Słyszysz Andrzej Kowal i myślisz...? Oczywiście Asseco Resovia Rzeszów. To ikona klubu. Pracował tam jako asystent (2004-2007 oraz 2008-2011) oraz jako trener (2011-2018, w tym kilkumiesięczna przerwa w 2017 roku). 15 lat pracy z jedną drużyną. Faktem są sukcesy, czyli pięć medali mistrzostw Polski, srebro w Pucharze CEV oraz Lidze Mistrzów.
Pożegnanie z Rzeszowem było jednak gorzkie. Coś się wypaliło, po czterech kolejkach stracił zaufanie zarządu i Andrzej Kowal stracił posadę. Mimo tak wielu sukcesów w przeszłości, kibice nie pozostawili na nim suchej nitki. Od czterech sezonów, mimo ogromnego budżetu, Asseco Resovia Rzeszów nie stanęła na podium. Kryzys trwał dalej, ale już bez trenera Kowala.
Ten poczekał na odpowiednią ofertę i przejął ACS Volei Municipal Zalau. - Sama praca była trudna, bo doszedłem do zespołu, z którego odszedł trener i podstawowy atakujący, naszym zadaniem było walczyć o mistrzostwo. Ogólnie osiągnęliśmy wicemistrzostwo, co w przypadku gry z drugim atakującym, według mnie nie jest złym wynikiem - wspominał. Nie zdecydował się jednak na to, by pozostać w Rumunii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejsięwsporcie: co za przyjęcie piłki przez młodego Ukraińca! Nagranie podbija internet
- Nie dziwię się, że zagranicznym trenerom w Polsce pracuje im się łatwiej, bo ja tak właśnie się czułem w Rumunii, choć przecież też była presja wyniku - tłumaczył. Po kilku tygodniach od zakończeniu sezonu dość niespodziewanie został ogłoszony w MKS-ie Ślepsk Malow Suwałki. Beniaminku, który na przywitanie z PlusLigą miał problemy z halą. Obiekt był wybudowany, ale nie miał jeszcze wszystkich odbiorów, kiedy liga startowała. To jednak w niczym nie przeszkodziło.
Andrzejowi Kowalowi udało się skompletować bardzo ciekawy zespół, z liderami w postaci Nicolasa Szerszenia czy Bartłomieja Bołądzia, wspomaganych przez Kevina Klinkenberga i Andreasa Takvama. Szkoleniowiec od razu mówił, że celem jest utrzymanie. - Myślę, że najrozsądniejsza jest tu polityka małych kroków - odpowiadał pytany, czy to nie jest za niski cel.
Zdjęcie presji z siebie czy drużyny przyniosło efekty. To nie był zespół złożony z gwiazd, ale z utalentowanych zawodników, mieszanki młodości z doświadczeniem. To była ekipa, która przyciągała kibiców swoją efektowną grą, kiedy już nowa hala została otwarta. MKS Ślepsk zajął 9. miejsce, bo na tej pozycji znalazł się w momencie przerwania ligi. Istniała szansa na play-offy, gdyby nie pandemia koronawirusa. To wszystko jeszcze przed Andrzejem Kowalem i jego zawodnikami.
Wszyscy złośliwi, którzy twierdzili, że to nie jest dobry szkoleniowiec, a sukcesy odnosi tylko dzięki temu, że jego klub dysponuje bardzo wysokim budżetem, mogą spojrzeć na to inaczej. Być może formuła na linii Kowal - Resovia wyczerpała się i współpraca została zakończona za późno? Teraz to już przeszłość, a Andrzej Kowal buduje swój nowy rozdział na polskim biegunie zimna, w Suwałkach.
Czytaj też:
Siatkówka. Dwóch reprezentantów Polski w zespole dekady CEV!
Wielki powrót do Plusligi. Andrzej Kowal: Najrozsądniejsza jest polityka małych kroków