Siatkówka. PlusLiga. Koronawirus. Michał Winiarski: To, co się dzieje może zostawić ślad w psychice wielu ludzi

- Zrobiło się bardzo nieciekawie. To, co się dzieje może zostawić ślad w psychice wielu ludzi. Nie mówię tutaj tylko o samych zawodnikach. Koronawirus powinien dać nam do myślenia, co w życiu jest ważne - komentuje Michał Winiarski.

Sebastian Zwiewka
Sebastian Zwiewka
trener Michał Winiarski WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: trener Michał Winiarski
Sebastian Zwiewka, WP SportoweFakty: To koniec sezonu czy łudzi się pan, że PlusLiga zostanie zakończona? Michał Winiarski, szkoleniowiec Trefla Gdańsk: W środowisku siatkarskim jest bardzo dużo opinii. Ja osobiście czekam do przyszłego tygodnia, bo ma zostać podjęta decyzja, czy w ogóle będziemy myśleć o dogrywaniu sezonu. Cierpliwie czekam. Nie zdziwi mnie żaden werdykt. Wszyscy widzimy, jak zmienia się sytuacja. Po prostu trzeba czekać. Na razie jest więcej niewiadomych.

Dla pana drużyny korzystniejsza byłaby dalsza gra, bo z tego piątego miejsca można w play-offach zaatakować i sprawić niespodziankę na koniec sezonu.

Dla nas sezon był - a właściwie jest - bardzo udany. Teraz został przerwany, wywalczyliśmy sobie awans do najlepszej czwórki Pucharu Polski. Piąta pozycja w PlusLidze wydawała się niezagrożona. Do końca rundy zasadniczej został nam tylko jeden mecz. Tak naprawdę nie mamy już nic do stracenia. Zrobiliśmy więcej niż wielu się spodziewało. Nasza sytuacja w tabeli jest naprawdę wyśmienita.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Załóżmy scenariusz, że więcej spotkań nie będzie. Czuje pan ulgę? Tak dobre wyniki sprawiają, że drużyna już nic nie musi. Nawet jeśli wrócicie do gry i przegracie wszystko do końca, nie zmieni to oceny gry pana zespołu.

Obecna sytuacja na świecie jest naprawdę trudna dla wszystkich. Zdrowie jest bardzo ważne, aczkolwiek jeżeli mam już odnieść się do pytania, to przyznam, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Często na treningach starałem się wpajać chłopakom, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym i tak rzeczywiście jest. W tych czasach siatkówka bardzo się wyrównała. Przy naszej dobrej atmosferze i bardzo dobrej grze byliśmy w stanie sprawić niespodziankę. Jak ma się już piąte miejsce i można ugrać coś więcej, to zawsze pojawia się niedosyt.

Mieliśmy kilka słabszych okresów, zdarzyła się nawet seria porażek. W każdym meczu jednak podejmowaliśmy walkę. Proszę zobaczyć, jak wyglądał ten sezon, ile drużyn wygrywało i przegrywało, w jakie serie wpadały zespoły. Kalendarz w tym roku też był bardzo trudny, grało się co trzy dni, a później przychodziła pauza i w ciągu dwóch tygodni rozgrywało się tylko jeden mecz. Momentami było to strasznie trudne. Uważam, że mimo tych przegranych zespół za każdym razem walczył. Jedynym spotkaniem, które kompletnie nam nie wyszło, to był to domowy mecz z beniaminkiem z Suwałk - przegraliśmy 0:3, oddaliśmy mecz praktycznie bez walki. W tym dniu po prostu nie byliśmy sobą. Szybko jednak udowodniliśmy, że był to jedynie wypadek przy pracy, bo następne dwa mecze zagraliśmy bardzo dobrze.

Prezes Dariusz Gadomski w każdej rozmowie mówi, że jest pan właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Ten wynik to w głównej mierze pana zasługa.

Przede wszystkim jest to zasługa zawodników, a nie moja. Nawet najlepszy trener nic nie osiągnie, jeśli zawodnicy nie grają na wysokim poziomie. Myślę, że w Gdańsku stworzyła się kapitalna grupa, z którą naprawdę bardzo dobrze się pracuje. Moi siatkarze w siebie wierzą, czerpią motywację i radość z naszej wspólnej pracy - za tym też idą wyniki. Przez cały sezon czuję zaufanie prezesa, w takiej sytuacji zdecydowanie łatwiej mi się pracuje. Mamy ten sam pomysł na budowę zespołu. Jeżeli wszyscy razem współgrają i podobnie myślą, to pracuje się lepiej, zarówno prezesowi, jak i trenerowi.

