Określenie: "najlepszy muzyk wśród siatkarzy i najlepszy siatkarz wśród muzyków" jest może i wyświechtane, ale do Yacine'a Louatiego pasuje jak ulał. Zawodnik Jastrzębskiego Węgla i reprezentacji Francji od najmłodszych lat był rozdarty pomiędzy dwoma światami.
Ze szkoły do konserwatorium, potem na trening
Ojciec, zawodowy siatkarz, grał w lidze francuskiej i kadrze Tunezji. W rodzinie mamy królowała muzyka. Grała na gitarze i mandolinie, dziadek na wiolonczeli, babcia śpiewała. Nie byli zawodowcami, ale bardzo lubili koncertować. Zdarzało się, że robili to wspólnie. Kiedy Yacine i jego starszy o trzy lata brat byli dziećmi, domowy koncert był jednym ze sposobów na uśpienie chłopców.
Jako nastolatek Louati starał się godzić ze sobą pasje. Plan zajęć miał przez to wypełniony co do godziny. W tygodniu od 8 do 15 uczył się w zwykłej szkole, potem gnał do szkoły muzycznej, a wieczorami miał dwugodzinny trening siatkarski. W soboty koncertował, w niedzielę grał mecze. Kiedy miał trochę wolnego czasu, chodził oglądać spotkania drużyny ze swojego miasta - Tourcoing Lille Metropole. - Był taki sezon, że w tym zespole występował Piotr Gruszka. Uwielbialiśmy razem z bratem patrzeć na jego grę - opowiada 28-letni gracz Jastrzębskiego Węgla.
ZOBACZ WIDEO: Historia Andrzeja Stękały wzorem dla młodych skoczków. "Wyciągnąłem wnioski z trudnego okresu"
Sport wygrał z muzyką
Gry na trąbce, która była jego pierwszym instrumentem, Louati uczył się w sumie 13 lat. Ma też za sobą osiem lat nauki gry na pianinie. W pewnym momencie musiał jednak podjąć decyzję - muzyka albo sport. Nie poszedł w ślady starszego brata, który postawił na muzykę. Skończył paryskie konserwatorium i został kompozytorem, aranżerem oraz dyrygentem. Yacine wybrał siatkówkę.
- Kiedy miałem 17 lat, mogłem iść albo do szkoły muzycznej, albo do francuskiego odpowiednika polskiego SMS-u Spała w Montpellier. Uznałem wtedy, że po zakończeniu kariery sportowej mogę jeszcze zaistnieć jako muzyk, a w odwrotnej kolejności to nie zadziała. Postawiłem na Montpellier. Szybko doszedłem do wniosku, że to była dobra decyzja - mówi nam francuski siatkarz.
W euforii zagrał dla kibiców
W 2011 roku Louati został graczem drużyny, w której barwach kilka lat wcześniej podziwiał Piotra Gruszkę. Potem występował w kilku innych ekipach z francuskiej ekstraklasy, a w 2018 trafił do włoskiej Serie A. Muzyka pozostała jego pasją. Kiedy grał w Tuluzie, po jednym z meczów dał koncert gry na trąbce.
- Wygraliśmy 3:0 i w euforii postanowiłem uczcić to muzyką. Pobiegłem do szatni po instrument i zagrałem przed pięcioma tysiącami kibiców. Podobało im się. Zakończyłem występ kilkukrotnym powtórzeniem znanej melodii, po której publiczność mogła krzyknąć "Ole!" - wspomina.
Domowe studio jak inny wszechświat
Do Polski Yacine nie zabrał swojej trąbki, ale to nie znaczy, że muzyczne hobby przestało być dla niego ważne. Wręcz przeciwnie - gdy latem podpisał kontrakt z Jastrzębskim Węglem i przyjechał do Jastrzębia Zdroju, od razu jeden z pokoi w klubowym mieszkaniu zaadaptował na domowe studio.
- Już pierwszego dnia w Polsce zamówiłem wszystko, co było mi potrzebne, a po dziesięciu dniach studio było gotowe. Mam syntezator, profesjonalny mikrofon. Komponuję własne utwory. W komputerze mam program, który pozwala mi umieścić w mojej muzyce dowolny instrument. Tak spędzam dużą część wolnego czasu - przyznaje Louati.
Próbka umiejętności Yacine'a Louatiego - fragment jego fortepianowej improwizacji:
Kiedy wchodzi do studia, odcina się od wszystkiego i zupełnie traci poczucie czasu. Dlatego nigdy nie zaczyna grać i komponować przed treningiem. Wie, że wtedy mógłby o tym treningu zapomnieć. - Komponując, czuję się, jakbym był w innym wszechświecie. Zapominam wtedy, że jestem daleko od domu, rodziny, dziewczyny - opowiada.
