PlusLiga. Mariusz Wlazły zaskoczył nawet prezesa Trefla Gdańsk. Dariusz Gadomski: Sam byłem w szoku [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Dariusz Gadomski
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Dariusz Gadomski

- Sam byłem w szoku, kiedy dowiedziałem się, że jest szansa na sprowadzenie Mariusza Wlazłego. Jego pozostanie w Bełchatowie było naturalne dla wszystkich - mówi WP SportoweFakty Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk.

[b]

Sebastian Zwiewka, WP SportoweFakty: Mariusz Wlazły na piątkowej konferencji prasowej został przedstawiony jako nowy siatkarz Trefla Gdańsk. Czy trudno było go namówić na transfer nad morze?
[/b]
Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk: Powiem tak - jak pojawiła się możliwość sprowadzenia tego zawodnika, to rozmowy przebiegły bardzo sprawnie. Później niestety przyszła pandemia i wszyscy musieliśmy czekać na zatwierdzenie budżetu przez Radę Nadzorczą. Mariusz cierpliwie czekał, inne kluby próbowały go podpytywać, ale było widać, że chce znaleźć się u nas. Podczas konferencji wyraźnie zaznaczył, że wiele aspektów przyciągnęło go do Gdańska. Same rozmowy nie były trudne.

Kiedy dostał pan informację, że ten utytułowany zawodnik będzie dostępny na rynku?

Pierwszy kontakt był na przełomie lutego i marca. Właśnie wtedy dostałem sygnał, że może pojawić się szansa na pozyskanie ikony polskiej siatkówki. Wszystko skończyło się dla nas szczęśliwie i mogliśmy pochwalić się tym transferem. Michał (Winiarski - dop. red.) też miał w tym duży udział, bo porozmawiał z Mariuszem. Ustaliliśmy warunki, jednak pandemia wszystko storpedowała i musieliśmy czekać na finalizację rozmów po zatwierdzeniu budżetu.

ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"

Chyba nikt nie spodziewał się takiego scenariusza. Gdy pojawiły się pierwsze informacje o odejściu Wlazłego z PGE Skry Bełchatów, to kibice byli w szoku.

Ja również się tego nie spodziewałem. Co roku każdy wiedział, że Mariusz kolejny sezon spędzi w PGE Skrze Bełchatów. Po prostu dla wszystkich było to naturalne. Nie ukrywam, że byłem w szoku, kiedy dowiedziałem się, że jest szansa na sprowadzenie go do nas. Jestem przeszczęśliwy, że Mariusz będzie grał dla Trefla Gdańsk. Umowę podpisze dopiero 1 lipca, jak wygaśnie jego kontrakt z obecnym pracodawcą.

Liczy pan na jeszcze lepszą frekwencję? Taka gwiazda musi być magnesem na kibiców.

Na pewno tak. W poprzednim sezonie byliśmy liderem, jeśli spojrzymy na frekwencję. Wydaje mi się, że z powodu transferu Mariusza oraz powrotu Mateusza Miki, nasza Ergo Arena będzie jeszcze bardziej zapełniona. Na pewno będziemy starali się jak najlepiej wykorzystać ten potencjał.

Od razu musimy zaznaczyć, że transfer Mariusza Wlazłego nie jest tylko chwytem marketingowym. Ten atakujący wciąż gra na najwyższym poziomie.

Pamiętajmy, że trener Winiarski buduje zespół, który ma walczyć na boisku. To on mówi, kto pasuje mu do koncepcji. Pojawiły się głosy, że ściągnął kolegę na emeryturę. Nie - nasz szkoleniowiec po prostu jest przekonany, że Mariusz zostawi całe swoje serce na boisku i będzie dawał z siebie 200 procent. Nikt nie ma prawa podważać jego umiejętności. Jesteśmy przekonani, że znacząco wzmocni naszą drużynę.

Podobnie można powiedzieć na temat Mateusza Miki. Odbuduje się po dwóch ostatnich przeciętnych sezonach?

Mateusz (Mika - dop. red.) jest symbolem drużyny. Pojawił się u nas po raz drugi w 2014 roku, razem z trenerem Anastasim. Kojarzony jest zatem ze wszystkimi sukcesami Trefla. Ostatnio miał problemy zdrowotne, ale ludzie pracujący w naszym sztabie potrafili postawić na nogi praktycznie wszystkich zawodników. Piotr Nowakowski przychodził z Resovii po swoich problemach z plecami i nie najlepszym sezonie, Wojtek Ferens trafił do Gdańska z Bydgoszczy w trudnym dla siebie okresie zdrowotnym i też został postawiony na nogi. Jestem przekonany, że przyjdą efekty pracy, którą Mika wykona i już wykonuje z całym sztabem. A następnie pokaże, że nie można go skreślać z listy topowych siatkarzy.

