"Mam nadzieję, że moja mentalność nie różni się tak bardzo od polskiej i nie myślisz, że jestem szalony" - zakończył naszą pierwszą rozmowę Ferhat Akbas. Jeśli reprezentację Polski prowadzi Vital Heynen i uznamy, że to on wytycza granicę szaleństwa, to jak można by było tak pomyśleć?
Okazuje się, że jednak coś w tym jest. Turecki trener do Grupy Azoty Chemika Police przyszedł po bardzo nieudanym sezonie, kiedy polska ekipa po kilku mistrzostwach z rzędu, zajęła czwarte miejsce. - Pierwsze czego nas zaczął uczyć, to zespołowości i uśmiechu. Coś chyba było nie tak z naszą siatkówką, skoro przyszedł trener ze świeżym podejściem i doświadczeniem i zamiast uczyć nas odbijać, to uczył nas funkcjonowania w zespole, jak cieszyć się znowu grą i przychodzić chętnie na kolejne treningi - tłumaczy Martyna Grajber, kapitan Chemika.
Ma dopiero 33 lata, a CV tak bogate, że sukcesami mógłby obdarować przynajmniej kilka osób. Najpierw pracował jako statystyk w Turcji, a następnie jako asystent w Evergrande Volleyball u boku Jenny Lang Ping. I to właśnie ta współpraca miała największy wpływ na jego karierę.
ZOBACZ WIDEO: Tauron i LSK razem. "Idealnie wpisuje się to w naszą strategię"
Później był jeszcze asystentem w Vakifbanku i reprezentacji Turcji, aż w końcu został pierwszym trenerem w rodzimej kadrze. Na koncie ma mistrzostwa Chin, Turcji i Rumunii, do tego wszystkie kolory krążków w Lidze Mistrzyń.
Jaki jest klucz do sukcesu? - Jest swego rodzaju partnerem. Ma dobry feeling do zespołu. Stara się najpierw dużo obserwować, a dopiero potem rozmawiać, może to mu pomaga? Wyciąga pozytywne rzeczy. Wszyscy muszą pracować tak, jak on chce, ale za to w pierwszej kolejności odpowiada za wyniki. W ten sposób chce ściągnąć presję z zawodniczek - tłumaczy Radosław Anioł, dyrektor zarządzający Chemika.
- Potrafimy usiąść całym zespołem przy jednym stoliku, rozmawiać, śmiać się. Rzadko bywa, żeby drużyna miała taką dobrą chemię. Ostatni ochrzan jaki dostałyśmy, to za to, że się nie uśmiechamy. To niesamowite! Taki styl chyba właśnie jest potrzebny w żeńskiej siatkówce - dodaje Grajber.
Kiedy Akbas przejął stery w Chemiku zapowiedział, że jego ekipa będzie grać szybką siatkówkę i żadna z zawodniczek nie może być pewna swojej pozycji. Rzeczywiście tak się stało. Marlena Kowalewska szybko się przestawiła i taki styl na tyle jej odpowiada, że w tej chwili jest czołową rozgrywającą ligi. - Od samego początku był bardzo konsekwentny i nie rezygnował, kiedy nam nie wychodziło - wyjaśnia.
- Stara się do każdej z nas podchodzić w indywidualny sposób. To jest niesamowicie ważne, kiedy prowadzi się kobiecy zespół. Kiedyś usłyszałam, że trener nie jest od robienia atmosfery w zespole, co jest totalną bzdurą, a Ferhat jest tego najlepszym przykładem - dodaje Kowalewska.
Co ciekawe, do Polski przyjechał sam. Często trenerzy chcą wprowadzić do sztabu kogoś "swojego". Akbas przyjechał, porozmawiał z prezesem, a później już z dotychczasowymi asystentami i statystykiem, uznając, że nie potrzebuje nikogo więcej. - Tu była pełna zgoda z naszą mentalnością, jeśli chodzi o filozofię klubu. Cały czas to podkreśla, że jeśli będzie chciał zostać w klubie, to nic nie będzie chciał zmieniać - mówi Anioł.
Na razie to wszystko zdaje egzamin. Chemik Police zakończył fazę zasadniczą na pierwszym miejscu z jedną porażką, awansował do półfinału Pucharu CEV, a teraz zagra w turnieju finałowym Pucharu Polski.
Może w tym szaleństwie jest metoda? Akbas uczy się polskiego, choć wcale nie musi, bo cała drużyna świetnie mówi po angielsku. Dobrze rozumie, że to właśnie takie małe gesty budują szacunek, zarówno w kobiecej drużynie, jak i wśród kibiców. - Ma dużo pokory - podsumowuje Grajber.
Czytaj też:
Wielki powrót Magdaleny Śliwy. "Nie ma limitu!"
LSK. Najlepsza szóstka fazy zasadniczej. Dominacja Chemika Police