Grzegorz Szymański: wierzę, że cuda się zdarzają - wypowiedzi po meczu Mlekpol AZS Olsztyn - Resovia Rzeszów

Zawodnicy Mlekpolu Olsztyn po heroicznym boju z Resovią Rzeszów wygrali 3:2 i tym samym awansowali do półfinału PLS. Rzeszowianie mają czego żałować, gdyż po dwóch setach prowadzili 0:2, a w tie - break'u wygrywali już 5:10. Oto co po spotkaniu powiedzieli trenerzy i zawodnicy obu zespołów:

Przemysław Jastrzębski
Przemysław Jastrzębski

Andrzej Kowal (trener Asseco Resovii Rzeszów):
- No cóż, po raz kolejny tie - break. Gratulujemy zespołowi z Olsztyna i życzymy powodzenia w walce o medale. Siatkówka jest niestety grą błędów. Jeśli się ma jakiś ciąg punktowy to powinno się to utrzymywać. Przy stanie 10:5 zepsuliśmy bardzo prostą zagrywkę, a następnie mieliśmy serię niedokładnych przyjęć. Takie jest życie. Chciałbym podziękować swojemu zespołowi za walkę. Myślę, że daliśmy z siebie wszystko. A teraz będziemy chcieli odpocząć, bo za kilka dni czeka nas kolejna bardzo ciężka impreza ? Final Four Challenge Cup.

Mariusz Sordyl (trener Mlekpolu AZS Olsztyn):
- Nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować zespołowi. Dwunastu facetów w majtkach, trenerzy, działacze, sponsorzy i ? kibice. Kibice, którzy byli integralną częścią zespołu w dzisiejszym spotkaniu. Przed spotkaniem miałem opinie, że to będzie łatwy mecz, ale ja wiedziałem, że to nie będzie tak łatwo. Resovia jak już kiedyś wspomniałem czuje "chemię" do Olsztyna. Zawsze mamy pod górkę z tym zespołem. Dzisiaj ponownie postawili nam bardzo trudne warunki. Wiem, że porażka boli, ale gratuluję Andrzejowi, że w tak trudnej sytuacji wyszedł bardzo obronna ręką z tej rywalizacji. Przegrał, ale na pewno ta porażka niczego nie ujmuje jego drużynie.
- Natomiast co do naszego zespołu, chciałbym jeszcze raz podkreślić, że kto nie wierzy nich nie przychodzi. Mój zespół, nasz zespół nie zwątpił w sukces pomimo bardzo trudnej sytuacji. Chwała wszystkim za to, że mi uwierzyli.
- Kiedy przegrywaliśmy 5:10 powiedziałem chłopakom, że kto nie wierzy? to nie ma dla niego miejsca. Gramy o to, aby wygrać spotkanie. Oczywiście trudno jest przekonywać zespół przy takim stanie. Natomiast najważniejsza jest wiara w to, że można coś ugrać z takiego stanu. Jednak mimo wszystko uważam, że było niewiele osób, które naprawdę mocno wierzyły w to, że ten set zakończy się naszym sukcesem. Na szczęście z każdą piłką przybywało ich na sali, a zawodnicy uwierzyli już przy stanie 10:5.

Paweł Zagumny (kapitan Mlekpolu AZS Olsztyn):
- W drugim secie kontrolowaliśmy grę praktycznie do końca, ale dwa głupie błędy na samym końcu odebrały nam zwycięstwo. Później nastąpiła nasza dominacja. Na początku tie - break'a był lekki przestój, a później prawdziwy horror. Dawno nam się coś takiego nie wydarzyło. To że wygraliśmy, przegrywając w piątym secie 5:10, z pewnością podniosło nas na duchu. Wierzymy w siebie, wierzymy w nasz zespół. Cieszę się, że walczyliśmy do końca i pokazaliśmy charakter.

Karel Kvaśnicka (przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów)
- Jest mi przykro, że nie wygraliśmy. Nie jest to tragedia. Graliśmy bardzo dobrze. Były cztery mecze po 3:2. Taka już jest siatkówka. Błędem jest to, że wygrywaliśmy 2:0, a potem przegrywamy 3:2. Pod koniec tie - break'a człowiek już nie wie, jak to się skończy.

