Final Six LŚ: Kubańczycy górą w spotkaniu inaugurującym turniej finałowy

Turniej finałowy zainaugurował pojedynek grupy F, w którym zmierzyły się ze sobą dwie rewelacje tegorocznych rozgrywek Ligi Światowej - Argentyna oraz Kuba. Mimo że trwał on cztery partie, wynik w każdej odsłonie ulegał gwałtownym zmianom, przez co mecz nie był jednostronny. Argentyna mogła równie dobrze doprowadzić do tie-breaka, jednak końcówkę czwartego seta lepiej wytrzymała Kuba.

W tym artykule dowiesz się o:

Argentyna - Kuba 1:3 (22:25, 25:22, 24:26, 24:26)

Argentyna: Gabriel Adrian Arroyo, Gustavo Federico Scholtis, Rodrigo Daniel Quiroga, Alexandro Spacji, Guillermo Gabriel Garcia, Luciano De Cecco, Pablo Meana (libero) oraz Javier Filardi, Lucas Samuel Ocampo, Gustavo Federico Porporatto, Facundo Conte.

Kuba: Wilfredo Leon, Hidalgo Yoandi Leal, Durruty Osmany Camejo, Bozlueva Michael Sanchez, Aties Roberlandy Simon, Aguirre Rydel Hierrezuelo, Torres Kliber Gitierrez (libero) oraz Speek Odelvis Dominico, Carmenate Yoandri Diaz.

Pojedynek drużyn z Argentyny i Kuby zapowiadał się na mecz, który może zadecydować o tym, która z drużyn awansuje do półfinału Final Six Ligi Światowej. Ciężar, jaki z tego tytułu doskwierał zawodnikom obu reprezentacji, dało się wyraźnie odczuć. Zarówno Argentyńczycy, jak i Kubańczycy rozpoczęli ten mecz z dużą dozą ostrożności. Grali na "pół gwizdka", bojąc się o poważniejszy przestój, który spowodowałby utratę serii punktów. Dziwić mogła nawet strachliwa dyspozycja Kuby na zagrywce.

Mimo wszystko jednak pierwsze piłki należały do zwycięzców grupy C. Początkowo wypracowaną przewagę w postaci trzech oczek dowieźli oni do pierwszej przerwy technicznej (8:5). Argentyńczycy tracili do nich dystans przede wszystkim z powodu zachowawczych plasów i autowych ataków. Rzadko kiedy decydowali się na mocne zbicia, co dawało ich rywalom możliwość rozegrania kontry bądź też ustawienia szczelnego bloku, z jakiego przecież słyną. W międzyczasie trener Javier Weber próbował interweniować, prosząc o dwa czasy. Co prawda utrzymywały one jego team w poczuciu wspólnoty, gdyż wszyscy jego podopieczni stawali wówczas w kręgu, słuchając słów swojego siatkarskiego mentora, lecz nie przyniosły większego efektu. W środkowej fazie seta przeciwnicy Argentyńczyków odskoczyli im nawet na pięć (8:13), a chwilę później już siedem punktów (11:18). Na parkiecie swojego miejsca odnaleźć nie mógł dotychczasowy lider teamu - Gustavo Scholtis. W pewnym momencie jednak powrócił do dobrej dyspozycji, dzięki czemu rodacy polskiego szkoleniowca zdołali zmniejszyć swoją stratę do dwóch punktów (17:19). Ich starania na nic się jednak zdały przy atomowych zagrywkach Leona, które przesądziły o wyniku pierwszej partii (22:25).

Drugi set miał zgoła inny przebieg. Dobrą zmianę dali Javier Filardi, a także Lucas Samuel Ocampo, którzy poderwali swój zespół do walki. Początkowo utrzymywała się stosunkowo wyrównana walka punkt za punkt, lecz to właśnie sprytne serwisy pierwszego ze zmienników wyprowadziły Argentynę na prowadzenie 14:11. Chwilę później było już 18:15 dla Kubańczyków, wśród których prym wiedli przede wszystkim Simon i Leal. Reprezentacja kraju słynącego ze znakomitych cygar prowadziła do stanu 21:20. Później inicjatywę ponownie przejęli podopieczni Webera, którzy za sprawą wyśmienitych bloków doprowadzili do wyrównania stanu meczu.

Kolejne dwie odsłony tego starcia były jeszcze bardziej zacięte, przez co kończyły się grą na przewagi. Początkowo wydawało się, że w trzeciej partii Argentyńczycy pójdą za ciosem i wykorzystają nieporadność w grze swoich rywali. Wszystko potoczyłoby się pewnie po ich myśli, gdyż przez pierwszą połowę seta utrzymywali bezpieczną przewagę, lecz wtedy przypomniał o sobie Leon. Gdy tylko stanął w polu serwisowym, sympatycy teamu Webera zamarli. Zgodnie z oczekiwaniami, rozjuszony słabą postawą kubańskiego teamu i swoimi prostymi błędami, całą złość wyładował na zagrywce. Tym samym udowodnił wszystkim, iż nie bez kozery został najlepszym serwującym fazy grupowej rozgrywek World League. Jego potężne ataki, bo tak już można nazywać serwisy w wykonaniu młodziutkiego Kubańczyka, zachwiały równowagą w secie. Mimo ogromnych chęci reprezentantów Argentyny, nie udało im się już powrócić do dobrej gry. Ostatecznie Kuba zwyciężyła w trzeciej partii 26:24.

Prowadzenie w secie czwartym ponownie sukcesywnie się zmieniało. Na przemian przewagę uzyskiwali Argentyńczycy i ich rywale z Kuby. Kiedy wyważona gra i efektywna postawa w polu serwisowym zawodników Javiera Webera pozwoliły im na zbudowanie czteropunktowego dystansu do walecznych przeciwników (16:12), mogło się wydawać, iż tie-break będzie nieunikniony. Jednak serią fantastycznych bloków popisali się wtedy Camejo oraz Simon, czym dali swojej reprezentacji prowadzenie 22:21. Od tej chwili toczyła się zacięta walka o każdą piłkę. Prym wśród Argentyńczyków wiódł Scholtis, zaś atak u Kubańczyków rozkładał się na kilku siatkarzy. Decydujące ciosy zadali jednak zwycięzcy grupy C, którzy popisali się dobrą obroną i skutecznymi kontratakami, dzięki czemu są już niemalże jedną nogą w półfinale.

Wśród kadrowiczów Argentyny tradycyjnie już najlepiej zaprezentował się Gustavo Scholtis. Dobre zmiany dali też Lucas Samuel Ocampo i Javier Filardi. Nie wystarczyło to jednak na rosłych osiłków z Kuby, których do zwycięstwa poprowadził dobrze tego dnia dysponowany rozgrywający Aguirre Rydel Hierrezuelo. Oprócz niego wyśmienicie zaprezentowali się także Leon oraz Leal.

Komentarze (0)