Walczyli do końca, pożegnali się z LŚ z honorem - relacja ze spotkania Polska - Finlandia

Ładnym akcentem w postaci wygranej 3:2 nad reprezentacją Finlandii polscy siatkarze pożegnali się z tegoroczną Ligą Światową. Biało-czerwoni pozostali na 3. miejscu w grupie, ale strata dwóch punktów w meczu z Polakami, praktycznie przekreśliła szanse Suomi na "dziką kartę" do Final Six.

W tym artykule dowiesz się o:

Polska - Finlandia 3:2 (29:27, 20:25, 25:16, 22:25, 15:9)

Polska: Grzegorz Łomacz, Marcel Gromadowski, Michał Ruciak, Bartosz Kurek, Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Paweł Woicki, Zbigniew Bartman, Łukasz Kadziewicz, Michał Bąkiewicz

Finlandia: Mikko Esko, Mikko Oivanen, Antti Siltala, Olli Kunnari, Konstantin Shumov, Matti Oivanen, Pasi Hyvärinen (libero) oraz Kalle Määttä, Matti Hietanen, Tuomas Sammelvuo, Olli-Pekka Ojansivu, Anssi Vesanen, Urpo Sivula

MVP: Bartosz Kurek

Dla obu zespołów czwartkowy pojedynek miał zupełnie inną wagę. Finowie, po trzech wygranych nad Polską, dzięki czwartkowemu zwycięstwu pozostaliby w grze o "dziką kartę" do Final Six Ligi Światowej. Biało-czerwoni w tym spotkaniu grali wyłącznie o honor i o przyzwoite pożegnanie się z Ligą Światową. Pięciosetowy mecz z Suomi pokazał duży potencjał drzemiący w naszych zawodnikach, chociaż gra reprezentacji jako całości z pewnością zachwycać nie mogła.

Polacy w czwartek rozpoczęli w zupełnie innym ustawieniu niż dzień wcześniej. W pierwszej szóstce na boisko wybiegli Nowakowski, Łomacz, Kurek i Gromadowski w miejsce Kadziewicza, Woickeigo, Bartmana i Jarosza. Finowie mecz zaczęli swoim żelaznym składem, z braćmi Oivanen, Miko Esko i Ollim Kunnari. W inauguracyjnej odsłonie spotkania przewaga to jednego to drugiego zespołu zmieniała się jak w kalejdoskopie. Już po dwóch pierwszych akacjach 2:0 prowadzili Finowie, ale po zagrywce w siatkę Matti Oivanena i asie Kurka było 2:2 Po bloku na Siltali biało-czerwoni przeważali 8:6 na drugiej przerwie technicznej, ale chwilę później pięknym za nadobne odpłacili się Finowie, zatrzymując na siatce Gromadowskiego i było 10:10. Przed długi czas walka toczyła się punkt za punkt, z nieznaczną przewagą naszej reprezentacji. Dopiero w końcówce, po autowym ataku Gromadowskiego Suomi wyszli na prowadzenie 20:19. Polacy tanio skóry jednak sprzedać nie zamierzali i szybko wyrównali stan seta. Niestety, w kolejnej akcji ponownie w ataku pomylił się Gromadowski. Wtedy jednak w miejsce Kurka na boisku pojawił się Zbigniew Bartman, który skończył dwie ważne kontry i wyprowadził biało-czerwonych na prowadzenie 26:25. Chwilę później Polacy mogli zakończyć tego seta, jednak Łukasz Kadziewicz nie skończył przechodzącej piłki. Nasza reprezentacja z wygranej w inauguracyjnej partii mogła się cieszyć dopiero kilka minut później, po bloku Gromadowskiego i Możdżonka na Hietanenie.

