Koronawirus. Włochom wolno więcej. Andrea Anastasi wreszcie odwiedził mamę. "Byliśmy jak Romeo i Julia"

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Andrea Anastasi
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Andrea Anastasi

- Teraz we Włoszech można więcej, ale wciąż nam się przypomina o zachowywaniu dystansu czy noszeniu maseczek - mówi o sytuacji w swojej ojczyźnie były trener reprezentacji Polski w siatkówce mężczyzn Andrea Anastasi.

W tym artykule dowiesz się o:

W kraju, w którym od początku epidemii koronawirusa zachorowało ponad 210 tysięcy osób, a na COVID-19 zmarło prawie 30 tysięcy, od niedawna dzienna liczba zachorowań regularnie spada. Z tego powodu rząd zdecydował się na częściowe zniesienie wprowadzonych na początku marca surowych obostrzeń.

Od 4 maja Włosi znów mogą odwiedzać bliskich krewnych, wchodzić do parków oraz uprawiać aktywność fizyczną nie tylko w pobliżu własnego domu (choć muszą to robić w pojedynkę). Do pracy wrócili budowlańcy oraz osoby zatrudnione w produkcji. Z kolei sportowcy uprawiający dyscypliny zespołowe do treningów mają wrócić 18 maja.

Do wolności jeszcze daleko - nadal obowiązuje zakaz zgromadzeń oraz podróży między regionami bez ważnego powodu, szkoły pozostaną zamknięte do września. Pierwsze kroki Italii na długiej drodze powrotnej do normalności są jednak dobrym znakiem.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"

- Mam wrażenie, że najgorsze za nami. Zachorowań z każdym dniem jest mniej, a to bardzo ważne - mówi nam Andrea Anastasi, były selekcjoner reprezentacji Polski w siatkówce, który od połowy kwietnia przebywa w Poggio Rusco, niewielkiej miejscowości w Lombardii. - Restrykcje trzeba było w końcu trochę złagodzić, bo przecież ludzie muszą choć częściowo wrócić do normalnego życia - dodaje.

- Teraz można iść pobiegać, na rower, więcej osób może wychodzić do pracy. Wciąż się nam jednak przypomina o zachowywaniu dystansu, w telewizji ciągle o tym mówią [h2]("Jeśli kochasz Włochy, zachowaj dystans" - powiedział premier Włoch Giuseppe Conte; przyp. WP SportoweFakty), również o zakładaniu maski i rękawiczek, gdy idzie się do sklepu. Obowiązku zakładania maski przy każdym wyjściu z domu nie ma, ale i tak większość ludzi je nosi - wyjaśnia trener Verva Warszawa Orlen Paliwa.

Anastasi mieszka w Poggio Rusco w komfortowych warunkach - ma duży dom z ogrodem - ale gdy zaczęły obowiązywać łagodniejsze przepisy, natychmiast z nich skorzystał.

- Pojechałem na wycieczkę rowerową, jeździłem polnymi drogami pośrodku niczego. Szkoda, że nie ma tylu lasów, co na warszawskich Kabatach, które uwielbiam. Ale ta poniedziałkowa wycieczka i tak sprawiła mi ogromną radość. W końcu mogłem się trochę poruszać, popatrzeć na naturę. Widziałem dużo zwierząt - zajęcy, nutrii, różne gatunki ptaków. Było wspaniale, do domu wróciłem z wielkim uśmiechem na twarzy - opowiada były selekcjoner Biało-Czerwonych. I dodaje, że na pewno nie była to jego ostatnia wycieczka.

Trener, który doprowadził Polaków do jedynego w historii triumfu w Lidze Światowej (Sofia 2012), w końcu mógł też odwiedzić swoją 93-letnią mamę. Przez ostatnie miesiące rozmawiał z nią tylko przez telefon, teraz wreszcie spotkał się z nią twarzą w twarz, choć na wszelki wypadek zachował bezpieczny dystans.

- Byliśmy jak Romeo i Julia. Podszedłem do okna i jak Romeo u Szekspira zawołałem: "Julio, zejdź do mnie". Mama otworzyła okno i bardzo się ucieszyła, że mogła mnie zobaczyć - relacjonuje Anastasi. - Teraz staram się odwiedzać ją codziennie - dodaje.

59-letni szkoleniowiec ma nadzieję, że po złagodzeniu restrykcji jego rodacy nie zaczną się zachowywać tak, jakby wszystkie problemy już zniknęły i nadal będą uważać. Ale też, że nie dadzą się wirusowi zastraszyć. - Oczywiście trzeba być ostrożnym, ale jeśli mamy pewność, że jesteśmy zdrowi, nie powinniśmy całkowicie zatrzymywać naszego życia, drżąc przed chorobą. Przed grypą jakoś nie drżymy, nie siedzimy całą zimę w domu bojąc się, że ją złapiemy. Jeśli jesteśmy zdrowi, postępujemy rozważnie i ostrożnie, nie mamy się czego bać - uważa.

Czytaj także:
Serie A: Jan Kozamernik zawiedziony potraktowaniem siatkarzy we Włoszech. "To niemoralne i nieludzkie"
Bartosz Kurek czeka na pieniądze. "Liczę na zdroworozsądkowe podejście"[/h2]

Komentarze (0)