[b]
Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Przyjeżdżając do Legionowa przez wielu byłyście spisywane na straty. Widać było jednak, że macie pomysł na to, jak wciągnąć siatkarki DPD IŁCapital Legionovii Legionowo w swoją grę. [/b]
Anna Bodasińska, libero Enea PTPS Piła: W końcu można powiedzieć, że jesteśmy drużyną w pełnym tego słowa znaczeniu. Rzetelnie pracujemy na treningach. Wszystkie wiemy, że to jest moment, w którym walczymy o siebie i swoją przyszłość, a przy okazji również o punkty. Do końca rozgrywek pozostało pięć meczów i myślę, że jeszcze kilka razy zdziwią się ci, którzy już spisali nas na straty.
Trener Damian Zemło, który przejął stery nad zespołem Enei PTPS-u Piła po Adamie Grabowskim, zna was doskonale. Wcześniej był tu II trenerem, a przed rokiem także statystykiem. Efekt nowej miotły i fakt, że nie macie zbyt wiele do stracenia to wasze atuty?
Trener nas zna, ale jest to trochę inny rodzaj pracy i odpowiedzialności. Wprowadza bardzo dużo pozytywnych zmian, co było widać na załączonym obrazku. Nie powiedziałabym, że nie mamy nic do stracenia. Wręcz przeciwnie! Mamy bardzo wymagający układ meczów, ale będziemy starały się znaleźć na tym przedostatnim miejscu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz z Serie A uczcił pamięć Bryanta. Niezwykły popis!
W ostatnich miesiącach "straciliście" wiele zawodniczek. Jest was tylko dziewiątka, dodatkowo w kwadracie znajduje się jedna libero, więc pola manewru właściwie niemal nie ma.
Jest nas mało, ale uważam, że nie mamy na co narzekać. Robimy to, co kochamy i wychodzi nam to coraz lepiej. Trzeba szukać optymizmu, a ja widzę zmiany na lepsze. Trener Damian Zemło wprowadził nowy system gry, a miałyśmy małe zaplecze i mało czasu, więc cały czas się docieramy.
W swoim pierwszym pojedynku w Tauron Pucharze Polski pokonałyście NOSiR Nowy Dwór Mazowiecki. Po losowaniu oba zespoły uważały, że uśmiechnął się do nich los, ale pokazałyście przeciwniczkom miejsce w szeregu. Czy ten mecz można traktować jako nowe otwarcie?
Mimo wszystko był to dla nas bardzo trudny rywal. Umówmy się - nie mamy mentalności zwycięzcy. Dwanaście porażek 0:3, część z nich w bardzo kiepskim stylu. To nie buduje naszego morale. Non stop próbowałyśmy się przełamać. Nie miało znaczenia to, że NOSiR Nowy Dwór Mazowiecki to zespół z I ligi. Pokazał to mecz wrocławianek w Jarosławiu, gdzie zacięty bój trwał aż 5 setów. W głowach powiedziałyśmy sobie: "Musimy wygrać i nie ma innej opcji". Wygrana podniosła nas na duchu, a teraz dalsza droga jest otwarta. Puchar Polski lubi niespodzianki i mam nadzieję, że będziemy jedną z nich.
Jest pani taką osobą, która nie boi się wyzwań i nie jest łatwo "złamać" panią psychicznie. Motywując koleżanki i po akcjach pokrzykując na boisku, jest pani w swoim żywiole?
Jestem dość mocna psychicznie. Trochę już w swoim życiu przeszłam, mimo że mój staż sportowy nie jest zbyt długi. "Liznęłam" siatkówki na różnych poziomach i staram się dać z siebie tyle, ile mogę. Jeżeli mój krzyk pomaga reszcie dziewczyn to bardzo się cieszę, jeżeli nie, to rozmawiamy o tym w kuluarach i ja to szanuję.
Pomiędzy treningami udaje się pani skorzystać z uroków zimy? Pojeździć na nartach, snowboardzie, a może morsować, bo to ostatnio dość modne?
Morsowanie? Nie, mamy zbyt napięty harmonogram treningowy. Kiedyś jeszcze jeździłam na nartach, teraz praca mi na to nie pozwala. Przez ostatnie trzy tygodnie moją główną aktywnością pozasportową jest nauka na studia i spacery z psem. Został mi jeden egzamin z drugiego roku, więc mam nadzieję, że później będę miała więcej czasu dla siebie.
Zobacz również:
Sukces z nutą goryczy. Grupa Azoty Chemik Police liczył na więcej
Liga Mistrzyń. Znamy wszystkie uczestniczki ćwierćfinałów. Dobre wiadomości dla polskich kibiców