Siatkówka. Polscy mistrzowie świata zaczną kadrowy sezon od meczów z Niemcami

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski

Na początek mecze z Niemcami, którzy mają wjechać do naszego kraju z zaświadczeniami, że są zdrowi. Spotkania odbędą się blisko granicy, żeby rywale - w obliczu obostrzeń - mogli przyjechać autokarem. Potem Polacy zagrają jeszcze z Finami i Estonią.

- Zagramy kilka spotkań. Wciąż czekamy na ich miejsca i daty. Chciałem trzech meczów, ale prezes Jacek Kasprzyk przekonał mnie do czterech - mówi nam Vital Heynen, selekcjoner naszej drużyny narodowej.

Te cztery spotkania jego drużyna rozegra pod koniec lipca, już po zakończeniu zgrupowania w Spale, które właśnie trwa (od 1 do 13 czerwca, potem kadrowicze wyjadą na dwa tygodnie i znów spotkają się 29 czerwca na kolejne 14 dni). W związku starano się, by były to wielkie siatkarskie klasyki, ale mimo prób nie udało się dojść do porozumienia z Serbami, z którymi chciał zmierzyć się Heynen, oraz z Rosjanami. Udało się jednak załatwić dla Biało-Czerwonych trzech solidnych przeciwników.

Mistrzowie w Zielonej Górze

Wyjątkowo krótki sezon reprezentacyjny Biało-Czerwoni rozpoczną od dwóch meczów z Niemcami, którzy szybko odpowiedzieli na propozycję PZPS-u i dogadali się z naszą federacją w ekspresowym tempie. Terminy spotkań to 22 i 23 lipca, miejsce - Zielona Góra.

ZOBACZ WIDEO: LSK bardziej prestiżowa? "Umowa z Tauronem wpłynie nie tylko na ligę, ale i na reprezentację"

Będą to pierwsze mecze męskiej kadry Polski w siatkówce w tym mieście od lipca 2012 roku, gdy rozegrano tam dziesiątą edycję Memoriału Wagnera. Spotkania w stolicy lubuskiego, blisko niemieckiej granicy to ukłon w stronę naszych przeciwników, którzy dojadą tam autokarem w kilka godzin.

Procedur bezpieczeństwa związanych z tymi meczami ma być sporo. Członkowie niemieckiej ekipy przyjadą ponoć do Polski z zaświadczeniem, że są zdrowi. Zgodnie z zaleceniami Głównego Inspektora Sanitarnego na terenie hali, w której mecze zostaną rozegrane, trzeba będzie cały czas nosić maseczki. Wyjątek stanowią tu zawodnicy, bo w siatkówkę w maseczce grać się nie da.

Spotkania mają zostać rozegrane bez udziału kibiców, choć jeśli pojawi się taka możliwość, PZPS będzie chciał, by wpuszczono niewielkie grupy fanów.

Zagrają miniturniej

Do Polski przyjadą także Finowie i Estończycy, z którymi w przyszłym roku wspólnie zorganizujemy mistrzostwa Europy. Najpierw związek porozumiał się z Finami, a że ci byli wcześniej umówieni na sparingi z Estończykami, przekonali ich, by też skorzystali z okazji zmierzenia się z aktualnymi mistrzami świata. Regulamin sanitarny i procedury bezpieczeństwa związane z przyjazdem Finlandii oraz Estonii będą najprawdopodobniej takie same, jak w przypadku sparingów z Niemcami.

Wciąż uzgadniane są inne kluczowe szczegóły miniturnieju z udziałem Polski, Finlandii i Estonii. Póki co nie ustalono miejsca, w którym mecze się odbędą ani ich konkretnej daty. Być może mecze odbędą się nie w weekend, a w środku tygodnia. Najbardziej prawdopodobne terminy to ostatnie dni lipca.

Być może do turnieju zostanie jeszcze dołączona czwarta drużyna, na przykład chętna do grania z Polakami Ukraina. PZPS na pewno by tego chciał, bo dla niego im więcej meczów, tym więcej pieniędzy uda się uratować ze sponsorskich budżetów.

