Już 31 sierpnia w kieleckiej Hali Sportowo-Widowiskowej MOSiR rozpocznie się pierwszy turniej World Grand Prix z udziałem Polek. Biało-czerwone pod wodzą Jerzego Matlaka wystąpią w grupie B. W piątek, sobotę oraz niedzielę staną w szranki kolejno z Tajkami, Holenderkami i Japonkami. Równolegle z turniejem w stolicy województwa świętokrzyskiego odbędą się także dwa inne, w których zagrają grupy A oraz C. Nas jednak najbardziej interesować będą mecze Polek.
Brak jasno określonych faworytek
Rywalizacja w Hali Sportowo-Widowiskowej MOSiR w Kielcach zapowiada się niezwykle ciekawie, gdyż żadna z drużyn nie wysuwa się w sposób zdecydowany na czoło stawki. Rozgrywki World Grand Prix 2009 dopiero zostaną zainaugurowane, dlatego faworytki można próbować wskazywać tylko i wyłącznie na podstawie sparingów lub też zmian kadrowych, jakie w nich zaszły. Jednak patrząc na zestawienie drużyn, jakie wystąpią przed kieleckimi kibicami, trudno jest wskazać zespół, który może zdominować turniej grupy B.
Jeszcze do niedawna mogliśmy się spodziewać, że to polska reprezentacja pod batutą Jerzego Matlaka będzie musiała udźwignąć ciężar gry pod presją. Owszem, ciśnienia z pewnością nie zabraknie, szczególnie we własnej hali, lecz nie powinno być ono tak uciążliwe. Gdyby jednak biało-czerwone w międzyczasie nie rozegrały rzeszowskich kwalifikacji do mistrzostw świata 2010 w Japonii, w których zaprezentowały się dosyć marnie, choć awans został oczywiście wywalczony, to uważane by teraz były za niekwestionowane faworytki do wygrania wszystkich trzech czekających je konfrontacji.
Tymczasem pierwsze miejsce w grupie zająć mogą zarówno Polki, jak i Holenderki lub Japonki. Jedynie reprezentacja Tajlandii może w pewien sposób odstawać od stawki. Przypomnijmy, że Tajki zajęły w zeszłorocznych rozgrywkach zaszczytne miejsce jedenaste (w grupie dwunastu ekip). Ktoś mógłby jednak powiedzieć, że polskie kadrowiczki uplasowały się tylko jedno oczko wyżej, lecz mimo wszystko nie można porównywać składu, jaki zagrał w przedolimpijskich rozgrywkach, z obecnym. Zmieniły się bowiem nie tylko siatkarki, ale też przede wszystkim szkoleniowiec. Marco Bonitta, poprzednik Jerzego Matlaka, przestał pracować z biało-czerwonymi dopiero po Olimpiadzie w Pekinie.
Wracając jednak do zawodniczek, które mogą w Kielcach zgarnąć całą pulę, wydaje się, iż pozytywnie zaskoczyć nas powinny i Holenderki, i zawodniczki z Kraju Kwitnącej Wiśni. O ile o sile ekipy Oranje nikt nie musi chyba nikogo przekonywać, gdyż mając w składzie choćby Manon Flier lub Kim Staelens, można celować w najwyższe lokaty, to przebudowany team japoński wcale nie musi walczyć z ekipą Tajlandii tylko o miejsce trzecie. Wprawdzie już kilkukrotnie, w turnieju w Montreux lub w Pucharze Piemontu, polskie reprezentantki pokonały zgrywające się dopiero ze sobą Japonki, ale w meczach o stawkę ich gra może się okazać dużo lepsza.
Potencjał skrywający się w poszczególnych zespołach
Na każdą z drużyn powinno się zwrócić szczególną uwagę z powodu określonych zalet. Nigdy nie jest tak, że w postawie danej reprezentacji nie można znaleźć najmniejszego choćby plusa. Tym samym wszystkie cztery teamy, jakie zobaczymy w Kielcach, dysponują swoimi atutami. Nie da się oczywiście wymienić wszystkich z nich, lecz pokrótce warto chyba scharakteryzować cechy, które mogą w Kielcach przeważyć o tym, która z ekip zapisze na swoim koncie najwięcej oczek.
