[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Dlaczego PlusLiga, dlaczego VERVA Warszawa?[/b]
Angel Trinidad del Haro, rozgrywający reprezentacji Hiszpanii i nowy gracz VERVY Warszawa Orlen Paliwa, były mistrz Hiszpanii, Belgii i Francji: To była łatwa decyzja. Polska liga jest jedną z najlepszych świecie, a klimat jaki panuje wokół siatkówki to szaleństwo. Byłem u was kilka razy, widziałem co się działo w czasie mistrzostw Europy w 2017 roku i na meczach Ligi Mistrzów. Polscy kibice siatkarscy są prawdopodobnie najlepsi na świecie. Poza tym będę pracował z Andreą Anastasim, który dla hiszpańskiej siatkówki jest legendą. W 2007 roku to właśnie on doprowadził naszą reprezentację do mistrzostwa Europy. Chwilami wciąż nie mogę uwierzyć, że w Warszawie moim trenerem będzie ten gość.
Gra w Polsce była twoim marzeniem?
Właśnie tak. Gdy jako młody chłopak zobaczyłem grę Miguela Angela Falaski na mistrzostwach Europy, z miejsca stał się on moim bohaterem i idolem. Oglądałem jego mecze w Bełchatowie, potem w 2015 roku grałem przeciwko Skrze w Lidze Mistrzów, gdy Falasca był jej trenerem. Chcę być jak Miguel Angel, chcę zdobyć tytuł mistrzowski w tym samym kraju, w którym on występował.
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Dobrze pamiętasz wasze spotkanie przeciwko Biało-Czerwonym w czasie mistrzostw Europy 2019, na które przyszło sześć tysięcy polskich kibiców? A to było przecież w Holandii, w Apeldoorn.
Pewnie. Wszyscy w drużynie zapamiętaliśmy to spotkanie. Zwłaszcza młodsi gracze, którzy pierwszy raz pojechali na mistrzostwa i pierwszy raz widzieli takie tłumy na siatkówce. To co się działo, robiło wrażenie. Kibice robili taki hałas, że nie słyszeliśmy gwizdków sędziego. Ale cieszyliśmy się, że możemy zagrać w takich okolicznościach. Nie spotyka nas to codziennie. Chcielibyśmy, żeby w Hiszpanii siatkówka była popularniejsza, staramy się o to, ale piłka nożna zawsze będzie u nas najważniejsza. Może jednak kiedyś uda nam się doprowadzić do tego, żeby na nasze spotkanie przyszło kilka tysięcy osób ubranych w reprezentacyjne koszulki. Mamy jednak wielką konkurencję, bo w każdym popularnym sporcie są dobrzy hiszpańscy sportowcy. Futbol, koszykówka, piłka ręczna, motorsport, tenis. W rywalizacji z tymi wszystkimi gwiazdami trudno jest zdobyć zainteresowanie kibiców i mediów.
W takim razie dlaczego ty wybrałeś mało popularną w Hiszpanii siatkówkę?
Wcześniej próbowałem innych sportów, przede wszystkim koszykówki. Jako dzieciak byłem w juniorskiej drużynie Unicaja Malaga. Jednak już jako 10-11 latek miałem treningi pięć razy w tygodniu i musiałem każdego dnia dojeżdżać na nie 60 kilometrów. W końcu dałem sobie z tym spokój, a potem razem z moim starszym bratem wzięliśmy się za siatkówkę. Krok po kroku szedłem w tej dyscyplinie do przodu i tak doszedłem do Warszawy.
Przyjedziesz do niej w dobrej formie? W ostatnich tygodniach możliwości treningowe na pewno miałeś ograniczone.
To prawda, na pewno nie będzie to taka dyspozycja, jak przed wstrzymaniem wszystkich siatkarskich rozgrywek. U nas w Hiszpanii możemy trenować dopiero od trzech tygodni, wcześniej sytuacja w kraju była naprawdę zła. Ja zacząłem swoje przygotowania przed dwoma tygodniami. Na początku mięśnie bolały, ale już nie bolą. A to znaczy, że zbliża się czas na poważniejsze treningi.
Powiedziałeś, że sytuacja w Hiszpanii była zła. Trudno określić to inaczej, gdy na COVID-19 zachorowało u was prawie 300 tysięcy osób, a zmarło prawie 30 tysięcy. Co czułeś, gdy patrzyłeś jak twój kraj cierpi?