Veto dla zawodów z udziałem czterech ekip może jednak postawić trener Heynen. Selekcjoner naszych siatkarzy chciał trzech sparingów, ostatecznie zgodził się na cztery. Jednak pięć spotkań w odstępie kilku-kilkunastu dni, w tym trzy rozgrywane zapewne dzień po dniu, może uznać za zbyt duże zagrożenie dla zdrowia zawodników, których organizmy po prawie trzech miesiącach bez treningów są słabsze i bardziej podatne na kontuzje.

Rosjanie chcieli, ale w sierpniu

Zanim udało się dojść do porozumienia z Niemcami, Finami i Estończykami, związek pracował nad sprowadzeniem do Polski męskiej i żeńskiej reprezentacji Rosji. Proponował format, w którym najpierw panowie graliby ze sobą dwa mecze w Gdańsku, a panie w Kaliningradzie, z kolei tydzień później zespoły zmieniły by lokalizacje.

Problemem okazały się jednak terminy. Polacy chcieli grać w drugiej połowie lipca, Rosjanie w sierpniu, ponieważ oni zgrupowania swoich reprezentacji zaczynają dopiero 7 lipca i będą potrzebowali czasu, żeby doprowadzić swoje drużyny do względnie "bezpiecznej" dla zdrowia zawodników i zawodniczek formy.

Sierpień to dla PZPS za późno, ponieważ wtedy kadrowicze będą już w klubach. Ci z polskich zespołów zaczną występy w letniej lidze czwórek na plaży, organizowanej przez Polską Ligę Siatkówki. Teoretycznie byłaby wtedy możliwość ściągnięcia zawodników z klubów na kadrę, ale wobec oficjalnego odwołania sezonu reprezentacyjnego już od 1 czerwca trwa sezon klubowy i to kluby decydowałyby, czy pozwalają siatkarzowi wyjechać, czy nie. Trzeba założyć, że większość z nich nie zgodzi się oddać swoich czołowych graczy miesiąc przed startem PlusLigi (rozgrywki ruszą 11 września).

Nie będzie meczu-symbolu

Na tapecie była również Serbia. To rywal, z którym bardzo chciał się zmierzyć trener
Heynen, widząc w polsko-serbskich starciach znaczenie symboliczne. - Trudno sobie wyobrazić lepszy mecz na restart siatkówki po pandemii. Wracamy do grania po kilku miesiącach i jako pierwsi mierzą się ze sobą mistrzowie świata oraz mistrzowie Europy - mówił nam belgijski selekcjoner Biało-Czerwonych.

Heynen rozmawiał o sparingach z trenerem Serbów Slobodanem Kovacem, federacje też się ze sobą kontaktowały, ale sprowadzenie mistrzów Europy do Polski jak na razie okazuje się bardzo trudne logistycznie. A jako że jesteśmy już po słowie z Niemcami, Finami i Estończykami, serbski temat zapewne całkowicie upadnie. Podobnie jak rosyjski - w tym przypadku poza różnymi oczekiwaniami co do terminów jest jeszcze jeden problem - koronawirus. W Rosji sytuacja epidemiologiczna wciąż nie wygląda dobrze, zachorowało już prawie 500 tysięcy osób.

Najpierw zagrają panie

Znacznie szybciej od mężczyzn, bo jeszcze w czerwcu do gry wróci nasza żeńska kadra - 30 czerwca i 1 lipca rozegra w Wałbrzychu dwa mecze z Czechami - w tym przypadku również bliskość polsko-czeskiej granicy ma znaczenie dla lokalizacji.

Wszystkie wymienione mecze naszych reprezentacji chce transmitować na żywo telewizja Polsat.

Tak czy inaczej zwykle długie i obfitujące w mecze drużyn narodowych siatkarskie lat w tym roku będzie wyjątkowo krótkie. Na wielkie emocje trzeba poczekać aż do przyszłego roku. Jest jednak i dobra dobra strona sytuacji, w której znalazła się cała siatkówka w wydaniu międzynarodowym. Regularnie narzekający na przeładowany terminarz spotkań siatkarze i siatkarki wreszcie mają czas, żeby odpocząć. Kibice odpoczną razem z nimi. Jeden spokojniejszy siatkarski rok na pewno da się wytrzymać.

Czytaj także:
Siatkówka. Michał Kubiak nie obawia się życia po karierze. Ma kilka pomysłów
PlusLiga. Mariusz Wlazły zaskoczył nawet prezesa Trefla Gdańsk. Dariusz Gadomski: Sam byłem w szoku [WYWIAD]

Komentarze (0)