Z pewnością na chwilę obecną polski zespół dysponuje ogromnym potencjałem w bloku. W składzie Polek znajdują się przecież wysokie i niezwykle skoczne siatkarki, między innymi środkowe Katarzyna Gajgał oraz Maja Tokarska. Także i obdarzonym nieco gorszymi warunkami fizycznymi zawodniczkom trudno odmówić specyficznego "czucia" w bloku. Nieco niższa, lecz równie efektywna w starciach na siatce jest przecież niedoceniana przez wielu szkoleniowców Dorota Pykosz, która w jednym z przedsezonowych turniejów towarzyskich zdobyła tytuł najlepszej blokującej. Na korzyść polskich siatkarek działają także stabilizacja i spokój, jakie zapewnia im nowy trener. Jerzy Matlak kojąco wpłynął na polską reprezentację, która po ostatnich igrzyskach olimpijskich była w mentalnej rozsypce. Były szkoleniowiec Farmutilu Piła od nowa ją poukładał, zapewniając normalne stosunki w teamie.
Z kolei Holenderki cieszą oczy swoich fanów imponującymi parametrami, jakie są bardzo pomocne w efektywnym kończeniu pierwszych akcji oraz kontrataków. Największe gwiazdy kadry Oranje mogą się pochwalić wysokim wzrostem, dzięki czemu w wachlarzu ich zagrań znajdują się między innymi ataki ponad blokiem przeciwniczek. Gra Pomarańczowych opiera się przede wszystkim na atomowych zbiciach. W zagraniach ofensywnych problemów ze zdobywaniem cennych oczek nie mają główne armaty ekipy, które stanowią również jej podporę. Warto jednak zwrócić uwagę na kąśliwe i nieprzyjemne dla rywalek zagrywki, jakie Holenderki z pełną premedytacją posyłają na ich stronę.
Natomiast do zalet siatkarek z Japonii zaliczyć należy przede wszystkim niesamowite umiejętności w obronie. Na całym siatkarskim świecie znane są fantastyczne predyspozycje Azjatek do gry defensywnej. Japonki również nie odbiegają swoimi licznymi paradami w obronie od światowej czołówki, co nieraz pozwala im wygrać w starciach z wyżej notowanymi rywalkami. Z racji nie najlepszych parametrów fizycznych, do perfekcji opanowały również obijanie bloku swych przeciwniczek. Potrafią to robić z pełną świadomością i wyczuciem. Często ponawiają akcje, nabijając piłki na ręce rywalem, czym gwarantują sobie możliwość lepszego skonstruowania ataku. Nigdy nie biją na oślep. Kiedy już zagrywają "pod górkę", chcąc wycelować piłką w boczne krańce zawadzających im w ataku rąk blokujących, nie dają tego po sobie poznać, czym niewątpliwie zaskakują swoje zawodniczki z drużyny przeciwnej.
Z kolei Tajki najwięcej nadziei pokładają w młodzieńczym powiewie fantazji. Co prawda w siatkówce na najwyższym poziomie niezbędne są również doświadczenie i ogranie, lecz młode i grające bez kompleksów zawodniczki Tajlandii stać na sprawienie niespodzianek w konfrontacjach z silnymi ekipami, co zdążyły już udowodnić choćby w 2007 r. w Mistrzostwach Azji, gdzie pokonały między innymi Koreanki, Tajwanki, a także Kazaszki, plasując się ostatecznie na najniższym stopniu podium, tuż za dwoma najlepszymi teamami kontynentu azjatyckiego.
Problemy nieodzowną częścią sportowego bytowania
Niestety z karierą każdego sportowca wiążą się także różnego rodzaju przeszkody. Nieraz złośliwy los przekreśla szanse świetnie dysponowanych siatkarek, które jedynie przez pech nie osiągają tego, co się im zwyczajnie należy.
Także i Polki nie mogą narzekać na nadmiar szczęścia. Wiadomo już przecież, że w tegorocznym składzie polskiej kadry nie zobaczymy przede wszystkim Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty. Kontuzje są jak na razie naszą największą zmorą, gdyż jakby tego było jeszcze mało, z gry wyeliminowały dodatkowo i inne czołowe siatkarki. Mowa tu głównie o rozgrywającej, która w PlusLidze Kobiet zebrała za swoje występy największe pochwały, Katarzynie Skorupie, obiecującej i dysponującej świetnymi warunkami fizycznymi Annie Podolec, wciąż jeszcze borykającej się z uciążliwymi dolegliwościami Eleonorze Dziękiewicz oraz innych kluczowych dla naszej kadry zawodniczkach.
W idealnej dyspozycji nie są także i inne reprezentacje. Holenderki, po wspaniałym triumfie w rozgrywkach World Grand Prix w 2007 r., rok później nawet nie miały okazji ku temu, by powtórzyć swój wynik. Ich gra wciąż się waha i mimo dużego potencjału, jaki w nich drzemie, nie mogą one ustabilizować swojej formy. Dobrze by też było, gdyby team Oranje był nieco bardziej wyrównany, gdyż w przypadku absencji podstawowych zawodniczek, jego dyspozycja może wiele stracić ze swojej wartości.
Japońscy sympatycy volley'a również nie mogą spać spokojnie. Ich ulubienice dopiero co zmieniły trenera i są jeszcze na etapie przebudowywania drużyny. Do kadry dołączyło wiele młodych siatkarek, zaś z olimpijskiego składu pozostało już jedynie siedem Japonek. Zaistniała sytuacja może w gruncie rzeczy wyjść reprezentacji Japonii na korzyść, lecz niewątpliwie potrzeba na to czasu.
Z kolei Tajki muszą się martwić o ograniczone możliwości wyboru oraz dokonania selekcji spośród małej ilości zawodniczek, które w dodatku są stosunkowo niskie. Żadna z nich nie przekracza bowiem wzrostem magicznej dla nich granicy 190 cm. Najwyższa jest niespełna dwudziestojednoletnia Utaiwan Kaensing, która mierzy 189 cm wzrostu.
Pierwszy dzień turnieju odpowiedzią na wiele pytań
Pierwszy dzień rozgrywek może mieć kluczowe znaczenie dla dalszego przebiegu rywalizacji w grupie B. Od premierowych pojedynków zależeć będzie przecież pewność siebie poszczególnych zawodniczek. Niepomyślne otwarcie kieleckiego turnieju z pewnością nie pozostanie bez znaczenia i nie jest wykluczone, że negatywnie wpłynie na formę siatkarek w kolejnych konfrontacjach.
W piątek po przeciwnych stronach siatki staną gospodynie, wśród których znajdą się dołączone do kadry Berenika Okuniewska oraz Klaudia Kaczorowska, oraz Tajki, a także Japonki i Holenderki. Wydaje się więc, że znacznie ciekawsza będzie druga potyczka. Miejmy nadzieję, że za sprawą zwycięstwa Polek, w składzie których zabraknie jeszcze Leny Dziękiewicz, nad niżej notowanymi reprezentantkami Tajlandii oraz rehabilitacji w oczach kibiców za pozostawiające wiele do życzenia spotkania z Belgijkami, Francuzkami oraz Turczynkami w Rzeszowie, będziemy mogli ze spokojem emocjonować się pojedynkiem zawodniczek z Kraju Kwitnącej Wiśni z Pomarańczowymi. Więcej szans daje się w nim Holenderkom, lecz nie oznacza to, że Japonki niczym nas nie zaskoczą. Silne ataki teamu Oranje w konfrontacji z kosmicznymi wręcz obronami Azjatek z pewnością zagwarantują nam niezwykle interesujące widowisko.
Rozkład I dnia kieleckiego turnieju grupy B:
31 lipca (piątek)
Polska - Tajlandia, godz. 16:30
Japonia - Holandia, godz. 19:00
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)