[tag=17712]
[/tag]MKS Ślepsk Malow Suwałki wygrał w czwartek za trzy "oczka" (3:1), ale zwycięstwo wcale nie przyszło łatwo. Przyjezdni z Będzina postawili trudne warunki w każdym secie. Gdyby kluczowe akcje rozstrzygnęły się inaczej, to beniaminek mógłby wrócić do domu przynajmniej z jednym punktem. Siatkarze Andrzeja Kowala zachowali jednak nerwy na wodzy i oddalili się od najsłabszych drużyn w PlusLidze na bezpieczną odległość.
Szkoleniowiec twardo stąpa po ziemi. - Będzin to nasz bezpośredni przeciwnik w walce o utrzymanie. Zdajemy sobie sprawę, jakiej wagi są to spotkania. Mecz mógł się rozstrzygnąć w jedną lub drugą stronę. Były momenty, w których goniliśmy wynik, a były też takie, gdy to MKS odrabiał stratę i wychodził na prowadzenie. Poziom może nie był najwyższy, bo pojawiło się dużo błędów. Teraz to jednak nie ma już znaczenia. Liczy się końcowy rezultat - skomentował Andrzej Kowal.
Zobacz także: Andrzej Wrona: Po obejrzeniu tego filmu mną wstrząsnęło. Ale do diety raczej nie wrócę
Suwalczanie mają najkrótszą przerwę. Pozostałe ekipy odpoczywają po ciężkiej rundzie, a MKS Ślepsk Malow za chwilę wróci do ligowej rywalizacji. - Mamy chwilę przerwy. Jesteśmy jedynym zespołem, który ma zaległe spotkania i musi odrabiać zaległości. Inni odpoczywają, a my trenujemy i przygotowujemy się do najbliższego meczu z Katowicami. Cieszy nas wygrana, ale też to, że nie pękamy. Potrafimy odrabiać punkty w niekorzystnych sytuacjach. To bardzo ważne. Jesteśmy gotowi na to, aby się utrzymać w PlusLidze - stwierdził.
48-letni trener w przeszłości zdobył trzy tytuły mistrzowskie z Asseco Resovią Rzeszów, więc przyzwyczaił się do walki o wyższe cele. Praca w Suwałkach daje mu jednak dużą satysfakcję. - Doświadczyłem wielu siatkarskich emocji w swojej trenerskiej karierze. Praca w Suwałkach niczym się nie różni od pracy w Rzeszowie. Emocje są ogromne. Mamy co prawda inne cele, ale towarzyszy nam takie same napięcie - wyjaśnił Kowal.
Zobacz także: PlusLiga. Świetne wieści dla kibiców ZAKSY. Benjamin Toniutti zostaje w Polsce na dłużej
Od początku sezonu suwalczanie są wspierani przez wspaniałych kibiców. - Fajnie, że w drugi dzień świąt przyszło tak dużo ludzi. Myśleliśmy, że sala będzie jednak troszeczkę pusta. Okazuje się, że ludzie w Suwałkach są spragnieni siatkówki i zawsze przychodzą na nasze spotkania. Kolejny raz byli naszym siódmym zawodnikiem - podsumował szkoleniowiec MKS-u Ślepsk Malow Suwałki.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Dyskobole wyrzuceni z Diamentowej Ligi. Piotr Małachowski: To bardzo brzydko