LŚ grupa A: Amerykanie pokazali klasę

W niedzielę obyło się bez niespodzianki w grupie A. Amerykanie zgodnie z planem zrewanżowali się Chińczykom za wcześniejszą porażkę w tie-breaku, wygrywając na ich terenie w czterech partiach. Ostatni set był w wykonaniu aktualnych mistrzów olimpijskich z Pekinu majstersztykiem - Azjaci zdołali w nim ugrać zaledwie dwanaście małych oczek.

W tym artykule dowiesz się o:

Chiny - USA 1:3 (18:25, 25:20, 21:25, 12:25)

Chiny: Bian H.M., Liang C.L., Cui J.J., Jiao S., Chen P., Shen Q., Ren Q. (libero) oraz Zhong W.J., Yu D.W., Jiang K., Li R.M.

USA: Sean Rooney, Evan Patak, David Lee, Andrew Hein, Kevin Hansen, Scott Touzinsky, Richard Lambourne (libero) oraz Clayton Stanley, Russell Holmes, Jayson Jablonsky.

W drugim pojedynku pomiędzy ekipami z Chin i Stanów Zjednoczonych team przyjezdnych wreszcie pokazał swoją klasę. Siatkarze z USA przypomnieli swoim sympatykom o mistrzowskiej grze, umacniając się na czele tabeli grupy A. Po niespodziance, jaką sprawili Azjaci, nie ma już śladu. W niedzielę Amerykanie mogli cieszyć się ze zdecydowanej wiktorii, na jaką w pełni zasłużyli.

Już pierwsza partia ułożyła się po myśli gości, którym dobrze wiodło się w bloku. Z kolei Chińczycy nie sprawiali im swoimi serwisami zbyt wielkich kłopotów, pozwalając na swobodne wyprowadzanie skutecznych i kombinacyjnych akcji. Wprawdzie na pierwszej przerwie technicznej prowadzili jeszcze gospodarze (8:6), lecz w dalszej fazie meczu nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Skończyło się to porażką 18:25.

W drugiej odsłonie pojedynku Chińczycy znacznie poprawili atak i zagrywkę. Za sprawą dwóch wymienionych elementów siatkarskiego rzemiosła praktycznie od razu wypracowali sobie bezpieczną przewagę nad Amerykanami. Ów dystans nie zmniejszał się w miarę trwania seta. Azjaci poczuli, że mogą wyrównać stan meczu na 1:1. Natomiast przyjezdnych wyraźnie rozluźniła gładka wygrana w pierwszej partii. Ostatecznie Chińczycy wygrali tego seta 25:20.

Trzeci set okazał się decydujący dla losów spotkania. Przez jego większą część gospodarze prowadzili grę (16:13), lecz w najważniejszych momentach chłodniejszą głowę zachowali goście, którzy uruchomili wreszcie atomową zagrywkę i pozbawili swoich przeciwników wszelkich złudzeń. Tym samym wygrali 21:25.

Czwarta odsłona tego meczu była tylko i wyłącznie formalnością. Amerykanie coraz lepiej radzili sobie z odrzucającym od siatki serwisem. Wybiło to rytmu mniej doświadczonych Chińczyków, którzy zaczęli popełniać wiele niewymuszonych błędów. W pewnym momencie mogło się odnieść wrażenie, iż team z Azji był całkowicie rozbity psychicznie i fizycznie. Goście dobili podopiecznych Zhou Jianana wynikiem 12:25.

Selekcjoner Chińczyków nie mógł być zadowolony z postawy swoich siatkarzy. Jak sam powiedział, jego oczekiwania były zupełnie inne. - Mimo że byliśmy dobrze przygotowani do tego spotkania, zaś sami zawodnicy sprawiali wrażenie gotowych na grę pod presją, spisując się naprawdę dobrze w niektórych elementach, nasza drużyna okazała się zbyt "pasywna" i bierna w przyjęciu i zagrywce, co nie było pomocne w wygraniu tej konfrontacji - tłumaczył po zakończonym pojedynku.

Komentarze (0)