[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Przed nami najciekawszy sezon PlusLigi w całej jej historii?[/b]
Michał Mieszko Gogol, trener PGE Skry Bełchatów, II trener siatkarskiej reprezentacji Polski: Moim zdaniem nasze rozgrywki z każdym rokiem robią się coraz lepsze i teraz też tak będzie. Wydaje się, że teraz poziom się wyrównał, mamy coraz więcej mocnych ekip. Pandemia sprawiła, że w Polsce pojawiło się kilka głośnych nazwisk, najgłośniejszych w ostatnich latach. Dlatego spodziewam się, że liga będzie ciekawa i bardzo wymagająca dla każdego klubu.
Pandemia koronawirusa to taki czas, w którym więcej znanych siatkarzy chce grać w Polsce?
Duża część zawodników stawia teraz na stabilizację. Tak wybiera miejsce pracy, żeby czuć się bezpiecznie. A Polska pokazała, że zależy jej na siatkówce. Jako pierwsza wznowiła rozgrywki międzynarodowe. Nasze mecze z Niemcami w Zielonej Górze obserwował cały siatkarski świat. Każdy z członków sztabu kadry dostał wtedy dużo wiadomości od kolegów z całego świata, którzy byli pod wrażeniem, że Polska stanęła na wysokości zadania i jako pierwsza zorganizowała oficjalne mecze towarzyskie. Po tych wiadomościach było widać, że daliśmy ludziom siatkówki dużo radości i nadziei na to, że u nich ten sport też niedługo wróci. Koledzy pisali do mnie: "Wow, naprawdę gracie! W końcu się udało!".
Staliśmy się krajem, który w naszej dyscyplinie wyznacza standardy. Inni patrzą, jak teraz robi się u nas siatkówkę i starają się na nas wzorować. Teraz już od dłuższego czasu głośno się u nas rozmawia jak zorganizować ligę, jak zminimalizować liczbę zakażeń. Mamy opracowany plan A, B i C na przeprowadzenie rozgrywek od początku do końca. To pokazuje, że bardzo tego chcemy. Ryzyko zakłócenia sezonu jest u nas mniejsze, niż w innych krajach. I dlatego ci gracze, którzy w normalnej sytuacji woleliby pewnie grać gdzie indziej, przyjechali do nas.
ZOBACZ WIDEO: ZAKSA zdobyła Superpuchar Polski. Zatorski: Cieszymy się z każdego trofeum, nie chcemy osiadać na laurach
Czyje ruchy wydały się panu szczególnie interesujące?
Ciekawy zespół zbudowało Zawiercie. Ściągnęli szóstkowego reprezentanta Brazylii Flavio Gualberto, świetnego argentyńskiego rozgrywającego Maxa Cavannę, czy Amerykanina Garretta Muagututię, który pod nieobecność Taylora Sandera był podstawowym graczem kadry USA. Do tego dodajmy kilku bardzo dobrych Polaków. Na papierze to bardzo mocny zespół, a mówimy przecież o zespole, którego nie wymienia się wśród kandydatów do medali. Takich przykładów jest zresztą więcej. Na przykład Czarni Radom, też nie uważani za jednego z faworytów ligi, sprowadzili kapitana reprezentacji Bułgarii Wiktora Josifowa i Brazylijczyka Lucasa Loha, który grał w finale mistrzostw świata. To dużo mówi o sile naszej ligi i potwierdza moje słowa, że nowy sezon zapowiada się bardzo ciekawie.
Najbardziej znany nowy zawodnik trafił do pana zespołu. Takiej zagranicznej gwiazdy jak Taylor Sander chyba jeszcze w PlusLidze nie było.
Tylko że na razie Taylor nie jest jeszcze gotowy do grania. Musi odbudować swój bark, potem wrócić do normalnego rytmu treningowego, potem meczowego. Ma ogromny potencjał, ale najpierw musi być zdrowy. Cieszę się, że taki zawodnik wybrał PlusLigę, choć z drugiej strony uważam, że nie umiemy docenić naszych mistrzów świata. Na Bartosza Kwolka, Piotra Nowakowskiego, Andrzeja Wronę czy na Aleksandra Śliwkę nie patrzymy jak na gwiazdy ligi. Jestem przekonany, że taki Bartek Kwolek byłby znacznie bardziej poważany, gdyby wrócił grać do Polski po dwóch sezonach we Włoszech, gdzie na pewno świetnie by sobie poradził. Bardzo się dziwię, że ludzie podchodzą z taką rezerwą do naszych siatkarzy. Fajnie, że mamy bardzo dobrych obcokrajowców, ale uważam, że powinniśmy bardziej doceniać swoich. Oni są wielką wartością PlusLigi i stanowią o jej sile.
