Wynik pierwszego w tej dekadzie meczu rozgrywanego w Arenie Legionowo otworzyła Juliette Fidon Lebleu. Gospodynie zbudowały czteropunktową przewagę po tym, jak w strefę przyjęcia reprezentantki Czech dwukrotnie zaserwowała Maja Tokarska (7:3). Dość szybko trener Bartłomiej Piekarczyk zdecydował się na przeprowadzenie podwójnej zmiany, a na parkiecie pojawiły się Magdalena Kowalczyk i debiutująca w barwach bialskiego klubu, Nicole Edelman.
W drugiej części seta, dzięki zagrywce Olivii Różański i skutecznej grze na siatce Martyny Świrad, zespół gości odrobił większość strat i o czas przy stanie 15:13 poprosił Alessandro Chiappini. Jego podopieczne wykazały się jednak dużym wyrachowaniem i pewnością siebie, a po ataku blok-out kapitan reprezentacji Francji prowadziły 1:0 (25:21).
W drugiej odsłonie spotkania w obronie robiła co mogła Różański, a legionowianki źle oceniały trajektorię lotu piłki po zbiciach DeHoog (3:8). Legionowiankom brakowało precyzji, a silne ataki francuskich skrzydłowych co chwila lądowały poza boiskiem (9:14). W drugiej części seta swoją szansę dostała Magdalena Damaske, a na poczynania swoich koleżanek z boku mogła popatrzeć przez moment Fidon-Lebleu.
ZOBACZ WIDEO: Kwalifikacje siatkarek. Maria Stenzel: Czy wygrał lepszy? Chyba nie
Szaleńcza pogoń gospodyń zakończyła się happy-endem, bo zagrywki Alicji Wójcik mocno dały się we znaki bielszczankom (23:23). Legionowianki po ataku Greczynki miały nawet piłkę setową, ale to Kossanyiova ostatecznie przypieczętowała zwycięstwo BKS-u w tej odsłonie (26:24).
Taki rezultat odcisnął duże piętno na psychice legionowianek, które na początku trzeciego seta nie potrafiły zneutralizować zagrywki Kossanyiovej (0:7). Włoski szkoleniowiec zdecydował podjąć ryzyko i na ataku zagrała Strantzali. Ten set bardzo szybko wymknął się legionowiankom z rąk, pośpiech i nerwy okazały się być złym doradcą. Trener Piekarczyk w ostatnich akcjach seta wprowadził na parkiet Dagmarę Dąbrowską, która odwdzięczyła mu się, posyłając na drugą stronę siatki dwa asy serwisowe (10:25).
Coraz lepiej na prawym skrzydle czuła się też Amerykanka, Carly Dehoog, a gdy ze swoją skrzydłową nie porozumiała się Alicja Grabka, było już 4:8. Kiedy jednak w aut zaatakowała Kossanyiova trener przyjezdnych wolał dmuchać na zimne (11:8). Jego obawy okazały się uzasadnione, bo po kiwce w środek boiska Fidon-Lebleu gospodynie zdobyły punkt kontaktowy (11:12). Nastroje w zespole DPD Legionovii Legionowo poprawiła Oliveira Souza, bo to przy jej zagrywkach osiem "oczek" z rzędu powędrowało na konto legionowianek. Te wykorzystały swoją szansę i doprowadziły do tie-breaka (25:23).
Piąty set przebiegał pod dyktando przyjezdnych, do momentu, gdy swoją zagrywką z wyskoku zapunktowała Strantzali i potwierdził to również challenge (4:4). Atak Mai Tokarskiej dał bezcenny 13 punkt gospodyniom i dwupunktowe prowadzenie w końcówce. Legionowianki utrzymały tę zaliczkę i zwyciężyły po raz siódmy z rzędu (15:13).
DPD Legionovia Legionowo - BKS Stal Bielsko-Biała 3:2 (25:21, 24:26, 10:25, 25:23, 15:13)
BKS: Krajewska, Różański, Ogoms, Kossanyiova, DeHoog, Świrad, Drabek (libero) oraz Edelman, Kowalczyk, Dąbrowska, Wellna
DPD: Tokarska, Oliveira Souza, Strantzali, Fidon-Lebleu, Łukasik, Grabka, Lemańczyk (libero) oraz Damaske, Wójcik, Adamek, Matejko
MVP: Olga Strantzali (DPD Legionovia Legionowo)
Czytaj również:
Jacek Pawłowski: Czas na odważne decyzje. Wizerunek LSK utopiony w Wiśle (komentarz)
Monika Fedusio: Takie przegrywanie tie-breaków na przewagi już się robi nudne