Nagrał świąteczny przebój
Przed Bożym Narodzeniem Jastrzębski Węgiel postanowił wykorzystać muzyczne zdolności gracza. Poproszono go o nagranie świątecznej piosenki dla kibiców. Francuski przyjmujący wybrał utwór "All I Want for Christmas Is You". Po kilku dniach przygotowań zasiadł do pianina, zagrał i zaśpiewał.
- Nigdy wcześniej nie grałem na pianinie, jednocześnie śpiewając. Musiałem trochę potrenować, nauczyć się słów. Na początku grałem trochę za szybko, ciągle myślałem o kolejnej linijce tekstu. Ale z czasem szło mi coraz lepiej. I myślę, że na nagraniu wyszło to całkiem fajnie - uśmiecha się.
Grając na pianinie Louati najczęściej improwizuje, w jazzowym albo popowym stylu. Z kolei na komputerze lubi komponować muzykę elektroniczną. Ale tak naprawdę nie wie jeszcze, jaki gatunek chciałby tworzyć. - Dlatego swoje utwory zachowuję dla siebie, brata, dziewczyny. Często się zdarza, że kiedy słucham swoich kompozycji dzień po ich nagraniu, myślę sobie: "Nie, to nie to". Mam na twardym dysku mnóstwo niedokończonych utworów - przyznaje.
Disco polo? To nie dla niego
Sam ma eklektyczny gust, ale chyba najbardziej lubi słuchać muzyki klasycznej. Uwielbia "Ognistego Ptaka" Piotra Czajkowskiego, symfonie Ludwiga van Beethovena, Antonina Dvoraka, Richarda Wagnera. O Disco polo też słyszał, ale to nie dla niego. - Znam tę piosenkę, w której śpiewają coś o Zakopanem. To taki imprezowy, weselny styl, który ma zachęcać ludzi do tańca. Rozumiem, że ludzie to lubią, ja jednak wolę inne gatunki.
Na hasło "Disco polo" przypomina sobie historię z poprzedniego sezonu, gdy grał we włoskiej Monzy razem z Bartoszem Kurkiem. - Któregoś dnia Bartek puścił coś z tego nurtu, gdy trenowaliśmy na siłowni. Wytrzymaliśmy chyba dwie piosenki i poprosiliśmy o zmianę - śmieje się Louati. - Bartek wiedział, że taka muzyka się nam nie spodoba. Pewnie chciał sobie zażartować - dodaje.
Wygrać PlusLigę i pojechać na igrzyska
Sportowe cele Louatiego na 2021 rok są oczywiste - mistrzostwo Polski z Jastrzębskim Węglem, a potem występ na igrzyskach olimpijskich w Tokio. - Pod względem organizacyjnym Jastrzębie to najlepszy klub, w jakim grałem. Sportowo też jest mocny. Myślę, że choć ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest bardzo mocną i zagraną ekipą, w play-offach, w serii do trzech zwycięstw, jesteśmy w stanie z nią wygrać. Naszą siłą jest długa ławka - dwóch znakomitych rozgrywających, świetni atakujący, na przyjęciu też mamy zaciekłą rywalizację. A igrzyska? Jasne, że o nich marzę. Po to przyszedłem do tak mocnego klubu, żeby być dobrze przygotowanym do walki o bilet do Tokio - tłumaczy.
Podróże po inspirację
Muzycznych planów na przyszłość też ma całkiem sporo. Te bliższe są podobne do siatkarskich - poprawiać swoją technikę, doskonalić się jako kompozytor. Trochę dalsze to tworzenie muzyki elektronicznej razem z bratem. A plany na życie po siatkówce, kiedy muzyka będzie mogła znaleźć się na pierwszym planie? - Mamy z dziewczyną pomysł, żeby kiedyś podróżować po świecie, po słabiej rozwiniętych krajach Afryki czy Azji. Szukać w tych podróżach muzycznych inspiracji, występować razem z lokalnymi muzykami, poznawać w ten sposób świat i samego siebie. To jest coś, co bardzo chciałbym robić.
Czytaj także:
Siatkówka. Wybili się ponad przeciętność. Gwiazdy "egzotycznych" siatkarsko krajów
Zaskakująca decyzja Daniela Plińskiego. Były reprezentant Polski trenerem drugoligowego zespołu