To było naprawdę trudne. Cierpiały i umierały przede wszystkim osoby starsze, koronawirus uderzył w wiele hiszpańskich domów opieki. Znam ludzi, którzy mieli tam rodziców czy dziadków. Kiedy kogoś tracili, nie mogli go nawet pożegnać. W szczycie pandemii ludzie byli przerażeni, ale teraz kraj zaczyna odżywać, choć wciąż nie jest łatwo. Trzeba zachowywać dystans, nosić maseczki w komunikacji miejskiej, dezynfekować ręce przy każdej sposobności. Można już przemieszczać się między prowincjami, co jeszcze dwa tygodnie temu było niemożliwe, ale ludzie boją się podróżować. Kilka dni temu otwarto na przykład granice dla turystów z zagranicy, bo gospodarka Hiszpanii w dużym stopniu opiera się właśnie na turystyce. Odbudowanie się po tym, co zrobił z krajem wirus, otrząśnięcie się z cierpienia jakie spowodował, na pewno zajmie sporo czasu. Mamy jednak nadzieję, że wrócimy do normalności.
Czy koronawirus dotknął cię osobiście?
Na szczęście nie. Cała moja rodzina ma się dobrze. Był jednak czas, że żyliśmy w napięciu, ponieważ część moich bliskich pracuje w szpitalu. Baliśmy się, że zachorują, ale udało im się uniknąć zakażenia.
Jak wyglądało twoje życie w czasie pandemii?
Było nudne. Choć nudne to chyba nie jest dobre słowo. Brzmi samolubnie, gdy mówimy o okresie, gdy inni ryzykowali życiem, żeby kraj był bezpieczny. Chodzi mi o to, że jestem przyzwyczajony do codziennych treningów, do meczów, podróży. Do pewnej rutyny. Odejście od niej było trudne dla mojej psychiki. Sport stanął, więc zająłem się studiami i jakoś dałem radę. Studiuję księgowość, jestem na pierwszym roku. Jeszcze przed przyjazdem do Warszawy czeka mnie kilka egzaminów. Staram się inwestować w swoją przyszłość, żeby móc wybrać, co chcę robić po zakończeniu kariery. Wystartowałem na przykład z własną marką odzieżową, Sondres. Robimy ubrania typu urban style. Bluzy z kapturem, koszulki, plecaki. W Hiszpanii nasze produkty przyjęły się dobrze. Mam nadzieję, że w Polsce też je polubicie.
A poleciłbyś teraz Polakom wakacje w Hiszpanii? Na przykład w Marbelli, nadmorskim kurorcie, z którego pochodzisz. Jest tam teraz bezpiecznie?
Nie znam wszystkich warunków, jakie nasz rząd stawia przed zagranicznymi turystami, ale do Marbelli na pewno warto przyjechać. Jeśli będziecie stosować środki ostrożności, o których wcześniej mówiłem, będziecie bezpieczni i się wam spodoba. A w moim rodzinnym mieście jest naprawdę pięknie. Mamy morze, piękne słońce przez cały rok i dobre jedzenie. Góry też są niedaleko, jakieś 20 minut jazdy samochodem. Jak ktoś potrzebuje rozrywek dużego miasta, do Malagi ma tylko 40 kilometrów. No i w Marbelli mamy unikalny mikroklimat, który sprawia, że nie jest tak gorąco, jak w całej Andaluzji. To świetne miejsce do życia. Jak skończę grać w siatkówkę, na pewno tam zamieszkam.
Do przyjazdu do Marbelli zachęcasz, a do przyjazdu do Hiszpanii w ogóle?
Do Madrytu może nie, bo tam koronawirus uderzył najmocniej, ale na południe kraju już tak. W Marbelli na sto procent będzie się wam podobało.
Chciałem jeszcze zapytać o filmiki motywacyjne, które zamieszczasz na Instagramie. Dlaczego to robisz?
To była seria związana ze startem marki Sonders. Pierwszy film przedstawia filozofię, jaka za nią stoi. Często się zdarza, że po meczach młodzi ludzie pochodzą do mnie i pytają co powinni zrobić, żeby znaleźć się w tym miejscu, w którym ja jestem. Grać dla reprezentacji, dla dobrego klubu. Mnie to rusza, bo sam kiedyś byłem tam, gdzie oni. Jako młody człowiek często masz wątpliwości, obawy. Chciałem przekazać takim osobom, że wątpliwości są normalne, że wszystko z nimi w porządku i mają wszystko, żeby osiągnąć swoje życiowe cele.
Jak zmotywowałbyś tych, którzy są przytłoczeni pandemią i jej skutkami?
To trudne pytanie, bo są osoby, które ucierpiały znacznie bardziej niż ja i trudno jest mi zrozumieć ich sytuację, wczuć się w nią. Mogę powiedzieć tyle, że życie zawsze toczy się dalej, a czas leczy rany. Teraz musimy myśleć pozytywnie i robić co możemy, żeby zatrzymać pandemię lub jak najbardziej ją ograniczyć.
Czytaj także:
Katarzyna Skorupa: Prezydent mną straszy i mnie odczłowiecza. Czuję się urażona [WYWIAD]
Karuzela transferowa nadal się kręci. Nowy środkowy w PGE Skrze, rekordzista PlusLigi w ZAKSIE