Jaki jest największy atut pana zespołu w tym sezonie?

Myślę, że to grupa była kluczem do osiąganych wyników. Wszyscy zawodnicy czuli, że możemy zrobić coś fajnego. Każdego dnia właśnie ta myśl wszystkim przyświęcała. Mówiłem im na treningach, że zwycięstw nie buduje się w meczu, tylko najważniejsze jest przygotowanie do rywalizacji. Przychodząc na trening trzeba o tym myśleć i dokładnie tak było w przypadku siatkarzy Trefla. Kiedy grupa jest młoda, ambitna i chce coś udowodnić, to lepiej się pracuje, a trenerowi jest łatwiej wprowadzić pewne rzeczy.

Skupmy się teraz na poszczególnych zawodnikach. Raczej nikt nie gra poniżej oczekiwań. A kto zrobił na panu największe wrażenie?

Po każdym zwycięstwie chwalę zespół. Jeżeli ma być sukces, to wszyscy muszą dobrze funkcjonować. Teraz powiem to samo. Mieliśmy momenty, w których potrzebowaliśmy tych mniej grających zawodników. Wchodzili z ławki i naprawdę bardzo dużo nam dawali. Nie będę wyróżniał jednego czy dwóch, bo byłoby to nie fair i mógłbym kogoś skrzywdzić. Liczy się całość - zespół. Młodzież i rezerwowi byli dla nas naprawdę ważni. Niektórzy dali nam przecież awans do półfinału Pucharu Polski, inni zdobywali decydujące punkty w setach, gdzie gra toczyła się na przewagi. Bez nich ocena sezonu nie byłaby tak dobra i podstawowi zawodnicy też nie zbieraliby tak wielu pochwał.

Zamierza pan częściej korzystać z zawodników, którzy zaczynali spotkania na ławce?

Moja filozofia prowadzenia zespołu polega na tym, że każdy zawodnik jest potrzebny i czeka na swoją szansę. Jak uważam, że przyszedł czas na zmianę, to po prostu sięgam po kogoś z kwadratu dla rezerwowych. Nie wiem co będzie za rok, bo nie wiadomo, kiedy rozpocznie się liga i kto zostanie w naszej drużynie. Pojawia się dużo znaków zapytania. Zawodnik musi zachowywać koncentrację, ponieważ w każdym momencie może wejść na boisko. Czasami bardzo trudne jest wejście na jedną czy dwie piłki, kiedy drużynie nie idzie, albo potrzebuje naprawdę dużej pomocy. Widzę tych chłopaków codziennie na treningu i to nie jest tak, że ich wpuszczam, bo coś sobie wymyśliłem. Wiem, kto jest dobry w danym elemencie i może pomóc zespołowi. Po prostu rotuję składem.

Porozmawialiśmy o przyjemnych rzeczach. Nie można jednak pominąć tego, co teraz dzieje się w Polsce i nie tylko. Jak pan radzi sobie z obecną sytuacją?

Stosuję się do zaleceń, które są przekazywane w mediach. Generalnie, poza jednym spacerem w lesie, gdzie pojechałem samochodem, to większość czasu spędzam w domu z rodziną. Mam teraz dużo czasu, żeby pobyć z żoną i synami. Jest zupełnie inaczej - w trakcie rozgrywek najczęściej było dużo pracy i mało czasu dla najbliższych. Teraz wszystko poszło w drugą stronę. Myślę, że po prostu trzeba zastosować się do tego, co mówią w telewizji. Tylko tak można poradzić sobie z tym koronawirusem. Gdyby nie było z tyłu głowy tej choroby, to mówilibyśmy, że mamy wakacje. Siedzimy w domach i spędzamy wspólnie czas, ale pamiętamy o tym, co dzieje się na zewnątrz.

Wyjechał pan do Bełchatowa?

Dokładnie tak. W Bełchatowie mam swój dom, spędziłem w tym mieście mnóstwo czasu jako zawodnik. Wiem, gdzie można się tutaj poruszać. Co robimy w domu? Praktycznie wszystko - gramy w karty, gramy na komputerze, budujemy klocki Lego, oglądamy filmy, czytamy książki. Jak pracuje się bardzo intensywnie i dużo czasu poświęca się na analizę, treningi, oglądanie gry innych zespołów, rozpisywanie zajęć, to tego czasu brakuje. Czasami wieczorami byłem bardzo zmęczony. Szczególnie ciężkie były ostatnie trzy tygodnie, bo graliśmy co trzy dni. Obecnie jest czas na wszystko. Powiem tak - to coś nowego, nie ma żadnych obowiązków. Przyjemna rzecz, ale do myślenia daje to wszystko, co dzieje się na zewnątrz. Chodzi o poczucie zagrożenia i niebezpieczeństwa.