Wróćmy jeszcze do Mariusza Wlazłego. Budżet Trefla jest mniejszy, a do Gdańska zawitała wielka gwiazda.

Pieniądze były na ostatnim miejscu. Powiem tak - nie mamy wielkiego budżetu, ale Mariusz podkreślał, że ważne dla niego jest szkolenie młodzieży, bo chce, żeby jego syn mógł rozwijać się w strukturach Trefla. Ponadto, jesteśmy klubem rodzinnym, a klub tworzą ludzie, którzy tutaj pracują. Pieniądze są ważne, jednak w rozmowach wcale nie były najważniejsze. Nasz nowy zawodnik zmieścił się w zatwierdzonym budżecie, z czego jesteśmy zadowoleni.

Każdy prezes ma plan A, B, C, a nawet D. Nie zastanawiał się pan, czy nie będzie lepiej sprowadzić kogoś młodszego?

Mamy przecież jeszcze Kewina Sasaka, który cały czas się rozwija i wierzymy, że zrobi kolejny krok do przodu. Będzie mógł podpatrywać taką gwiazdę, co tylko i wyłącznie wpłynie na jego korzyść. Uważam, że wiele nauczy się od Mariusza. To dla niego gigantyczny bonus. Nic, tylko kontynuować ciężką pracę.

W sumie wydarzenia z poprzednich sezonów pokazały, że stawianie na młodych atakujących czasami mija się z celem. Zarówno Maciej Muzaj - jak i Bartosz Filipiak  - po roku gry pożegnali się z gdańskim zespołem.

Wielu zawodników potrafiło się u nas wypromować. Stworzyliśmy im dogodne warunki i mogli zrobić krok do przodu w swoich karierach. Jak przychodził Muzaj, to były głosy, że gdzieś się nie sprawdził, że jego głowa nie wytrzymuje. A gdzie jest teraz? To gwiazda ligi rosyjskiej i według mnie poleci na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie. Filipiak z kolei trafił do nas z drużyny, która plasowała się w dolnych rejonach tabeli. Nasz sztab zrobił z niego świetnego atakującego. Takie jest życie, młodsi siatkarze dostają dużo lepsze oferty i odchodzą do innych klubów. Wielokrotnie pokazywaliśmy, że potrafimy ich zastępować.

Dlaczego Mariusz Wlazły podpisze tylko roczny kontrakt?

W pewnym sensie wszyscy się poznajemy. Zmiana klubu w przypadku Mariusza jest dużym stresem. Nie ukrywajmy - przez siedemnaście lat grał w jednym klubie, znał każdy zakątek hali w Bełchatowie i ludzi tam pracujących. U nas jest wszystko inne, nowe. Będziemy na siebie patrzeć i się poznawać. Podchodzimy do współpracy z dużym spokojem. Zobaczymy, co życie przyniesie. Być może za rok przedłużymy umowę i zostanie w Treflu na dłużej. W tym przypadku nie stawiamy przed sobą długofalowych celów, tylko patrzymy na to, co jest tu i teraz.

Wlazły w sierpniu skończy 37 lat. W jego przypadku bardzo ważne będą przedsezonowe przygotowania.

W PGE Skrze Bełchatów pokazywał, że profesjonalnie podchodzi do swoich obowiązków. Z trenerem Winiarskim pracuje wspaniały sztab, więc jestem spokojny o jego dyspozycję. A poza tym tak doświadczony zawodnik też wie, jak należy się przygotować, zna swoje ciało.

Mariusz powiedział, że ważną kwestią przy wyborze klubu było zaufanie, wiara w jego możliwości i doświadczenie. Chwalił pana oraz trenera Winiarskiego. Widzi, że wspieracie go na każdym kroku.

Miło to słyszeć. Każda osoba, która przychodzi do klubu, ma moje wsparcie i zaufanie. Można było to dostrzec przed rokiem, gdy dołączył trener Winiarski. Mało kto wierzył, a ja powtarzałem, że jest to odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Michał na każdym kroku wspiera zawodników i nie ma żadnego wyjątku. Prawda jest taka, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku, jesteśmy jak jedna rodzina i tak każdy ma się czuć. W tym okresie transferowym nasz zespół opuściło pięciu siatkarzy - w tym jeden zakończył karierę. To budujące, że zawodnicy chcą zostawać w naszym klubie.

Straciliście dwóch liderów - Filipiaka oraz Halabę. Wymiana na Wlazłego i Mikę może wyjść wam nawet na plus. Ci zawodnicy są ograni w najważniejszych turniejach.