Zapoznał się pan już z protokołem bezpieczeństwa opracowanym na nowy sezon przez Polską Ligę Siatkówki?
Tak. Oczywiście szanuję przedstawione w tym dokumencie pomysły, ale to tylko teorie, a dla mnie najważniejsza jest praktyka. Żaden plan nie da nam stuprocentowej gwarancji, że nie zakazimy się koronawirusem. Musimy po prostu zachowywać się odpowiedzialnie, minimalizować ryzyko zakażenia i pamiętać o tym, że dbamy nie tylko o siebie i swoje rodziny, ale też o inne kluby PlusLigi, o przyszłość ligi i całej naszej dyscypliny. Przez wirusa staliśmy się jedną rodziną. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku, bo jeżeli rozgrywki staną, wszyscy na tym stracą.
"Krytyczny plan" dla PlusLigi zakłada, że wszystkie drużyny zostaną skoszarowane w jednym miejscu. Wyobraża pan sobie taki scenariusz?
Wyobrażam sobie, rozmawialiśmy o tym z prezesem Konradem Piechockim. Uważam, że jeżeli bylibyśmy postawieni pod ścianą i trzeba by nas było gdzieś skoszarować, najrozsądniejszym rozwiązaniem byłyby dwutygodniowe zjazdy. W tym czasie rozgrywalibyśmy pięć kolejek, potem byłyby dwa tygodnie przerwy i w tym czasie drużyny występujące w europejskich pucharach mogłyby rozgrywać mecze Ligi Mistrzów czy Pucharu CEV. Po meczach pucharowych kolejny zjazd i kolejne pięć kolejek. Wydaje się proste, ale tak naprawdę proste nie jest, bo przecież w miejscu zjazdu trzeba by było zapewnić czternastu drużynom zakwaterowanie, miejsce do treningu w hali i siłowni. Jednak takie rozwiązanie uważam za ostateczność, za plan D, który będzie trzeba wdrożyć dopiero wtedy, kiedy przez wirusa naprawdę nie będzie się dało grać w innym systemie.
A co zakłada plan A? Jeśli jeden z graczy PGE Skry zachoruje, na kwarantannę trafi tylko on, czy cała wasza drużyna?
Trwa dyskusja na ten temat, na dniach powinno się wyjaśnić, jaka będzie procedura w takim wypadku. Tylko tak sobie myślę, że jeżeli kwarantanną będą obejmowani tylko pojedynczy zawodnicy, może to wpływać na wyniki spotkań. Jeśli w jakimś zespole z powodu zachorowania wypadnie kluczowa postać, a pozostali będą nadal trenowali i rozgrywali mecze bez niego, to przy większej liczbie takich przypadków sportowy obraz ligi będzie zaburzony.
Cały sezon PlusLigi bez choćby jednego zachorowania wśród zawodników i trenerów jest możliwe?
Wydaje mi się, że to scenariusz, który będzie bardzo trudny do zrealizowania.
Poza ligą będą jeszcze europejskie puchary. One mogą okazać się jeszcze trudniejsze do przeprowadzenia?
To może być wyzwanie, tak jak dla CEV, jak i dla klubów. Trzeba będzie zachować wzmożoną czujność. Czeka nas sporo podróżowania, w obrębie strefy Schengen, ale też poza nią, na przykład do Turcji. Będziemy latać rejsowymi samolotami, bez wpływu na to kto jeszcze znajdzie się na pokładzie. Zwiedzimy dużo lotnisk, hoteli. To wszystko zwiększa ryzyko zakażenia koronawirusem. No i pamiętajmy, że w każdym kraju obowiązują inne obostrzenia i przed każdą podróżą będziemy musieli się z nimi zapoznać.
Powiedział pan, że od teorii funkcjonowania ligi dużo ważniejsza będzie praktyka. Pierwsze kilka tygodni będzie pana zdaniem kluczowe?
Myślę, że tak. Jak już nauczymy się żyć w tej nowej rzeczywistości, później będzie już łatwiej.
Dla PGE Skry cel na sezon od lat jest ten sam - mistrzostwo Polski.
Zawsze mierzymy w tytuł, ale na razie nie wybiegamy tak daleko w przyszłość. Na razie kilku zawodników musi wyleczyć kontuzje, znaleźć zdrowie. A cały zespół - wytrwać w tym zdrowiu do końca rozgrywek. To jest w tej chwili najważniejsze.
Czytaj także:
Zenit Sankt Petersburg wykluczony z Pucharu Rosji. Epidemia koronawirusa w zespole
Bartosz Bednorz przypomniał Zenitowi Kazań czasy Leona. Udany debiut Polaka w Rosji