, Diaz
Tradycji stało się zadość. Trzecie spotkanie tegorocznej edycji Ligi Światowej pomiędzy Rosją a Kubą, podobnie jak dwa poprzednie, również zakończyło się po tie-breaku. Tym razem, po niezwykle zaciętym pojedynku tryumfowali siatkarze Sbornej, ale podopieczni Orlando Samuelsona pomimo porażki zachowali pierwsze miejsce w grupie.
Set pierwszy sobotniego spotkania był właściwie bez historii. Na pierwszej przerwie technicznej, głównie za sprawą świetnej gry Siergieja Tietiuchina Rosjanie prowadzili 8:4. Do drugiej przerwy technicznej zarówno gospodarze jak i przyjezdni podwoili swój dorobek, w skutek czego Sborna prowadziła już 16:9. Tej przewagi Kubańczycy nie byli już w stanie zniwelować i w efekcie przegrali inauguracyjną odsłonę spotkania 14:25.
W drugiej partii walka od początku była już znacznie bardziej wyrównana. Kiedy Kubańczycy wyszli na prowadzenie 10:8 niezadowolony trener Rosjan Daniele Bagnoli zawołał swoją drużynę do siebie, a chwilę później zmienił rozgrywającego Siergieja Grankina na Olega Samsonyczewa. To jednak as w wykonaniu Semena Połtawskiego doprowadził do remisu 13:13. Kubańczycy nie zamierzali jednak odpuszczać i to oni w końcówce wyszli na prowadzenie 24:21. Przyjezdni zmarnowali trzy piłki setowe, ale w czwartej zakończyli drugą odsłonę spotkania i doprowadzili do remisu 1:1 w meczu.
Kolejna odsłona spotkania początkowo również była bardzo wyrównana. Na drugiej przerwie technicznej Kubańczycy prowadzili 16:14. Po czasie w polu zagrywki staną jednak Osmani Camejo. Za sprawą świetnych serwisów tego zawodnika goście zdobyli cztery punkty z rzędu, powiększając przewagę do sześciu oczek. Wysokie prowadzenie dowieźli do końca wygranej do 18 partii.
Chociaż Rosjanie przegrywali w meczu 1:2, w żadnym wypadku nie zamierzali odpuszczać. Czwarty set przyniósł niezwykle zaciętą walkę na boisku, a niemal do końca rywalizacja toczyła się cios za cios. W końcówce Kubańczyków zgubiła zbytnia nerwowość. Ich kapitan Roberlandy Simon pomylił się atakując na aut i w rezultacie dając Rosjanom 25 punkt.
Po kilku minutach piątej partii wydawało się, że zwycięstwo w tym spotkaniu przypadnie Kubańczykom, którzy w pewnym momencie prowadzili w tie-breaku już 10:7. Wtedy jednak goście popełnili serię prostych niewymuszonych błędów, pozwalając Rosjanom doprowadzić do remisu. Sborna darowanej szansy nie zmarnowała i kilkanaście minut później mogła świętować drugiej w tej edycji LŚ zwycięstwo nad reprezentacją Kuby.
Najlepiej punktującym zawodnikiem spotkania został Semen Połtawski, zdobywca 24 oczek. W reprezentacji Kuby 20 oczek zapisał na swoim koncie Simon. W sobotnim spotkaniu widoczna była przewaga Rosja w ataku (71 do 60 zdobytych punktów) oraz w zagrywce (6 do 3). W bloku lepsi byli jednak Kubańczycy, którzy zdobyli tym elementem 12 punktów, wobec 8 punktów Rosjan.
- Ten mecz, a zwłaszcza jego pierwszy set, pokazał, że potrafimy grać siatkówkę na bardzo wysokim poziomie - mówi Daniele Bagnoli, który nie ukrywał, że w spotkaniu sędziowie kilkukrotnie pomylili się na niekorzyść Kubańczyków. - Dzisiejszemu spotkaniu towarzyszyły emocje niemal takie, jak na olimpiadzie. My dzisiaj silnie wierzyliśmy w swoje umiejętności, co pokazał 5. partia - dodawał Siergiej Tietiuchin.
- W pierwszym secie nic nam nie wychodziło. Później udało nam się wrócić do gry i oswoić ze stylem gry Rosjan - oceniał Orlando Samuels. - Zagraliśmy dobrze. Ale dzisiaj nie graliśmy tylko przeciwko Rosjanom, ale także przeciwko publiczności i sędziom - mówi Simon, który również podkreślał liczne błędy arbitrów w tym spotkaniu.