To bardzo doświadczeni zawodnicy, grali na najwyższym poziomie przez wiele lat. Muszę jednak podkreślić, że Paweł Halaba i Bartosz Filipiak dali nam w poprzednim sezonie dużo jakości, za co jestem im wdzięczny. Z każdym rozstajemy się z uśmiechem i w miłej atmosferze. Nie zamykamy przed nikim drzwi, pokazuje to przykład Mateusza Miki. Zmieniają drużyny, ale kiedyś możemy się jeszcze spotkać. Teraz można tylko gdybać, czy wyjdziemy na tym lepiej. Aczkolwiek doświadczenie Mariusza i Mateusza może być istotne w kontekście całych rozgrywek.

Negocjacje w tym roku były trudne?

Na pewno były specyficzne. Tak naprawdę to kluby rozpoczynają rozmowy z zawodnikami już w okolicach stycznia i lutego, czyli bardzo szybko. Negocjowaliśmy z siatkarzami, aby przedłużyli kontrakty, a później przyszła pandemia. Dostałem sygnał, że nie mamy podpisywać żadnych umów. Trzeba było przekonać zawodników i ich menadżerów, żeby poczekali na decyzję Rady Nadzorczej. To było mocno stresujące, bo każdy się bał, czy budżet będzie wystarczająco stabilny. Jesteśmy szczęśliwi, że wszystko dobrze się skończyło, choć sytuacja była inna niż zawsze.

Czy ktoś był niecierpliwy i odszedł do innego klubu?

Ruben Schott miał różne oferty i bał się dłużej czekać. Rozumiem go, każdy dba przede wszystkim o siebie. Nie mam pretensji, że wybrał propozycję innego klubu. Rozstaliśmy się w zgodzie, powiedzieliśmy sobie, że być może odchodzi tylko na rok. Życzę mu wszystkiego dobrego.

Czyli Niemiec natychmiast poinformował pana o swojej decyzji?

Od razu dostałem informację. W międzyczasie dostawał inne oferty i na jedną się zdecydował. Mieliśmy świetną komunikację z jego menadżerem przez cały czas. Trzymam kciuki za Rubena. Liczę, że będzie miał udany sezon.

Jaki będzie postawiony cel przed siatkarzami Trefla Gdańsk na sezon 2020/2021?

Zobaczymy, jak będą wyglądały składy innych drużyn. W tej chwili to wielka niewiadoma. Na razie mogę tylko powiedzieć, że nigdy nie stawialiśmy sobie konkretnych celów. Nawet, kiedy pracował u nas trener Anastasi. Michał Winiarski powtarza, że zawodnicy mają przychodzić na trening z uśmiechami na twarzach i gra w siatkówkę ma sprawiać im przyjemność. Kochają to robić, a wyniki przyjdą. Widzieliśmy to w poprzednim sezonie, walczyli o każdą piłkę. Takie podejście doprowadziło nas do Final Four Pucharu Polski i do pewnego miejsca w fazie play-off. Gdyby sezon został dokończony, mogliśmy pokusić się o niespodziankę. Nie chcemy narzucać zbędnej presji na drużynie.

Kluby powoli odkrywają karty. Jak ocenia pan ich ruchy kadrowe?

Asseco Resovia buduje ciekawy zespół. Sternicy Aluronu Virtu CMC Zawiercie z kolei wyciągnęli wnioski z poprzednich zmagań i doszło w tej ekipie do kilku roszad. Ciekawie wygląda też MKS Ślepsk Malow Suwałki. Cały czas groźna będzie VERVA Warszawa, stabilna jest Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Stal Nysa, która prawdopodobnie dołączy do PlusLigi, ogłosiła natomiast pozyskanie Zbigniewa Bartmana. Uważam, że PlusLiga będzie niesamowicie wyrównana. Siłę drużyn tradycyjnie zweryfikuje boisko.

Mieszanka młodości z doświadczeniem to recepta na sukces?

Na to pytanie lepiej odpowiedziałby trener. Myślę jednak, że tak. Doświadczeni zawodnicy dają spokój na placu gry, młodzi z kolei wprowadzają atut w postaci fantazji i szaleństwa. U nas proporcje zostały zachowane, wszystko powinno grać. Michał Winiarski ma dobry wpływ na postawę swoich podopiecznych. Wszyscy zrobili postęp i skorzystali na tej współpracy.

Zobacz takżePlusLiga. Dlaczego Mariusz Wlazły trafił do Trefla Gdańsk? Ikona polskiej siatkówki wyjaśnia powody
Zobacz także: PlusLiga. Mateusz Mika miał duży wkład w sukcesy Trefla Gdańsk. Przyjmujący mówi, że zależało mu na powrocie

Źródło artykułu: