PlusLiga. To nie koniec transferów w Treflu Gdańsk. Klub ma zaklepanych kolejnych zawodników
Trefl Gdańsk w ostatnim tygodniu odpalił dwie bomby, ogłaszając transfery Mariusza Wlazłego i Mateusza Miki. Na tym jednak się nie skończy, bo klub z Trójmiasta ma zaklepanych kolejnych zawodników. Nowe twarze czekają na prezentację.
Poszukiwania przyjmującego trwają od kilku tygodni. Kadra byłaby zamknięta, gdyby Ruben Schott nie zdecydowałby się przystać na propozycję Indykpolu AZS Olsztyn. Niemiec nie chciał czekać na zatwierdzenie budżetu przez Radę Nadzorczą i opuścił Trefla. Władze klubu zachowują jednak zimną krew i nie chcą podejmować nerwowych ruchów. - Dajemy sobie czas, powoli przyglądamy się, co dzieje się na rynku. Obserwujemy zawodników - dodał prezes gdańszczan.
Już jakiś czas temu informowaliśmy, że w tym tygodniu powinny zostać przedstawione dwa nowe nazwiska. Gadomski potwierdził nasze wcześniejsze doniesienia. - Niedługo zostaną podane kolejne nazwiska zakontraktowanych zawodników. Akurat to zostawiam działowi marketingu, od tych ludzi to wszystko zależy. Mają wolną rękę w przedstawianiu nowych twarzy. Samemu Mariuszowi Wlazłemu bardzo spodobało się, że po zapowiedzeniu specjalną grafiką bomby transferowej został przedstawiony Mateusz Mika, a nie on. Marketing stopniuje napięcie i chce jak najlepiej 'ograć' każdą informację - podkreślił.
ZOBACZ WIDEO: Reprezentacja Polski siatkarzy pod wodzą Michała Winiarskiego? "To moje marzenie"W Treflu będzie trzech mistrzów świata z 2014 roku (Winiarski, Wlazły oraz Mika). Transfer Wlazłego jest motywacją dla najmłodszych. - Zadzwonił do mnie tata Karola Urbanowicza. W życiu nie myślał, że jego syn będzie grał w jednym zespole z ikoną tego sportu. Jest przeszczęśliwy. Dla młodych siatkarzy to dodatkowy bodziec, mogą przyglądać się grze Mariusza i uczyć się od niego w wielu kwestiach - podsumował Gadomski.
Zobacz także:
Mariusz Wlazły zaskoczył nawet prezesa Trefla Gdańsk. Dariusz Gadomski: Sam byłem w szoku [WYWIAD]
Mateusz Mika miał duży wkład w sukcesy Trefla Gdańsk. Przyjmujący mówi, że zależało mu na powrocie