Sytuacja w naszym kraju jest coraz gorsza. Praktycznie co godzinę pojawiają się informacje o zarażonych osobach. Prędko nie wrócimy do normalności.

Kluczowa będzie odpowiedzialność wszystkich ludzi. Widać, że Polacy stosują się do zaleceń i uczą się na błędach sąsiadów. Dużo do myślenia daje to, co działo się we Włoszech, we Francji czy w Hiszpanii. Dobrze, że szybko zastosowaliśmy te wszystkie środki bezpieczeństwa. Teraz wiele zależy od nas samych - im więcej jednostek będzie zachowywać się odpowiedzialnie, tym szybciej uporamy się z tym problemem.

Jak na sportowców wpływa przerwa w treningach?

Sytuacja jest tak nietypowa, że naprawdę nie potrafię odpowiedzieć. W historii naszej siatkówki nie było jeszcze sezonu, który został przerwany przed decydującymi spotkaniami. Nawet nie wiadomo, czy rozgrywki zostaną wznowione. Jeżeli to będą dwa-trzy tygodnie przerwy, to tak naprawdę będziemy musieli budować formę zupełnie od zera, na nowo. Teraz to tylko gdybanie. Nie chodzi już o ten sezon, ale o następny i nadchodzące igrzyska olimpijskie. Nic nie wiemy. Zrobiło się bardzo nieciekawie. To, co się dzieje może zostawić ślad w psychice wielu ludzi. Nie mówię tutaj tylko o samych zawodnikach. Koronawirus powinien dać nam do myślenia, co w życiu jest ważne. Przez takie sytuacje można przewartościować pewne rzeczy.

Powiedział pan kiedyś, że każdy powinien mieć marzenia. Pojawił się wtedy temat, że chętnie poprowadziłby pan kiedyś reprezentację Polski. Można powiedzieć, że został już postawiony krok w tym kierunku?

W ogóle o tym nie myślę. Nawet przez moment się nie zastanawiałem. Zdaję sobie sprawę, że mam udany debiutancki sezon w roli pierwszego szkoleniowca, jednak ten temat jest bardzo odległy. Mam marzenia, każdy sportowiec powinien zawieszać sobie wysoko poprzeczkę. Natomiast twardo stąpam po ziemi. Ten sezon pokazuje mi, że praca trenera może sprawiać dużo przyjemności. Widać, że zespół dobrze funkcjonuje. Szkoleniowca cieszą takie rzeczy. Marzenia marzeniami, ale najważniejsze jest to, co dzieje się teraz. Obecnie myślę o zakończeniu sezonu i nie wybiegam myślami w przyszłość.

Który z pana zawodników swoją postawą zapracował na powołanie do kadry? Kilku kandydatów można spokojnie wymienić.

Kilku siatkarzy Trefla rozpoczęło już swoją karierę w reprezentacji Polski. Cały czas pokazują, że zasługują na kolejne szanse. Takie pytanie najlepiej trzeba zadać trenerowi Heynenowi. Każdy ma potencjał i może zrobić postęp.

Czy jest możliwość, aby ten sezon zakończyć w lipcu lub w sierpniu?Przełożona została Liga Narodów. Pojawia się więc czas, aby wrócić do treningów i dokończyć obecny sezon. Może nie w takim wymiarze jak wcześniej ustalano, ale tutaj też trzeba czekać na werdykt władz PlusLigi. Najistotniejsze jest jak najszybsze uporanie się z koronawirusem. Bez tego nie da się ruszyć. Jeżeli przerwa potrwa około czterech tygodni, to moim zdaniem jest szansa to wszystko dokończyć.

Wypada dograć przynajmniej rundę zasadniczą. Przedwczesne rozdawanie medali może być skrzywdzić w szczególności Jastrzębskiego Węgla.

Jesteśmy w bezprecedensowej sytuacji. W pierwszej kolejności trzeba podjąć decyzje, które będą bezpieczne dla zdrowia wszystkich ludzi. Jeżeli będzie szansa, to dokończenie sezonu jest w interesie każdego klubu. Pamiętajmy, że wszyscy mają jakieś zobowiązania, chociażby do sponsorów czy telewizji.

Czy obecna sytuacja zostawi ślad w psychice wielu Polaków?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×