LSK. Aleksandra Lipska: Nie wiem, czy da się uodpornić psychicznie na takie sytuacje

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Aleksandra Lipska
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Aleksandra Lipska

Siatkarki Wisły Warszawa, z zerowym dorobkiem punktowym, zamykają tabelę LSK. - Nie wiem, czy da się uodpornić psychicznie na takie sytuacje. Mnie, jako sportowca, boli każda porażka - mówiła po meczu z bielszczankami Aleksandra Lipska.

Siatkarki Wisły Warszawa przegrały na własnym parkiecie 1:3 z drużyną BKS-u Stal Bielsko-Biała i nie mogą otworzyć dorobku punktowego w tym sezonie Ligi Siatkówki Kobiet. Podopieczne Agnieszki Rabki popisały się walecznością w drugim secie tego pojedynku, kiedy to triumfowały po walce na przewagi. W czwartej partii pozwoliły jednak rywalkom dość szybko zbudować wyraźną przewagę, przez co w ich poczynania wkradła się nerwowość.

- Na pewno siedzi nam to w głowach. Przegrywamy szósty mecz z rzędu i po raz kolejny jest to spotkanie, z którego czułyśmy, że jesteśmy w stanie "wyciągnąć" jakieś punkty. Popełniamy za dużo błędów, nie jesteśmy pewne siebie i musimy nad tym pracować. Mam nadzieję, że w nadchodzących spotkaniach uda nam się zachować więcej zimnej krwi i doprowadzić do tie-breaka, czy wygranej - przyznała po spotkaniu zawiedziona Aleksandra Lipska, atakująca drużyny ze stolicy. Lipska w niedzielę była liderką gospodyń, zdobyła aż 23 punkty i przeciwniczkom nie udało się do końca zneutralizować jej silnych uderzeń.

Warszawianki w niedzielę pojadą do Łodzi, gdzie zmierzą się z mistrzyniami Polski. Jak podkreśla absolwentka SMS-u Szczyrk siatkarki beniaminka LSK nie będą spoglądać na markę rywala. Meczem w Policach Bemowskie Syreny udowodniły sobie, że mogą urwać sety nawet tak silnej drużynie, jak zdobywczynie SuperPucharu Polski.

ZOBACZ WIDEO Niezręczny moment podczas wywiadu. Martin Schmitt nie wiedział, co powiedzieć

- Przeciwnik w naszym wypadku nie ma znaczenia. Nie jest już istotne czy jest to Grupa Azoty Chemik Police, ŁKS Commercecon Łódź, czy drużyna sąsiadująca z nami w tabeli. Wychodzimy na mecz i musimy skupić się na tym, by zagrać tak, jak potrafimy najlepiej. Odciąć się od wszelkich bodźców, które mogą nas rozproszyć - dodała pochodząca z Parczewa prawoskrzydłowa.

Kiedy w sezonie 2017/2018 Aleksandra Lipska debiutowała w ekstraklasie jej zespół również przeżywał trudne chwile i ostatecznie nie zdołał utrzymać się na tym poziomie rozgrywkowym. Czy to zahartowało charakter tej zawodniczki i teraz łatwiej jest jej "pozbierać się" po porażkach?

- Nie wiem czy da się uodpornić psychicznie na takie sytuacje. Mnie, jako sportowca, boli każda porażka. Można oczywiście mówić o tym, że przegrać można w takim czy innym stylu, ale nigdy nie jest to fajne uczucie. W Dąbrowie Górniczej w LSK występowałam przed dwoma laty. Pamiętajmy, że po spadku tego klubu do I ligi rozegrałam w jego barwach cały kolejny sezon. Na zapleczu ekstraklasy sięgnęłyśmy po brązowe medale i był to dla mnie całkiem udany czas. Nie zapomniałam jak smakuje wygrana i nie chciałabym tego zapominać - podkreśla mierząca 185 cm przyjmująca, która dobrze radzi sobie także na ataku i właśnie taką rolę otrzymała w zespole Wisły Warszawa.

Wciąż pustkami świeci kwadrat dla zawodniczek rezerwowych Wisły Warszawa. Przedłużają się formalności związane z grą dwóch Brazylijek i jedynie środkowe mogą liczyć na zmiany.

- Myślę, że patrząc na to personalnie niektóre zawodniczki mogą czuć się pewniej, ale zdecydowanie nie ma w tym korzyści dla zespołu. Możemy się ograć i zebrać tego doświadczenia więcej. Niestety są takie mecze, kiedy czuje się, że po prostu nie idzie i wtedy ta zmiana jest potrzebna. Wtedy trzeba się w sobie przemóc i grać dalej, bo nie ma innego wyjścia - zakończyła Lipska.

Zobacz również:
Liga Mistrzyń: bez niespodzianki w Stambule. Grot Budowlani Łódź ulegli Fenerbahce
LSK. Kinga Drabek: Wszystkie rozegrane przeze mnie sezony czemuś służyły, teraz zbieram ich owoce

Komentarze (0)