LSK. Dominika Pawlik: Cud nad Wisłą, czyli pudrowanie trupa (komentarz)

Kilka dni temu prezes Wisły Warszawa Grzegorz Kulikowski oceniał na pięć procent szanse na przetrwanie swojego klubu. Prawdopodobnie liga uratowała zespół, ale ten złamał kilka punktów regulaminu. Żal było na to patrzeć.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Wisła Warszawa WP SportoweFakty / Krzysztof Sędzicki / Na zdjęciu: Wisła Warszawa
Puste trybuny podczas meczu, który wyglądał jak trening. Dobrze, że widziało to tak mało osób, bo nie była to dobra wizytówka Ligi Siatkówki Kobiet. Z drugiej strony to sytuacja obok której nie da się przejść obojętnie.

Ofiarą zamieszania były same siatkarki. Na pierwszym planie przyjezdne, które wraz ze sztabem miały dotrzeć do Warszawy z Polic. Na drugim planie "miejscowe" Wisły Warszawa, dla których domem okazał się niemal obcy obiekt w Łodzi (grały w nim raz - przyp. red.).

Tu pierwszy zarzut: Regulamin Profesjonalnego Współzawodnictwa w Piłce Siatkowej nakazuje gospodarzom przekazać informacje o miejscu i dacie spotkania 14 dni wcześniej. Jeśli klub tego nie zrobi, ma to uczynić zarządzający. Polska Liga Siatkówki nie postawiła Wisły pod ścianą, a ta odrzuciła ofertę Chemika, następnie czekając na zbawienie. I to nadeszło, jak się później okazało niecałe 24 godziny przed pierwszym gwizdkiem.

ZOBACZ WIDEO: Kwalifikacje siatkarek. Maria Stenzel: Czy wygrał lepszy? Chyba nie
Może gdyby to był koniec historii, to można by było machnąć ręką. Tak jednak nie było. Wisła Warszawa przyjechała do Łodzi jakby jako gość. Gdyby nie pomoc pracowników ŁKS-u Commercecon Łódź i Grota Budowlanych Łódź, to do spotkania by nie doszło. Nie byłoby czym grać, nie byłoby lodu dla fizjoterapeutów ani ratownika medycznego. Ostatecznie nie miał kto opłacić sędziów liniowych, bo poza zawodniczkami i sztabem szkoleniowym Wisły, nikt z gospodarzy się nie pojawił.

Chemik Police ma to za sobą, jedynym wspomnieniem może być faktura za hotel w Warszawie, do którego zespół nie dojechał. Trener i zawodniczki są zgodni: najważniejsze, że nie było żadnej kontuzji, a każdy coś z tego pojedynku wyniósł nowego dla siebie.

Nasuwają się więc pytanie: co z kolejnymi przeciwnikami Wisły Warszawa? Czy będą czekali do ostatniej chwili, czy rywal dotrze? Czy nadal będą mogli podawać terminy meczu w porze niezgodnej z regulaminem? Komu służy przymykanie oka na takie kwestie?

Można się domyślać, że nikt nie chce powtórki z ubiegłego sezonu, kiedy Stocznia Szczecin w grudniu skapitulowała. Trudno porównywać te sytuacje i ich skalę. Jednak drugi rok z rzędu wycofanie się klubu z ligi byłoby rysą na szkle. Czy nie łatwiej byłoby jednak odpuścić, a równocześnie nie dopuszczać do takich sytuacji?

Skoro nazywamy naszą ligę profesjonalną, chcemy by była na jak najwyższym poziomie, to czasami wymaga to trudnych decyzji. Nie jednej, nie dwóch, nie trzech. Profesjonalizm to ciągła nauka, wyciąganie wniosków i działanie, a nie stanie w miejscu.

Czytaj też: 
Groteska w pełni. Chemik Police ofiarą zamieszania z Wisłą Warszawa
Vital Heynen apeluje o skrócenie sezonu. Mocne słowa Belga

Czy PLS powinien wyciągnąć konsekwencje wobec Wisły w kwestii niestosowania się do regulaminu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×