PlusLiga. Emocjonujący bój w Bełchatowie. Asseco Resovia lepsza od PGE Skry

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: siatkarze Asseco Resovii Rzeszów
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: siatkarze Asseco Resovii Rzeszów

Zaległe spotkanie 12. kolejki PlusLigi PGE Skry z Asseco Resovią nie zawiodło i dostarczyło kibicom sporo emocji, zwłaszcza w końcówce. Ostatecznie lepsi okazali się rzeszowianie, którzy wygrali mecz 3:2. Statuetkę MVP otrzymał Klemen Cebulj.

Sportowe potyczki bełchatowian i rzeszowian przeszły już do siatkarskich klasyków. Kibice i obserwatorzy PlusLigi z pewnością doskonale pamiętają ekscytujące, zacięte boje tych drużyn sprzed lat, okrzyknięte nawet mianem "świętej wojny". Wtedy i PGE Skra Bełchatów, i Asseco Resovia Rzeszów zazwyczaj zajmowały czołowe lokaty w ligowej tabeli.

W ostatnich sezonach nieco się to zmieniło, ale wciąż spotkanie tych zespołów elektryzuje sympatyków polskiej siatkówki i należy do hitowych meczów PlusLigi. Tym razem było o tyle ciekawie, że obie ekipy cały czas zażarcie walczą o awans do fazy play-off, a w tabeli sąsiadują ze sobą. Bełchatowianie przed tym spotkaniem zajmowali 8. miejsce, zaś rzeszowianie plasowali się na 9. pozycji, a dzieliły ich tylko 2 punkty.

Mecz z wysokiego "c" rozpoczęli podopieczni trenera Alberto Giulianiego. Po piekielnie mocnych zagrywkach Karola Butryna na otwarcie rywalizacji zespół gości prowadził 4:0. Później także pozostali zawodnicy Asseco Resovii, m.in. Rafał Buszek i Timo Tammemaa, swoimi zagrywkami skutecznie poruszali defensywne szeregi żółto-czarnej drużyny (12:7). Chociaż w trakcie seta bełchatowianie nieco otrząsnęli się po tych początkowych uderzeniach ze strony rywala, to jednak kilkupunktowa przewaga rzeszowian utrzymywała się. W dodatku z decydujących, przedłużonych akcji w większości zwycięsko wychodzili gracze z Podkarpacia. Ostatecznie, po udanym ataku Rafała Buszka z lewego skrzydła, rzeszowski zespół cieszył się z bardzo pewnej wygranej w pierwszej partii 25:17.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sexy prezenterka TV wraca na boisko!

W kolejnej odsłonie spotkania zawodnicy Asseco Resovii Rzeszów kontynuowali swoją solidną postawę na boisku (7:2). Ich mocną bronią pozostawała zagrywka, którą raz po raz skutecznie straszyli gospodarzy. Do tego zespół gości grał twardo na siatce i niezwykle czujnie w elementach defensywnych. Bełchatowianie zupełnie nie potrafili znaleźć sposobu, by przeciwstawić się przeciwnikowi, a do tego nie wystrzegali się błędów własnych.

Przy stanie 12:9 dla rzeszowian trener Michał Gogol desygnował do gry wracającego po kontuzji Milana Katicia, który zmienił na przyjęciu Taylora Sandera. Na niewiele to się jednak zdało. Gra PGE Skry nie poprawiła się, a po jej nieudanych atakach rywal z Rzeszowa ponownie odskoczył na kilka punktów (17:9). Asseco Resovia do końca spokojnie kontrolowała przebieg tego seta, którego efektownym asem zakończył Karol Butryn (25:16).

Trzecia partia była ostatnią szansą dla PGE Skry Bełchatów, by podnieść się z kolan i jeszcze powalczyć w tym meczu. Po zmiany po raz kolejny sięgnął Michał Gogol - od początku tego seta w szeregach gospodarzy pojawili się Bartosz Filipiak na ataku (za Dusana Petkovicia) i Norbert Huber na środku (za Mateusza Bieńka). W żółto-czarną drużynę wstąpiła nowa energia. Od początku seta było widać, że gospodarze są podrażnieni przebiegiem pojedynku. Sygnały do walki raz po raz dawał kolegom Taylor Sander, który punktował w ofensywie i polu serwisowym. Role w meczu się odwróciły - tym razem to PGE Skra dominowała na boisku i po udanym ataku z prawej strony Bartosza Filipiaka pewnie wygrała trzecią odsłonę 25:16.

Początek czwartej odsłony meczu zwiastował bardziej wyrównaną walkę (4:4). Wymiany były przedłużone i przez to ciekawe. Po stronie gospodarzy rolę lidera dalej pełnił amerykański przyjmujący Taylor Sander. Zdawało się, że rzeszowska ekipa nieco gaśnie przy nabierającej wiatru w żagle drużynie PGE Skry. W połowie seta zawodnicy przyjezdni znów sięgnęli po swoją największą broń w tym meczu, czyli zagrywkę. W kluczowym momencie cenne punkty w tym elemencie zdobywał Fabian Drzyzga. W wyrównanej końcówce więcej zimnej krwi zachowali żółto-czarni, którzy po udanym bloku zwyciężyli 25:23. O końcowej wygranej miał zatem decydować tie-break.

W decydującym secie kibice mieli okazję obserwować kontynuację wyrównanej, zaciętej walki. Po stronie rzeszowskiej ekipy Karol Butryn nieco osłabł, ale rolę wiodącego gracza w ofensywie przejął Klemen Cebulj. Rzeszowianie grali twardo i czujnie na siatce, punktując blokiem. Cały czas bełchatowianie walczyli jednak bardzo ambitnie, przez co Asseco Resovia nie mogła być pewna wygranej. Ostatecznie zwycięsko z tego emocjonującego boju wyszli podopieczni trenera Alberto Giulianiego, którzy wygrali seta 15:11 i cały mecz 3:2.

Obie ekipy nie będą miały zbyt wiele czasu na regenerację. Już w najbliższą sobotę, 16 stycznia bełchatowianie we własnej hali zmierzą się z Jastrzębskim Węglem (godz. 14:45). Dzień później rzeszowianie podejmą z kolei aktualnie trzecią siłę w PlusLidze, czyli Trefl Gdańsk (godz. 14:45).

12. kolejka PlusLigi:

PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (17:25, 16:25, 25:16, 25:23, 11:15)

Bełchatów: Łomacz, Petković, Kłos, Bieniek, Ebadipour, Sander, Piechocki (libero) oraz Filipiak, Mitić, Katić, Huber.

Rzeszów: Drzyzga, Butryn, Jendryk, Tammemaa, Buszek, Cebulj, Potera (libero) oraz Mariański, Domagała, Woicki, Szerszeń, Krulicki.

MVP: Klemen Cebulj (Asseco Resovia Rzeszów).

Czytaj także:
PlusLiga. Olsztynianie muszą się otrząsnąć. Schulz: Wszystko może się jeszcze odwrócić, bo czeka nas seria dwumeczów
PlusLiga. Jastrzębianie zmarnowali wielką szansę. Spektakularny powrót VERVY na wyjeździe

Komentarze (0)