Kontuzja koleżanki sprawiła, że ciążyła na niej duża odpowiedzialność. "To było dla mnie ogromne wyzwanie"

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Alicja Grabka
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Alicja Grabka

Sezon dla biało-czerwonych dobiegł końca. - Na pewno był on dziwny, musiałyśmy przechodzić testy, miałyśmy krótką kwarantannę. To z pewnością odbijało się na naszej psychice - mówi Alicja Grabka, która dwukrotnie poprowadziła Polki do zwycięstwa.

W tym artykule dowiesz się o:

W środę w Łódź Sport Arenie im. Józefa Żylińskiego oglądaliśmy zupełnie inną reprezentację Polski, niż w pierwszym meczu ze Szwajcarkami. Biało-czerwone koncertowo rozegrały trzy sety. Małą skazą na tym rezultacie okazała się porażka w dodatkowej partii.

- Po wtorkowym meczu postawiłyśmy sobie za cel, aby wyjść na boisko trochę bardziej skoncentrowane i uśmiechnięte. Mimo wszystko uważam, że nadal był to występ znacznie poniżej naszych możliwości. Nie wiem dlaczego tak się stało, być może jest to efekt zmęczenia długim zgrupowaniem albo trema, która na pewno towarzyszy wielu debiutantkom - powiedziała po ostatnim starciu sezonu kadrowego Alicja Grabka.

Trener Jacek Nawrocki zdecydował się do samego końca trzymać swoje zawodniczki w niepewności, nie zdradzając im jakie były przedmeczowe ustalenia. - Nie wiedziałyśmy tego, że obie ekipy umówiły się na cztery sety, ale domyślałyśmy się, że zapadła taka decyzja. Taki sam scenariusz miał jeden z meczów w Wałbrzychu, który również zakończył się w trzech odsłonach, a potem rozegrałyśmy dodatkową partię - zauważyła rozgrywająca DPD Legionovii Legionowo.

ZOBACZ WIDEO: Siatkówka. Polska - Niemcy. Powrót po 4 miesiącach przerwy. "Pierwsze akcje były na wciśniętym sprzęgle"

Polki w czasie dwóch zgrupowań rozegrały cztery mecze towarzyskie i choć na żadnym z nich nie pojawili się kibice, była to dobra namiastka regularnego sezonu kadrowego.

- Prezes Kasprzyk uświadomił nam, że byłyśmy pierwszą reprezentacją na świecie, która w trakcie pandemii rozegrała międzynarodowy mecz. Na pewno był to dziwny sezon, musiałyśmy kilkukrotnie przejść testy, miałyśmy krótką kwarantannę. To z pewnością odbijało się na naszej psychice. Nietypowe było samo przygotowanie do zgrupowania, trzeba było sobie radzić z zamkniętymi siłowniami. W pewnym okresie nie można było nawet biegać, a przecież formę trzeba było utrzymać - przypomniała Grabka.

Brak imprezy docelowej spowodował, że ostatnie miesiące były doskonałym poligonem doświadczalnym i przeglądem potencjalnych następczyń czwartej drużyny ostatnich mistrzostw Europy.

- Cieszymy się, że doszło do tego zgrupowania, bo jesteśmy w grupie 16 zawodniczek, która miała szansę zacząć roztrenowanie wcześniej. Myślę, że po tak długiej przerwie, trwającej już od marca, było to naprawdę cenne - dodała krakowianka.

Alicja Grabka w meczach ze Szwajcarkami musiała znaleźć wspólny język z debiutantkami - Pauliną Damaske i leworęczną Karoliną Drużkowską. Jak trudne było to zadanie?

- Dla mnie było to ogromne wyzwanie, bo niefortunna kontuzja Julki (Nowickiej - przyp. red.) sprawiła, że musiałam przejąć rolę pierwszej rozgrywającej. Z kilkoma dziewczynami z tej kadry nie miałam szans dłużej pograć, musiałyśmy się poznać. Tak naprawdę zaczęłyśmy trenować w takim zestawieniu tydzień temu.

Zobacz również:
Karolina Drużkowska odkryciem łódzkich sparingów? "Im dalej w las, tym grało mi się lepiej"
Siatkówka. Polska - Szwajcaria. Paulina Damaske: Nazwisko zobowiązuje, ale idziemy z siostrą różnymi drogami

Komentarze (0)