PlusLiga. MKS Będzin - PGE Skra: bełchatowianie zdeklasowali rywali. Koniec serii gospodarzy

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: atakuje Karol Kłos
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: atakuje Karol Kłos

To nie był długi piątek wieczór w sosnowieckiej hali. PGE Skra Bełchatów w trzech krótkich setach pokonała na wyjeździe MKS Będzin i odniosła dziewiąte zwycięstwo z rzędu. MVP spotkania został Mariusz Wlazły.

W pierwszej rundzie mecz pomiędzy ekipami z Będzina i Bełchatowa w Hali Energia był bardzo zacięty. Żółto-czarni wygrali 3:1, choć każdy z setów był niezwykle wyrównany i tak naprawdę bełchatowianie mogli cieszyć się, że udało im się wyrwać zwycięstwo za trzy punkty.

Czytaj też: Asseco Resovia przeszła do czynów. Tomasz Kalembka oficjalnie w rzeszowskim składzie

- Mecze z Będzinem zawsze były dla nas ciężkie. Zresztą nie tylko dla nas, ale chyba dla każdej drużyny w Polsce. Nasi piątkowi rywale pokazali już kilkakrotnie, że potrafią wygrywać. Ostatnio pokonali u siebie Grupę Azoty ZAKSĘ. Nie będzie łatwo, ale chcemy wygrać. Dla nas ten mecz jest bardzo ważny. Jesteśmy w dobrych humorach i dobrej sytuacji. Mamy zamiar przycisnąć i wygrać to spotkanie - zapowiadał na łamach oficjalnej strony PGE Skry przyjmujący Milad Ebadipour.

Jednak już po pierwszych piłkach piątkowego spotkania widać było, że goście nie zamierzali długo przesiadywać w sosnowieckiej hali. Na samym początku kapitan Mariusz Wlazły posłał kilka asów serwisowych i zrobiło się 8:3 dla jego zespołu. Będzinianie - jak pięściarz po przyjęciu kilku ciosów na głowę - nie mogli się otrząsnąć i, zanim się obejrzeli, przegrali do 17.

ZOBACZ WIDEO: Transfer Radosława Majeckiego majstersztykiem. "Przejście do AS Monaco to świetna decyzja!"

W drugiej odsłonie scenariusz był bardzo podobny, ale wykonawca zagrywek się zmienił. Tym razem znakomitą serię zaliczył Milad Ebadipour. Z pierwszych dwunastu akcji bełchatowianie wygrali dziesięć. Niewiele z nich poprzez kontry, bo po prostu piłka już nawet nie wracała na ich stronę. Mały moment zawahania pojawił się tylko w momencie, gdy MKS zbliżył się na cztery punkty (13:17), ale to było wszystko, na co było stać ekipę Jakuba Bednaruka w tej części gry. Skończyło się 25:20 dla PGE Skry.

Szkoleniowiec gospodarzy postanowił od początku trzeciej odsłony postawić na zmienników na rozegraniu, ataku i przyjęciu. Pojawili się Michał Superlak, Jan Fornal oraz Konrad Buczek, lecz i to nie zmieniło obrazu gry. Może i przez pierwsze kilkanaście piłek miejscowi dotrzymywali kroku przeciwnikom, ale gdy Wlazły z Ebadipourem znów zaczęli się bawić, zaciągnęli hamulec bezpieczeństwa w będzińskiej maszynie i było po meczu.

Czytaj także: Verva Warszawa straci swoją gwiazdę? Zenit Sankt Petersburg zainteresowany Antoinem Brizardem

PGE Skra odniosła dziewiąte zwycięstwo z rzędu, co jest jednoznaczne z tym, że MKS nie przedłuży serii trzech wygranych. MVP spotkania został Mariusz Wlazły, który tego wieczoru czerpał ogromną radość z gry. Po niemal każdej wygranej akcji cieszył się jak dziecko. I w sumie miał z czego, bo to był koncert gry drużyny, której jest kapitanem.

MKS Będzin - PGE Skra Bełchatów 0:3 (17:25, 20:25, 18:25)

MKS: Pająk, Sossenheimer, Gunia, Faryna, Sobański, Ratajczak, Potera (libero) oraz Buczek, Superlak, Fornal, Schmidt.

PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kochanowski, Wlazły, Szalpuk, Kłos, Piechocki (libero) oraz Droszyński, Petković, Katić.

MVP: Mariusz Wlazły (PGE Skra)

Źródło artykułu: