[b]
Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Przyjechałyście do Legionowa z handicapem w postaci wygranej 3:0 w Arenie Kalisz, a mimo to losy dwumeczu rozstrzygnęłyście dopiero w tie-breaku. Niespodziewanie dużo emocji przyniosła ta rywalizacja o 7. miejsce...[/b]
Julia Szczurowska, atakująca Energa MKS Kalisz: Widać było, że legionowianki w swojej hali czują się bardzo komfortowo i to było ich atutem. Takie mecze wyjazdowe, dwóch wyrównanych ekip, nigdy nie są łatwe. Tym bardziej, że to było już w końcu spotkanie "o coś". Bardzo się z tego cieszę, że dopięłyśmy swego.
Jednak czy to "coś" panią satysfakcjonuje?
Na pewno nie. Staram się jednak skupiać na pozytywach i tym, że zakończyłyśmy sezon ważną wygraną. Pokazałyśmy się z dobrej strony w dwóch ostatnich meczach i taki cel przyświecał nam w tych play-off.
W tym sezonie słabsze mecze przeplatałyście momentami euforii. Pokonałyście choćby ŁKS Commercecon Łódź, Developres SkyRes Rzeszów czy Grot Budowlane Łódź, a mimo to drżałyście o miejsce w ósemce niemal do samego końca.
Zgadza się. Pokazałyśmy, że potrafimy pokonać każdy zespół w tej lidze, ale też z każdym przegrać. Niestety, dużo się podczas tego sezonu zmieniało. Taki jest sport. Nie można zawsze wygrywać, choć dążyłyśmy do tego, by grać jak najdłużej.
ZOBACZ WIDEO: Martyna Grajber urodziny uczciła zwycięstwem. "Najlepszych życzeń nie będę cytować"
Czuje się pani trochę nieswojo z faktem, że rozgrywki ligowe zakończyłyście już w marcu?
Szczerze mówiąc ja jeszcze w ogóle nie myślę o wakacjach. Cały czas żałuję tego, że nie dostałyśmy się do czwórki. To strasznie mnie zabolało, bo mam wrażenie, że zabrakło nam niewiele, a jak się okazało koniec końców byłyśmy od tego półfinału daleko.
W sezonie 2018/19 z RC Cannes sięgnęła pani po mistrzostwo Francji, ale później doznała pani poważnej kontuzji. Jak oceni pani swój powrót do polskiej ekstraklasy?
To mój pierwszy sezon po operacji. Nie mogę być na siebie aż tak zła, bo wiem, że niektórzy tak szybko nie wracają. Udało się natomiast rozegrać go od początku do końca. Nie miałam żadnych problemów z kolanem, żadnych dolegliwości bólowych i z tego bardzo się cieszę.
Wiemy już, że 7. miejsce przypadło Energa MKS Kalisz. Gdyby miała pani pobawić się we wróżbitę, kto sięgnie po złoto?
Trudno powiedzieć. ŁKS Commercecon Łódź sprawił na razie ogromną niespodziankę, chyba nikt nie spodziewał się, że łodzianki wygrają pierwszy mecz półfinałowy tak wysoko. Jeżeli utrzymają taką wolę zwycięstwa i ten wynik ich poniesie to myślę, że mogą w tej stawce nieźle "namieszać".
Rzucił mi się w oczy pani tatuaż na lewym ramieniu.
Trudno go nie zauważyć (śmiech). Każdy ma dla mnie jakieś osobiste znacznie i był z mojego projektu. Jestem zodiakalnym lwem i stąd tatuaż lwicy. Historia każdego z moich tatuaży jest dłuższa, ale zachowam je dla siebie.
Jak będą wyglądały święta wielkanocne Julii Szczurowskiej?
Trudno mówić o rodzinnych świętach, bo przez obostrzenia, obawę narażenia innych, ze wszystkimi dziadkami czy ciociami się nie zobaczę. Zawsze była to norma, a teraz nie jest możliwe, by razem spotkać się przy stole. Koronawirus pokrzyżował nie tylko te plany, ale też utrudnił rozegranie sezonu czy plany urlopowe. Najważniejsze, że te święta spędzę w gronie najbliższych.
Miała pani wcześniej okazję do tego, by spędzić Wielkanoc z "czystą głową", nie zaprzątając sobie głowy siatkówką i kluczowymi meczami?
We Francji w ogóle nie było o tym mowy, żeby wracać na te święta do domu. Jedynie na Boże Narodzenie dostałyśmy trzy dni wolnego. Miałyśmy w drużynie dziewięć narodowości i nie dało się dogodzić każdemu. Cieszę się, że pierwszy raz od 5 czy 6 lat mogę na te święta być z rodziną. Wezmę trochę oddechu i wypocznę.
Zobacz również:
Tauron Liga. Policzanki znały odpowiedzi na wszystkie pytania. "Mam nadzieję, że w czwartek dobijemy targu"
TAURON Liga. Proste błędy pogrzebały E.Leclerc Moya Radomkę. "W trzecim secie Chemik był bezlitosny"