Milad Ebadipour: Wielu Irańczyków myślało, że zmieniłem narodowość na polską [WYWIAD]

- Jeśli chodzi o komfort życia, Polska jest moim zdaniem w światowej czołówce. Czuję się tu świetnie. W Krakowie, Gdańsku czy Wrocławiu mógłbym mieszkać całe życie - mówi Milad Ebadipour, irański siatkarz, który od niedawna ma polskie obywatelstwo.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Milad Ebadipour WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Milad Ebadipour
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Od kilku miesięcy masz polskie obywatelstwo. Jak do tego doszło? Kiedy poinformowano, że je otrzymałeś, była to dość zaskakująca informacja.

Milad Ebadipour, siatkarz reprezentacji Iranu i PGE Skry Bełchatów: Historia zaczęła się dwa lata temu, gdy moja drużyna leciała do Rosji, do Nowosybirska. Termin ważności mojej polskiej wizy minął, a statusu rezydenta jeszcze nie miałem. Po meczu nie mogłem więc wrócić do Polski. Z Moskwy poleciałem wtedy do Teheranu, żeby wyrobić nową wizę, co zajęło mi ponad tydzień.

Tamta sytuacja dała mi do myślenia. Gdy w zeszłym roku podpisywałem nowy, trzyletni kontrakt ze Skrą, powiedziałem prezesowi Konradowi Piechockiemu, że byłoby cudownie, gdybyśmy mogli z żoną otrzymać polskie paszporty. Kiedy w odpowiedzi usłyszałem, że da się to załatwić, byłem zachwycony. Zaczęliśmy starania i w sierpniu tego roku się udało, dostałem wtedy akt nadania polskiego obywatelstwa. Paszportu jeszcze nie mam, ale wkrótce powinienem go odebrać.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa w wersji retro. Fani są zachwyceni

W twoim kraju nadanie ci polskiego obywatelstwa też wywołało zaskoczenie? Pytano cię, czy to oznacza, że przestaniesz grać dla Iranu?

Dostałem wiele pytań w tym rodzaju. Bardzo wielu kibiców myślało, że zmieniłem narodowość. Musiałem wyjaśnić, że źle to zrozumieli, że wciąż będę występował w reprezentacji Iranu, a drugi paszport ma mi ułatwić życie.

Fakt, że postanowiłeś się o niego starać, oznacza, że wiążesz z Polską nie tylko tę najbliższą przyszłość?

Od trzech lat spędzam w waszym kraju większą część roku i bardzo mi się on podoba jako miejsce do życia. Według mnie pod tym względem Polska jest w światowej czołówce. Wcale nie mówię tak dlatego, że teraz tu jestem. Po prostu tak myślę. W Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu czy Warszawie mógłbym mieszkać przez całe życie. Zamierzam tu spędzić trochę czasu, dlatego chcę się nauczyć waszego języka. Trochę już mówię po polsku, ale przyznaję, że moja żona radzi sobie lepiej ode mnie.

Wiem, że polecasz innym irańskim sportowcom, żeby przyjeżdżali do Polski?

Purija Fajjazi, Sejjed Musawi i piłkarz Farszad Ahmadzadeh pytali mnie jak tu jest, zanim zdecydowali się podpisać kontrakty. Wszystkim powiedziałem to samo: Niech przyjadą chociaż na jeden rok i sami zobaczą. Fayazi szybko rozstał się z Będzinem, teraz gra w klubie z mojego rodzinnego miasta, Urmii. Mówi mi jednak, że jeśli znów dostałby propozycję z PlusLigi, podpisałby kontrakt z zamkniętymi oczami.

Co sprawia, że tak bardzo ci się u nas podoba?

Wszystko. Miasta, ludzie, styl życia. Po prostu świetnie się u was czuję, bardzo komfortowo. I to gdziekolwiek nie pojadę. Teraz jest trochę inaczej, bo mamy czas pandemii koronawirusa, ale przedtem było naprawdę super.

Ty masz koronawirusa za sobą. Ponoć bardzo ciężko go przechorowałeś?

Nie ciężko. Chłopie, to była katastrofa. W dniu, w którym zacząłem czuć się źle, miałem siłownię. Nie wiedziałem jednak, że jestem chory na koronawirusa, więc starałem się normalnie pracować nad siłą. Po południu całkowicie straciłem energię, do tego spięło mi plecy. Kolejne dwa czy trzy dni przeleżałem w łóżku bez ruchu. Wszystko mnie bolało, miałem wysoką gorączkę. Byłem po prostu "martwy". Potem z dnia na dzień czułem się lepiej i po dwóch tygodniach mogłem wrócić do drużyny.

Jak trudny był dla ciebie powrót do treningów?

Przez pierwszych dziesięć dni bardzo trudny. W czasie choroby, kiedy już mi się poprawiło, przez kilka dni brałem udział w lekkich treningach przez Zooma, ale to nie to samo, co prawdziwe zajęcia. Po upływie półtora tygodnia od powrotu było już normalnie.

W twojej ojczyźnie, tak jak w Polsce, choruje dużo ludzi. Martwisz się o rodzinę w Iranie?

Oczywiście, że tak, bo sytuacja jest u nas poważna. Na szczęście moja rodzina zachowuje się rozsądnie. Do tego możemy liczyć na naszych przyjaciół, wśród których są też lekarze.

Wróćmy do siatkówki. Nowym trenerem drużyny narodowej Iranu został niedawno Władimir Alekno. Jak zareagowałeś na tę wiadomość?

Pomyślałem: "Wow, to się stało". Praca z takim szkoleniowcem będzie dla nas zaszczytem. Według mnie Alekno jest jednym z najlepszych na świecie w swoim fachu. Udowodnił to na igrzyskach olimpijskich w Londynie w 2012 roku, gdy zdobył z Rosją złoto. Wielki trener, którego wszyscy szanują. Możemy się dużo od niego nauczyć. Na pewno ma pomysł, jak poprowadzić naszą reprezentację.

Bartosz Bednorz, którego Alekno prowadzi w Zenicie Kazań, powiedział, że to bardzo spokojny trener, ale kiedy wybucha, modlisz się, żeby nie chodziło o ciebie.

Rozmawiałem z Bartkiem o Aleknie. Usłyszałem od niego, że to poważna osoba, ale za tą powagą i za jego groźną miną kryje się świetny, wyluzowany facet i dobry człowiek.

Z takim trenerem będziecie pewnie mieli ambitne cele na igrzyska olimpijskie w Tokio.

Chcemy być w najlepszej czwórce, zagrać o medale.

Drogę do tego celu zaczniecie od meczu z Polską.

Ale to będzie tylko jeden mecz. Zwycięstwo nie da nam jeszcze awansu do ćwierćfinału, a przegrana nie przekreśli naszych szans. Myślę, że w turnieju olimpijskim każde spotkanie w grupie jest niezwykle ważne, jeśli chcesz walczyć o medale.

Czytaj także:
PlusLiga. Aleksander Śliwka rozchwytywany na rynku transferowym. Potęgi składają oferty
TAURON Liga. Martyna Grajber zachowuje spokój. "Jeszcze niczego nie przegrałyśmy w tym sezonie"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×