Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Polska - Turcja. Krajobraz po bitwie: żal, smutek i łzy

Newspix / Jakub Piasecki / Załamane Polki po meczu z Turcją
Newspix / Jakub Piasecki / Załamane Polki po meczu z Turcją

Polskie siatkarki o cztery lata przesunęły możliwość spełnienia swoich marzeń. To piekielnie trudna chwila: być zaledwie punkcik od finału i pozostać w grze o Tokio, by chwilę później wracać do swoich klubów z niczym po porażce z Turcją.

Z Apeldoorn Dominika Pawlik

Każdy reaguje inaczej na porażkę. Zalana łzami Malwina Smarzek-Godek pojawiła się tylko przy stanowisku Polsatu. Przemawiał przez nią niebywały, ścinający wręcz z nóg żal. Mówiła, że zawaliła trzy najważniejsze piłki. Winę za porażkę wzięła na siebie. Nie była w stanie rozmawiać, szybko poszła w kierunku szatni.

Na swoją zawodniczkę czekał menadżer Jakub Dolata. Sam kilka lat temu przeżywał takie emocje jako mąż (Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty). Teraz użyczył ramienia zapłakanej Smarzek. Atakująca na boisku miała tak ogromne problemy z kończeniem piłek, że po każdym zdobytym punkcie nakręcała się jeszcze bardziej. Kiedy więc powietrze z niej zeszło, wpadła w rozpacz. Najważniejsze, że nie została z tym sama.

W strefie mieszanej pojawiły się za to Zuzanna Górecka, Klaudia Alagierska, Maria Stenzel i Agnieszka Kąkolewska. Z tyłu, po cichu, przemknęły też rezerwowe. Wszystkie mocno przeżywały tę porażkę. Porażkę, która nie musiała wcale nastąpić.

Kapitan zespołu, jak zawsze przejęta swoją rolą, wyszła do dziennikarzy, by reprezentować koleżanki. Oczy jej się szkliły, ukradkiem ocierała łzy. Maria Stenzel mówiła, że jest dumna z drużyny. Ale równocześnie smutna, że nie udało się pokonać Turczynek. Przed nią jeszcze sporo pracy, gry i kolejne szanse na igrzyska. Później, gdy wszystkie zawodniczki zjawiły się już w szatni, zapadła cisza.

Jeszcze przed startem turnieju w Holandii jasne było, że siedem drużyn wyjedzie stąd w kiepskich nastrojach. Osiem ekip i tylko jedno miejsce. Tylko jedna reprezentacja mogła spełnić swoje olimpijskie marzenie.

Kiedy przeciwnik nie daje większych szans, to odpadnięcie boli nieco mniej. W takim położeniu były Chorwatki, Bułgarki oraz Azerki. Do zera z Niemkami poległy też w półfinale Holenderki. Libero Kirsten Knip rozmawiała z miejscowymi dziennikarzami, a łzy ciekły jej po policzkach. Serce krajało się na ten widok. Jednak jej zespół był daleki od zwycięstwa.

Inaczej sprawa miała się z Biało-Czerwonymi. Pięć meczboli w czwartej odsłonie, do pewnego momentu równa walka w tie-breaku. Trener Jacek Nawrocki tłumaczył, że dla jego podopiecznych to pierwszy sezon, w którym grały półfinały, finały. Pierwsze takie szlify i zbieranie doświadczeń. Następnym razem powinno być lepiej.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Maciej Giemza zna receptę na dobry wynik. "Równa jazda kluczem do sukcesu"

Tylko czy to mogło pocieszyć czternaście siatkarek, które przegrały walkę o swoje marzenie? Może za kilka dni, kiedy emocje opadną, kiedy ustaną analizy tego, co można było zrobić lepiej. Na pewno nie teraz, na pewno nie tuż po meczu, którego wygranie było tak blisko.

Najsmutniej jest tym, dla których innej okazji na grę na igrzyskach nie będzie. Uczestnicy turnieju w Apeldoorn jednak wiedzieli na co się piszą. Tu zwycięzca jest jeden, nikogo nie cieszy ani drugie, ani ósme miejsce. W niedzielę jeszcze jedna ekipa pogrąży się w smutku.

Czytaj też: 
-> Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Tunezja kolejnym uczestnikiem igrzysk
-> Kwalifikacje olimpijskie siatkarek. Malwina Smarzek-Godek nie była w stanie udzielić wywiadu. "Mali nie zawaliła"

Źródło artykułu: