Marcus Nilsson w szwedzkim szpitalu pomaga lekarzom, w Londynie wykonuje z Polakami "mission: impossible"

Materiały prasowe / IBB Polonia Londyn / Marcus Nilsson w barwach IBB Polonii Londyn
Materiały prasowe / IBB Polonia Londyn / Marcus Nilsson w barwach IBB Polonii Londyn

Kilka lat temu zdobył tytuł MVP Ligi Mistrzów. Dziś studiuje biomedycynę, w szpitalnym laboratorium bada m.in. próbki od zakażonych koronawirusem. Ale Marcus Nilsson jeszcze nie porzucił siatkówki. Pomaga Polakom budować silny klub w Londynie.

W tym artykule dowiesz się o:

Za swoich najlepszych lat Nilsson był siatkarzem europejskiego formatu. 38-letni dziś Szwed grał we wszystkich liczących się ligach na kontynencie. Był mistrzem Francji i Grecji, przez kilka lat występował w trudnej i wymagającej rosyjskiej Superlidze. Z Lokomotiwem Nowosybirsk zwyciężył w 2013 roku w Lidze Mistrzów, otrzymał też tytuł MVP tych rozgrywek.

Dwa lata temu postanowił zakończyć profesjonalną karierę. Wrócił do Szwecji, żeby po szesnastu latach tułaczki po Europie w końcu być bliżej rodziców i brata. Zaczął studia, i to takie, których nazwa brzmi bardzo poważnie - biomedycynę. Nilsson uważa jednak, że żeby skończyć je, nie trzeba być mózgowcem. Wystarczy bardzo dużo czytać i jeszcze więcej się uczyć.

Dostał "idealną ofertę" i wrócił

W tym roku nauka miała być dla Nilssona priorytetem. W siatkówkę zamierzał grać już tylko półamatorsko, w lokalnym klubie Hylte Halmstad. Nie myślał o powrocie na wyższy poziom, do Ligi Mistrzów. Aż do czasu, gdy latem otrzymał zaskakującą propozycję. Od polsko-angielskiego klubu z Londynu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Ręce same składały się do oklasków

- Phil Smith, zawodnik IBB Polonii, zapytał mnie co teraz robię i czy nie zagrałbym z nimi w eliminacjach Ligę Mistrzów. Znałem ten klub, kiedy półtora roku temu zakontraktował Gibę, było o nim w siatkarskim świecie dosyć głośno. Pomyślałem, że to dla mnie idealna oferta. Z powodu pandemii wszystkie zajęcia na moim uniwersytecie odbywały się online, więc nie musiałem być na miejscu. Pomieszkałbym trochę w Londynie, znowu zagrał w europejskich pucharach. Same plusy. No i tak postanowiłem wrócić z emerytury - wspomina Nilsson.

To nie jest "mission: impossible"

W barwach mistrza Anglii szwedzki atakujący rozegrał dwa spotkania w turnieju we włoskim Trentino. Z gospodarzami Polonia przegrała 0:3, z serbską Vojvodiną Nowy Sad 1:3. W tym drugim meczu Nilsson został wybrany najlepszym zawodnikiem.

O kierowanym przez Polaków klubie siatkarskim z Londynu były MVP Ligi Mistrzów mówi, że to bardzo ambitny projekt, próba stworzenia czegoś niezwykłego - zbudowania wiedzy o siatkówce w kraju, w którym prawie nikt nie ma o niej pojęcia.

- Prezes klubu Barek Łuszcz działa na naprawdę trudnym rynku. Ma pod górkę, ale jest pozytywnie nastawiony, tak jak wszyscy w IBB Polonii. Mają mnóstwo dobrych pomysłów, ciekawe plany na przyszłość i lojalnego sponsora. Nie zgadzam się, że zabrali się za "mission: impossible". Zobacz, jak dużo zdziałali w ciągu ostatnich kilku lat. Klub z roku na rok jest coraz silniejszy. Wierzę, że w końcu zaistnieje w Europie i będzie na tyle mocny, że Anglicy zainteresują się i Polonią, i samą siatkówką. A wtedy ja będę mógł mówić, że trochę się do tego przyczyniłem.

Klub polski czy angielski?