Finowie, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z wagi pojedynku, do drugiego seta przystąpili z ogromnym animuszem i szybko uzyskali dwupunktową przewagę (1:3). Po autowym ataku Kunnariego było już 4:4, ale wtedy coś zacięło się w polskiej reprezentacji. Możdżonek w dwóch kolejnych atakach najpierw posłał piłkę po taśmie na aut, a później w ogólnie w nią nie trafił. Dwa razy na fiński blok nadział się Ruciak i było już 10:5 dla Suomi. Po bloku na Mikko Oivanenie i zbiciu Możdżonka z 1. piłki Polacy odrobili co prawda dwa punkty straty do rywala, ale chwilę później Finowie powrócili do bezpiecznego, pięciopunktowego prowadzenia. Na drugiej przerwie technicznej goście przeważali już 16:10, by później po kontrze Mikko Oivanena zwiększyć swoje prowadzenie do ośmiu oczek (11:18). Taka gra naszej reprezentacji bardzo nie podobała się kibicom w Łuczniczce, a na hali pojawiły się gwizdy, co na polskich siatkarskich boiskach jest prawdziwą rzadkością. Niewiadomo, czy to one podziałały mobilizująco na Polaków, biało-czerwoni chwycili jednak wiatr w żagle i zbliżyli się do rywala na cztery oczka (14:18). Kilka minut później, po asie Kurka Finowie prowadzili już tylko trzema oczkami (19:22), ale na dogonienie rywala w tej partii Polakom zabrakło już czasu.

W trzecim secie na początku widoczna była przewaga Finów, którzy chcieli pójść na ciosem i wygrać kolejną partię czwartkowego spotkania. Polacy szybko jednak otrząsnęli się z chwilowej niemocy i pokazali w tej odsłonie spotkania naprawdę dobrą siatkówkę. Szczególnie podobać się mógł Bartosz Kurek, który efektownie skończył dwie kontry pod rząd i wyprowadził biało-czerwonych na prowadzenie 11:8. Po Kurku rolę atakującego na kontrze przejął Ruciak, który dołożył dwa kolejne ataki i pogrążył Finów (16:11). Suomi w tej partii byli bezradni wobec poczynań Polaków. Trener Mauro Berruto wymienił niemal całą szóstkę swojej drużyny, sięgając po naprawdę głębokie rezerwy i przygotowując zawodników do walki w kolejnej partii.

Finowie już po zakończeniu 3. seta wiedzieli, że na pewno nie zdobędą w meczu z Polakami kompletu punktów, co przekreślało ich szansę na uzyskanie „dzikiej karty” na Final Six LŚ. Pomimo tego nie poddali się i w czwartej partii podjęli walkę, doprowadzając do tie-breaka. Suomi prowadzili w tym secie właściwie od początku do końca. Już po kilku minutach, po trzech blokach z rzędu (na Gromadowskim i Ruciaku) uzyskali przewagę 7:3. Po błędzie przełożenia ręki przez siatkę Siltali i kontrze Gromadowskiego Polacy zbliżyli się do Finów na dwa oczka (9:11). Do remisu jednak udało się doprowadzić dopiero kilka minut później, kiedy fiński rozgrywający Mikko Esko pomylił się przy przebijaniu piłki na drugą stronę, a asa serwisowego posłał Łomacz (13:13). W kolejnych akcjach po raz kolejny na aut zaatakował jednak Gromadowski, a zablokowany został Kurek i Finowie odzyskali trzypunktowe prowadzenie (13:16). Kilka minut później, po dwóch autowych atakach Kunnariego ponownie był remis (16:16). Pomimo ogromnego zmęczenia obu zespołów, w końcówce więcej sił zachowali Finowie, którzy ostatecznie wygrali 25:22. Radość ze zwycięstwa przyćmiła im jednak kontuzja Kunnariego, który w końcówce seta prawdopodobnie skręcił staw skokowy. W piątej partii na boisku zastąpił go gracz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle - Tuomas Sammelvuo.

Tie-break czwartkowego spotkania rozgrywany był pod wyraźne dyktando biało-czerwonych. Co prawda przez pierwsze kilka akcji 5. seta walka toczyła się punkt za punkt, ale z każdą minutą Polacy uzyskiwali coraz większą przewagę. Przy zmianie stron prowadzili już 8:4. Przejście przez Kurka linii 3-go metra przy ataku na chwilę wybiło Polaków z rytmu gry, ale bardzo zmęczeni Finowie popełniali kolejne błędy i oddawali nam raz za razem punkty. Ostatecznie Polacy wygrali 3:2 i chociaż po raz pierwszy od kilku lat nie zagrają w Final Six LŚ, przynajmniej na koniec pozostawili po sobie dobre wrażenie.

Komentarze (0)