Polska szkoła rozegrania w Developresie Skyres Rzeszów. Krajewska: Trudno porównywać nasze roczniki do Asi Wołosz

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Marta Krajewska
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Marta Krajewska

Developres SkyRes Rzeszów stracił ostatnio pozycję lidera Tauron Ligi, ale na zakończenie występów w Lidze Mistrzyń pokonał giganta ze Scandicci. W ostatnich spotkaniach za rozegranie w obozie Rysic odpowiadała 22-latka z Targówka, Marta Krajewska.

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: W końcówce czwartego seta meczu 19. kolejki z ŁKS-em Commercecon Łódź musiałaś zejść z boiska. Ta sytuacja trochę rozkojarzyła zespół, bo Developres SkyRes Rzeszów nie wykorzystał pięciu piłek setowych i wygrał tę partię dopiero po walce na przewagi. Co się wtedy wydarzyło?

Marta Krajewska, rozgrywająca Developres SkyRes Rzeszów: Najpierw "dostałam" gdzieś od koleżanki kciukiem, potem rykoszetem piłką odbitą od bloku i oberwało się temu samemu oku. Była nerwówka, wkradł się niepokój. Wiadomo, że myśli każdego przy kłopotach zdrowotnych uciekają nieco od meczu. Chciałam jak najszybciej wrócić na boisko, ale oko mi na to nie pozwoliło, bo cały czas łzawiło i naprawdę niewiele widziałam. Ani Kaczmar w tak newralgicznym momencie też nie było łatwo wejść w rytm meczu, ale cieszę się, że dziewczynom udało się doprowadzić tego seta do szczęśliwego końca.

Rozgrywając siatkarski maraton z ŁKS Commercecon Łódź nie dałyście sobie zbyt wiele czasu na odpoczynek. Już w piątek zagracie z Grupą Azoty Chemik Police mecz o wejście do Final Four Pucharu Polski. Wystarczy sił, by sprostać policzankom?

Oczywiście chciałyśmy skończyć ten mecz w szybkich trzech setach, ale musimy się zadowolić jednym punktem. Mamy półtora dnia na regenerację, znakomitych fizjoterapeutów oraz nowoczesne sprzęty do dyspozycji, więc jest to czas, który wystarczy nam na regenerację. Jesteśmy młodym i silnym zespołem, dlatego energii nie powinno nam zabraknąć.

ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzyń. Malwina Smarzek: Nauczyłam się, że nie mogę się samobiczować

Ostatnie tygodnie przyniosły pierwsze porażki zespołu z Podkarpacia. Utrata łatki drużyny nie do pokonania zdejmie z was presję przed play-off?

Miałyśmy słabszy moment. Było to w jakiejś części spowodowane zachorowaniami i koronawirusem, dość długo dochodziłyśmy do siebie. Frustrowało nas to, że nie mamy pełnej sprawności fizycznej i nie możemy grać na takim poziomie, jakiego od siebie wymagamy. Myślę, że w pewien sposób pociągnęło to za sobą drobny kryzys mentalny, ale mamy go już za sobą. Pokazałyśmy to rozgrywając udany turniej w Schwerinie. Dwóch meczów nie udało się wygrać, ale uważam, że zaprezentowałyśmy tam siatkówkę na wysokim poziomie. Mecz w Łodzi był dla nas czwartym w przeciągu tygodnia, więc zmęczenie dało nam się we znaki. Myślę, że w czasach lockdownu i  kwarantann trudno będzie znaleźć drużynę, która przez cały sezon utrzyma stabilny, najwyższy poziom. Na najważniejsze mecze będziemy w formie.

Wygląda na to, że podczas pierwszego turnieju Ligi Mistrzyń w Scandicci nie pokazałyście wszystkiego, bo zacięty mecz w Niemczech z SSC Palmberg Schwerin oraz wygrana z Savino Del Bene Scandicci na zakończenie rozgrywek stawiają drużynę z Rzeszowa w znacznie lepszym świetle.

Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że tym razem był to dla mnie znacznie mniejszy stres. Wiedziałam już czego się spodziewać i okazało się, że nie taki diabeł straszny. We Włoszech była to dla mnie pierwsza styczność z rozgrywkami międzynarodowymi na tym poziomie, doszedł więc pewnego rodzaju paraliż. Lecąc do Schwerina zmieniłam już swoje podejście i nastawienie.

W pani poprzednim klubie, którym był BKS BOSTIK Bielsko-Biała zwykle to Julia Nowicka czy Pavla Smidova były pierwszymi opcjami trenerów na rozegraniu. Trafiając do drużyny z takimi aspiracjami, jak Developres, wydawało się, że szanse na grę w szóstce będą jeszcze mniejsze. Tymczasem dziś można chyba nazwać Martę Krajewską pierwszą rozgrywającą rzeszowianek.

Powiem tak - każda rozgrywająca, nawet jeżeli na co dzień może być uważana za drugą, musi pracować na miejsce w składzie. Ania (Kaczmar - przyp.red.) dzięki swojemu doświadczeniu może mi podpowiedzieć, jak należy zachować się w niektórych sytuacjach. Wiele zachowań podpatruję u niej i to, że się uzupełniamy, nie jest tylko frazesem na wyrost. Cieszę się, że trener mi ufa i w kolejnym meczu z kolei daje mi szansę gry w pierwszym składzie. Mam nadzieję, że uda mi się podtrzymać to zaufanie jak najdłużej.

Utarło się przekonanie, że młodych, polskich rozgrywających aspirujących do gry w reprezentacji nie ma zbyt wiele. Jako jedna z nich też tak uważasz?

Też słyszałam takie opinie! Trudno porównywać się do Asi Wołosz, która ma już tego doświadczenia całe morze. Nie jest łatwo w młodszych rocznikach znaleźć dziewczynę, już teraz prezentującą podobny poziom wyszkolenia. Myślę, że z biegiem czasu roczniki 98 i młodsze "wystrzelą" z formą. Pamiętajmy, że Asia w moim wieku występowała bodajże w klubie z Bielska-Białej i być może do tamtej zawodniczki jest nam teraz bliżej. Wierzę, że wciąż mamy szansę i czas, by kiedyś ją zastąpić.

Zobacz również:
Co robił Jacek Nawrocki, kiedy nie było go widać podczas meczów? Znamy odpowiedź
Liga Mistrzyń: sukces Grupy Azoty Chemika Police nie przeszedł bez echa. Dwie siatkarki wyróżnione

Komentarze (0)