Kiedy pytamy, czy w jego opinii klub w którym gra jest bardziej polski czy bardziej angielski, Marcus odpowiada dyplomatycznie. - To połączenie dwóch kultur. Polonia gra w lidze angielskiej, w europejskich pucharach reprezentuje Anglię, jednak nie zapomina o polskim dziedzictwie. Widać to choćby po naszych koszulkach, na których co sezon pokazujemy fragment wspólnej historii dwóch krajów. W tym roku honorujemy matematyków i kryptologów, którzy złamali kod Enigmy. Moim zdaniem w tym klubie zawsze będzie się pamiętać o polskich korzeniach.

Z IBB Polonią Nilsson nie wygra Ligi Mistrzów, tak jak siedem lat temu zrobił to z Lokomotiwem Nowosybirsk, ale wciąż dokonać z tą drużyną czegoś historycznego. Czymś takim będzie pokonanie serbskiego OK Nis i awans do 1/4 finału Pucharu CEV. Mecz ma się odbyć 15 grudnia.

W Szwecji można dużo więcej

Londyńczycy przygotowują się do tego wyzwania, trenując w Bełchatowie. Marcus do kolegów z drużyny dołączy na dniach. Na razie jest w Szwecji. Po eliminacjach Ligi Mistrzów, gdy brytyjski rząd wprowadził restrykcje uniemożliwiające siatkarzom zespołowe treningi, wrócił do Halmstad. W swoim mieście mógł bezproblemowo trenować i grać z zespołem Hylte, bo szwedzkie władze podchodzą do pandemii inaczej, niż reszta świata - nie wprowadzają prawie żadnych obostrzeń.

- Nasz rząd argumentuje, że nie może tworzyć prawa, które ogranicza wolność osobistą. Zamiast restrykcji mamy więc stanowcze rekomendacje. Czy to działa? Cóż, najlepiej spojrzeć na liczby (w ostatnich dniach w 10-milionowej Szwecji odnotowuje się 5-6 tysięcy zakażeń dziennie - przyp. WP SportoweFakty). Ten model jest ostro krytykowany, zarówno u nas w kraju, jak i za granicą. Podnoszą się głosy, że powinno być więcej obostrzeń - mówi Nilsson.

Siatkarz-student pomaga lekarzom

On sam walkę z COVID-19 obserwuje z bliskiej odległości. Jako student biomedycyny jest w trakcie odbywania stażu w laboratorium chemicznym szpitala w Halmstad.

- Analizujemy tam wszelkiego rodzaju płyny ustrojowe pobrane od pacjentów, w tym również od osób poddanych testom na koronawirusa. Jeśli lekarz chce coś wiedzieć o pacjencie, wysyła do nas próbkę. Wkładam taką próbkę do jednej ze specjalistycznych maszyn, wpisuję w komputerze, jakiego rodzaju analizę chcę przeprowadzić, na przykład sprawdzić poziom hemoglobiny we krwi. Maszyna podaje wynik, a my przekazujemy go lekarzowi - opowiada siatkarz. - Oczywiście jako stażysta robię to wszystko pod nadzorem - dodaje.

Gdy Marcus słyszy, że ma swój wkład w zwalczanie pandemii COVID-19 w swoim kraju, delikatnie się uśmiecha. - Jeśli chcesz, możesz to tak przedstawić. Choć ten wkład jest raczej skromny - podkreśla.

Nie było go zbyt długo

Studia skończy w maju przyszłego roku, ale potem chce jeszcze zrobić roczną specjalizację i zostać analitykiem biomedycznym. Wznowienie profesjonalnej kariery na dłużej, niż na czas występów w IBB Polonii, albo powrót do siatkówki na przykład w roli trenera, nie wchodzą w grę.

- Lubię swoją nową pracę, choć nie jest ona dla mnie taką pasją, jak siatkówka. Jednak żeby robić coś poważnego w tym sporcie, musiałbym na dłużej wyjechać ze Szwecji, a na razie nie chcę tego robić. 16 lat zagranicą to bardzo długo. Moi rodzice się zestarzeli, mojemu bratu urodziły się dzieci, a ja byłem daleko. Wystarczy. Teraz czas zacieśnić rodzinne więzi.

Czytaj także:
Puchar CEV: IBB Polonia Londyn trenuje w Bełchatowie [GALERIA]
Koronawirus. Siatkówka na Wyspach nad przepaścią. "Drużyna pozostaje w stanie hibernacji"

Komentarze (0)