- Wyszłyśmy na ten mecz jak na każdy inny. Wiedziałyśmy, że rzeszowianki to mocny zespół i jak nie narzucimy swojego stylu gry, to one zaczną same grać. Tak się właśnie stało w pierwszych dwóch setach. Później udało nam się podnieść, ale zabrakło konsekwencji. Nie można nam natomiast zarzucić braku walki, bo zostawiłyśmy na boisku kawał serducha - powiedziała po sobotnim spotkaniu Monika Fedusio.
Przyjmująca Banku Pocztowego Pałac Bydgoszcz nie ukrywała ogromnego niedosytu. O wygranej rzeszowianek w tie-breaku zdecydował bowiem challenge, o który poprosił Stephane Antiga przy stanie 19:18. Wideoweryfikacja wykazała, że bydgoszczanki nie zdołały podbić kiwki Aleksandry Frantti z lewego skrzydła i ostatecznie to przyjezdne mogły cieszyć się ze zdobycia dwóch punktów. Miejscowe przegrały piątego seta po raz trzeci w sezonie i podobnie jak w miało to miejsce w potyczkach z Grupą Azoty Chemik Police i Grot Budowlanymi Łódź, ponownie w bardzo dramatycznych okolicznościach.
- Takie przegrywanie tie-breaków na przewagi już jest nudne. To jest dosłownie jedna piłka, której nam brakuje, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik. W ten sposób właśnie uciekają nam punkty - przyznała skrzydłowa ekipy znad Brdy.
ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Maciej Szczęsny: Nie będzie łatwo, ale nie ma co rzucać się ze skały
O sporym niedosycie w zespole mówiła także kapitan drużyny Magdalena Mazurek. Pałacanki były bowiem krok od pokonania Developresu SkyRes Rzeszów, ekipy, która w pierwszej części fazy zasadniczej poniosła zaledwie jedną porażkę.
Paweł Zagumny o rozmowach z Wisłą Warszawa: Próbowano na nas wymusić zmianę decyzji FIVB
Siatkówka. Jacek Pawłowski: Czas na odważne decyzje. Wizerunek LSK utopiony w Wiśle (komentarz)
- Rywalizując z zespołami z topu, chce się wywalczyć coś więcej, bo one muszą, a my możemy. To wyzwala dodatkową adrenalinę, zaangażowanie i chęć pokazania, że jest się lepszym. Wielokrotnie takie zespoły mają z nami problem. Widać ich irytację, kiedy podbijamy kolejne piłki - przyznała rozgrywająca Banku Pocztowego Pałac Bydgoszcz. - W spotkaniu z rzeszowiankami dałyśmy z siebie maksa. Rywalki to doświadczony zespół, mający tak silne skrzydła, że momentami grały ponad naszym blokiem. Mimo to nie zwiesiłyśmy głów. W ostatnim czasie dużo pracowałyśmy nad zgraniem ze środkowymi i tym razem to zafunkcjonowało. Jeżeli utrzymamy taką dyspozycję, to będzie dobrze.
Pochwał pod adresem swoich podopiecznych nie szczędził również Piotr Matela. Szkoleniowiec zespołu w pomeczowych wypowiedziach podkreślił przede wszystkim ogromne zaangażowanie drużyny.
- Jestem bardzo zadowolony. Zawsze powtarzam, że gra się, dopóki sędzia nie odgwiżdże końca meczu i myślę, że dziewczyny w tym spotkaniu bardzo dobrze to pokazały. Co prawda wynik jest dla nas niekorzystny, ale nie mamy czego się wstydzić. Tyle serca co zespół zostawiły na boisku, to chciałbym, żeby w każdym spotkaniu było przynajmniej trzy czwarte tego - powiedział trener Pałacanek.
- Być może o końcowym wyniku zdecydowało większe doświadczenie rywalek. Poza tym rzeszowianki potrafiły wykorzystać nasze słabsze przyjęcie. Szkoda, że nie udało się wygrać, ale po drugiej stronie był bardzo doświadczony przeciwnik. W decydującym momencie to one miały argumenty po swojej stronie i ręka im nie zadrżała. Mimo wszystko cieszymy się z punktu, który jest niezwykle cenny - dodał Piotr Matela.
Kolejny ligowy pojedynek czeka ekipę znad Brdy w najbliższym piątek w Policach. W starciu z aktualnym liderem rozgrywek Bank Pocztowy Pałac nie będzie faworytem, jednak jak pokazało pierwsze spotkanie, podopieczne Ferhata Akbasa powinny spodziewać się trudnej przeprawy. - To będzie ciężki mecz, bo drużyna Chemika ma spory potencjał w ataku. Będziemy musiały zagrać mądrze, żeby ugrać jakieś punkty - stwierdziła Magdalena Mazurek.