LSK. Libero Chemika Police, Pola Nowakowska, spełniła marzenie i zagrała... na skrzydle

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Pola Nowakowska
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Pola Nowakowska

- Ten mecz zapamiętam do końca życia. Zapamiętam też moją zagrywkę, która... coś szwankuje. Na pewno po wizycie w Łodzi będzie co opowiadać - przyznała Pola Nowakowska po "niesławnym" meczu Grupy Azoty Chemika Police z Wisłą Warszawa (3:0).

Historię tego spotkania zna już chyba cała siatkarska Polska. Grupa Azoty Chemik Police 28 stycznia wyruszył na mecz, który pierwotnie miał odbyć się dzień później w Warszawie o 18:00. Po drodze zespół dowiedział się, że gra o 20:30, ale... w Łodzi. A po kolejnej godzinie zapadła decyzja, że mecz odbędzie się osiem i pół godziny wcześniej.

Zobacz też: Dominika Pawlik: Cud nad Wisłą, czyli pudrowanie trupa (komentarz)

- Wyjazd ze Szczecina był przesuwany o godzinę. Najpierw miał być o godzinie 13:00, później miałyśmy czekać do 14:00. My, mieszkające w Policach, też nie wiedziałyśmy, o której mamy z nich ruszyć. Po drodze do Warszawy, a później jak się okazało Łodzi, były jeszcze zmiany godziny - opisywała Pola Nowakowska.

Problemy nie skończyły się nawet gdy zespół zameldował się w Łodzi. O treningu w Łódź Sport Arenie im. Józefa Żylińskiego też właściwie można było zapomnieć. Wszystko odbyło się "z marszu".

ZOBACZ WIDEO: Transfer Radosława Majeckiego majstersztykiem. "Przejście do AS Monaco to świetna decyzja!"

- Nie wiadomo było, czy w ogóle zagramy, ani czy Wisła będzie mieć tyle zawodniczek, by zagrać. Jeszcze rano nie byłyśmy pewne, czy do meczu dojdzie. Przystąpiłyśmy do niego bez rozruchu. W sumie musiałybyśmy go mieć chyba o 6:00 rano. Dziwna sytuacja, ale wywiozłyśmy z niej trzy punkty i to jest najważniejsze - dodała zawodniczka Grupy Azoty Chemika Police.

Policzanki wygrały oczywiście 3:0 pozwalając łącznie zdobyć siatkarkom Wisły Warszawa 43 punkty (więcej o spotkaniu przeczytasz TUTAJ) Bezpośrednie przygotowania do meczu też miały utrudnione, bo nie było mowy o analizie wideo, gdy dzień przed meczem w ekipie ze stolicy znajdowało się pięć siatkarek.

- Nie miałoby to sensu - przyznała Nowakowska - Trener mówił, że nie będzie wideo, a taktyka będzie ustalana na bieżąco podczas meczu. To miało być najprostsze granie. A my po prostu robiłyśmy to, co mówił Ferhat Akbas. Bardziej musiałyśmy "czytać" niektóre piłki. Środkowe musiały bacznie obserwować w bloku. Ale na początku sezonu tak właśnie grałyśmy, więc gdzieś to było zakodowane. Czasem te piłki się dziwnie odbijały, były obrony łokciem czy stopą - zdradziła.

A sama Pola Nowakowska wystąpiła w tym spotkaniu jako przyjmująca, choć na co dzień występuje w roli libero. Była więc okazja do wykonaniu kilku ataków i zagrywek. Jak sama przyznała, nad tym drugim elementem musi jeszcze popracować.

- Gra na skrzydle to... takie małe dodatkowe zadanie. Ale chciałabym wrócić na przyjęcie. Trener daje mi szansę coś poatakować na treningach, a teraz nawet dał mi zagrać w meczu. Powoli się przyzwyczajam, ale nie wiem, czy uda się znaleźć drużynę, w której będę mogła grać na przyjęciu. Lecz to doświadczenie na pewno zapamiętam do końca życia. Zawsze o tym marzyłam. Na pewno po wizycie w Łodzi będzie co opowiadać - powiedziała z uśmiechem siatkarka.

Teraz już jednak w ekipie z Pomorza Zachodniego panuje pełna mobilizacja, bo w niedzielę o 14:45 Grupa Azoty Chemik Police w meczu na szczycie Ligi Siatkówki Kobiet zmierzy się z Developresem SkyRes Rzeszów.

Źródło artykułu: