PlusLiga. Gardini dumny z reakcji drużyny. "Wielu zawodników wiedziało już, że za rok zagrają w innym zespole" [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Andrea Gardini
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Andrea Gardini

- Wielu zawodników wiedziało już, że za rok zagrają w innym zespole. Rynek transferowy zaczął się bardzo wcześnie, co powoduje, że część graczy mogło stracić koncentrację - przyznał dla WP SportoweFakty trener Jastrzębskiego Węgla Andrea Gardini.

Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla potrzebowali dwóch meczów, żeby wygrać półfinał z VERVĄ Warszawa Orlen Paliwa i awansować do finału PlusLigi. Tam zmierzą się z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, jednak w pierwszym spotkaniu może zabraknąć filaru kędzierzynian, Pawła Zatorskiego.

Jastrzębski Węgiel w tym sezonie musiał się zmagać z wieloma problemami. Drużyna przeszła przez zmianę trenera, a nowym szkoleniowcem został Andrea Gardini. W rozmowie z WP SportoweFakty Włoch opowiada o wyzwaniach pracy w Jastrzębiu, reakcji zawodników na działania na rynku transferowym oraz finale z ZAKSĄ. Pierwszy mecz rywalizacji już w środę o 20:30. 
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Byliście w stanie rozstrzygnąć półfinał z VERVĄ w dwóch meczach, ale warszawianie łatwo skóry nie sprzedali.

Andrea Gardini, trener Jastrzębskiego Węgla: Tak było, lecz w półfinale PlusLigi trudno oczekiwać niewymagających spotkań. VERVA to zespół pełen członków reprezentacji Polski, większość z nich zdobyła przecież mistrzostwo świata, więc spodziewałem się trudnej walki. Wykonaliśmy jednak swoje zadanie bardzo dobrze. Popełniliśmy parę błędów, ale ostatecznie udało nam się awansować, z czego bardzo się cieszę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę

Aż do drugiego meczu w Warszawie Mohammed Al Hachdadi prezentował się wybornie w fazie play-off. Co się stało w tym spotkaniu?

Miał problemy w meczu, nie prezentował się dobrze. My jednak nie wygrywamy i nie przegrywamy indywidualnie, tylko jako drużyna. Zespół był na to przygotowany. Przyszedłem tu w połowie sezonu, ale od tego czasu mieliśmy wiele problemów. Graliśmy przeciwko Ślepskowi bez prawie połowy składu, bez sztabu. Przydarzały się także różne kontuzje.

Mimo wielu trudnych momentów pozostaliśmy prawdziwą drużyną. Każdemu może się przecież przydarzyć gorszy dzień, ale w spotkaniu w Warszawie byliśmy na to gotowi. Mam do dyspozycji 14 graczy i wszyscy są zdolni do gry. Z tego się bardzo cieszę. Także mentalność zespołowa jest u nas na świetnym poziomie.

W tamtym spotkaniu znakomitą zmianę dał Jakub Bucki. Jednak nie tylko on może być jokerem, bo niemal na każdej pozycji macie zmiennika, który jest w stanie zaprezentować się na naprawdę wysokim poziomie. Na ile to może być decydujące w meczu z ZAKSĄ?

Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że tak się stanie. Każdy z zawodników może nam wygrać mecz. To wielka szansa dla tego klubu. To, że wszyscy mogą wyjść na boisko, to ogromna zaleta. Nawet przy zmianie na jedną akcję do bloku, na zagrywkę, w obronie. Według mnie to znakomity sposób na to, żeby zbudować drużynę, która będzie gotowa do walki w fazie play-off.

Jednak z drugiej strony, zwłaszcza w półfinałowych meczach, Yacine Louati i Rafał Szymura nie zaprezentowali się tak dobrze, jak w niektórych meczach fazy zasadniczej.

Czasem to się zdarza. Części graczy przydarzyły się urazy przed fazą play-off czy przed Pucharem Polski. Nie tak łatwo powrócić od razu znakomitej formy. Te rzeczy mogą się przydarzyć na przestrzeni sezonu. Jednak zareagowaliśmy dobrze, każdy dołożył jakąś cegiełkę do zwycięstwa w tych meczach. Dla mnie taka sytuacja to nic dziwnego.

Przed finałem Pucharu Polski mieliście znacznie więcej czasu na przygotowania niż ZAKSA. Na czym skupialiście się w ostatnim tygodniu?

Staraliśmy się popracować nad naszą formą fizyczną. Także mieliśmy trochę odpoczynku po tym meczu w Warszawie. Później potrenowaliśmy, ale nie za dużo, bowiem to już końcowa część sezonu i zawodnicy są zmęczeni ostatnimi dziewięcioma miesiącami. Nie mogliśmy się więc przepracować. Trenowaliśmy, żeby naprawić drobne problemy.

Jest duże prawdopodobieństwo, że libero ZAKSY, Paweł Zatorski nie zagra w środowym spotkaniu. Czy przykładacie do tego dużą wagę np. przy przygotowaniu taktycznym?

Nie było go już na boisku ponad tydzień, ma pewne problemy fizyczne. Pracowałem z nim przez kilka lat w klubie oraz w reprezentacji i jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. Życzę mu wszystkiego, co najlepsze. Kiedy nie może się grać z powodu kontuzji, to zawsze jest to trudny moment dla zawodnika. Nikomu tego nie życzę.

Gdy wypada ci taki zawodnik jak Zatorski, który jest jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym libero na świecie, to jest to duży problem. Jednak nawet bez Zatiego zaprezentowali się bardzo dobrze i byli w stanie awansować. To bardzo silna drużyna, która poradziła sobie z problemami.

Trafił trener do Jastrzębskiego Węgla w środku sezonu. Było wiele rzeczy do zmiany?

Nie wiem dokładnie, co robił poprzedni trener. Ja zawsze staram się przenieść na zespół swój styl gry. Staraliśmy się trochę poprawiać niektóre elementy. Większość jednak sprowadzała się do przełożenia własnej myśli na drużynę. Gracze zachowali się bardzo mądrze, zareagowali w odpowiedni sposób. Pracowali, żeby wyeliminować mankamenty, a także na to, żeby grać jako zespół.

Nie zawsze to jest takie łatwe. Wielu zawodników wiedziało już, że za rok zagrają w innym zespole. Rynek transferowy zaczął się bardzo wcześnie, co powoduje, że część graczy mogło stracić koncentrację w końcowej części sezonu, zwłaszcza, jeśli wiedzą, że w przyszłości ubiorą koszulkę innej drużyny. Wszyscy zawodnicy zachowali się bardzo profesjonalnie. Poświęcali się na treningach, na meczach. Jestem bardzo szczęśliwy ze sposobu, w jaki drużyna zareagowała w tej nowej sytuacji.

Jakie elementy starał się trener poprawić?

Trenowaliśmy nad wieloma rzeczami. Chciałem zrobić tak, żeby każdy zawodnik w jakimś stopniu poprawił swoje umiejętności indywidualne. Każdy miał trochę inne potrzeby, część już wcześniej znakomicie prezentowała się w obronie, a część w ofensywie. Pracowaliśmy, żeby poprawić pewne rzeczy indywidualnie, a przez to polepszaliśmy jakość zespołu.

Moim celem było to, żeby po skończeniu sezonu poszczególni gracze mogli powiedzieć, że rozwinęli pewne umiejętności. Mam nadzieję, że na końcu to się uda.

W tym sezonie mierzyliście się z ZAKSĄ wielokrotnie, ale nie wygraliście ani razu. Zwłaszcza w finale Pucharu Polski zagraliście, w mojej opinii, jeden z najsłabszych meczów w sezonie i przegraliście 0:3. Czy absencja Tomasza Fornala miała na to duży wpływ?

Nie mogę się za bardzo wypowiadać o wcześniejszych meczach, bo nie byłem wtedy trenerem. Akurat w tamtym finale nie wykorzystaliśmy swoich okazji. Oni przez cały sezon prezentują się znakomicie, ale w tamtym momencie grali jeszcze lepiej, byli podbudowani zwycięstwem nad Lube w Lidze Mistrzów.

Mogę spokojnie powiedzieć, ze pokazują najlepszą siatkówkę w Europie. Jeśli nie jesteś w pełni skoncentrowany, nie wykorzystujesz każdej okazji, to ciężko wygrać z takim zespołem. Nie myślę, że zagraliśmy zły mecz w finale Pucharu Polski, po prostu nie wykorzystaliśmy swoich okazji. A to mści się w takich starciach.

Przed play-offami krążyła opinia, że w tym sezonie niemal niewykonalnym jest pokonanie ZAKSY w meczach o wysoką stawkę. Skra w półfinale udowodniła, że są oni do ugryzienia.

Żadna drużyna nie jest nie do pokonania. To nie jest niemożliwe. Skra zagrała znakomite spotkanie. ZAKSA oczywiście nie zaprezentowała się rewelacyjnie, ta nieobecność Zatorskiego trochę ich wybiła z rytmu. Trzeba grać znakomitą siatkówkę, żeby pokonać kędzierzynian.

Czytaj więcej:
Londyn znosi obostrzenia i wraca do życia. Prezes IBB Polonii: Widać dużą różnicę
PlusLiga. Adrian Staszewski wywiązał się z trudnego zadnia. "Atmosfera jaką mamy na boisku pomaga"

Komentarze (0)