Grzegorz Szymański (atakujący Mlekpolu AZS Olsztyn):
- Nic mi się dzisiaj nie śniło. A przeważnie jak mi się nic nie śni jest tie - break i my go wygrywamy. I tak się dzisiaj stało. Ale abstrahując od moich snów. Kiedyś przeżyłem już takiego tie - break'a, z tym że byłem w odwrotnej sytuacji. To ja wygrywając w decydującym secie 10:5 o wejście do finału, grając w AZS Częstochowa z Jastrzębskim Węglem, przegraliśmy do 12. I do tej pory nie wierzyłem jak można coś takiego przegrać. Ale teraz już wierzę, że cuda się zdarzają.
- Cały czas w naszym zespole czegoś brakowało. Może takiego tie - break'a jak dzisiaj. Musieliśmy naprawdę uwierzyć w nasze siły. Uważam, że dzisiaj zrobiliśmy wielki krok do tego, aby walczyć z najlepszymi. Na pewno nie odpuścimy teraz żadnego spotkania.

Marcin Możdżonek (środkowy Mlekpolu AZS Olsztyn):
- W drugim secie prowadziliśmy już trzema punktami, ale oddaliśmy go w końcówce. Gdyby nie to, to podejrzewam, że byłoby 3:1. Było widać, że zawodnicy Resovii opadli z sił i przez trzy sety praktycznie nie istnieli. Oczywiście w piątym się troszeczkę odbudowali, ale do końca wierzyliśmy, że jesteśmy lepszą drużyną.
- Warto było się tak męczyć z rywalizacji z Rzeszowem. Gramy przede wszystkim dla zwycięstwa i kibiców. Przegrywając 0:2 i wygrywając 3:2 i jeszcze przegrywając w tie - break'u 5:10 to chyba nic piękniejszego nie może być w sporcie.

Paweł Siezieniewski (przyjmujący Mlekpolu AZS Olsztyn):
- Nie wiem jak to się stało. Naprawdę pierwszy raz coś takiego przeżywam. W zeszłym roku grając jeszcze w Jastrzębiu byliśmy także pod "toporem" w piątym meczu, a w decydującym secie było po 14. Wtedy też nikt chyba nie dawał nam większych szans na to żeby wygrać. To co się dzisiaj stało jest czymś niesamowitym. Nie graliśmy może rewelacyjnie blokiem, ale w najważniejszym momencie wystrzeliliśmy. To jest po prostu niedopisania. 5:10, 8:11 chyba nikt nie wierzył tutaj na hali, że to się jeszcze może zmienić. Złapaliśmy niesamowitą serię. Co tu dużo mówić. To jest coś pięknego. Gramy w czwórce o medale. Zeszła z nas na pewno ogromna presja, bo nie wiem co by się mogło tutaj dziać gdybyśmy przegrali. Wiadomo? oczekiwania kibiców, presja zarządu, sytuacja nas samych. Ale gramy o medale, jedziemy do Bełchatowa. Wierze, że tam możemy wygrać choć jeden mecz.

Wojciech Grzyb (środkowy Mlekpolu AZS Olsztyn):
- Cały mecz obfitował w emocje. Zaczęliśmy od przegrania dwóch pierwszych setów. Musieliśmy gonić. Pomimo naprawdę dobrych dwóch pierwszych partii, nie potrafiliśmy wykorzystać wszystkich kontrataków. Dwa kolejne sety może nie były zdecydowanie wygrane, ale kontrolowaliśmy grę. Natomiast w piątym secie Resovia z całą siła ruszyła na nas. Wykorzystała początek seta. Prowadziła już 10:5 i myślę, że nie spodziewali się naszego zrywu. Szczególnie bardzo dobrze zagrał na zagrywce Grzesiek Szymański i Sinan Tanik. Do tego kilka punktów dorzucił świetnie grający blok.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×