Liga Narodów. To nie bańka będzie największym wyzwaniem dla Polek. "Potrójny axel może ustawić nam cały turniej"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Nawrocki
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Nawrocki

Zamknięcie zespołów w "bańce" podczas tegorocznej Ligi Narodów jest tematem wielu dyskusji. - Pytań jest dużo. Firma eventowa może temu nie podołać - mówi trener Jacek Nawrocki. Polki na otwarcie turnieju czekają mecze z trzema siatkarskimi potęgami.

Reprezentacja Polski siatkarek już w piątek wyruszy do Rimini i zmierzy się z 15 najlepszymi zespołami z całego świata w walce o prestiż i duże nagrody finansowe. Mecze sparingowe z Bułgarkami nie dały jednoznacznej odpowiedzi, która z naszych gwiazd występujących w Serie A będzie tą podstawową atakującą podczas rozgrywek Ligi Narodów. Nie wiemy, czy rolę tę pełnić będzie Magdalena Stysiak czy może Malwina Smarzek.

- Myślę, że oba ustawienia są bliskie temu co zaproponujemy. A już tak odpowiadając bardziej na poważnie - dziewczyny przyjechały do nas w różnych dyspozycjach. Nie ma już tak dużo czasu jak w minionych latach, by testować sobie każdy skład. Postanowiłem, że te 2-3 tygodnie poświęcimy na ciężką pracę, bo mamy świadomość tego, że w bańce w Rimini nie potrenujemy w takim wymiarze, jakiego bym oczekiwał - zauważył trener reprezentacji Polski, Jacek Nawrocki.

W meczach z Bułgarkami grę determinowała walka o wynik

Pewnym kompromisem byłoby przestawienie Stysiak na pozycję przyjmującej i taki zabieg oglądaliśmy już podczas mistrzostw Europy czy kwalifikacji do igrzysk olimpijskich.

ZOBACZ WIDEO: Obawy przed bańką w Lidze Narodów. "Vital Heynen na pewno ma przygotowany plan B"

- Próbuję cały czas maksymalnie wykorzystać potencjał Magdaleny Stysiak i Malwiny Smarzek w tej grupie. Zarówno, kiedy obie są na boisku, jak i wtedy gdy tylko jedna z nich bierze udział w grze. Pewnie łatwiej byłoby nam wrócić do tej koncepcji sprzed dwóch lat, ale na to mamy jeszcze trochę czasu. Chciałbym też, żeby to było przygotowane, aby tego wariantu "nie spalić" - dodał dość asekuracyjnie szkoleniowiec biało-czerwonych, nie zamykając za sobą drzwi i możliwości powrotu do sprawdzonego ustawienia.

Dwa mecze z Bułgarkami rozegrane w łódzkiej Sport Arenie, choć wygrane, ujawniły wiele mankamentów w grze reprezentacji Polski. Można było wyczuć pewną nerwowość w grze Polek i to ona w znacznej mierze determinowała poczynania tej młodej kadry.

- Proszę mi wierzyć, na treningach staramy się grać bardzo szybko. Tutaj w starciu z "żywym" przeciwnikiem ta wewnętrzna presja wyniku, czy mniejsze doświadczenie,  powodowało, że znów wracaliśmy do gry, która jest taką walką o wynik - twierdził trener Nawrocki.

"Nikt nie robi tego złośliwie"

Zawodniczki dość często podkreślają, że miesiąc spędzony w tym samym towarzystwie i bez możliwości opuszczania bazy w Rimini to dla każdego spore wyzwanie pod względem mentalnym.

- Na VNL lecimy w piątek, dziewczyny dostały od nas kilka dni wolnego po sparingach i spotkaliśmy się ponownie w środę. Nie ma co gdybać, bo wszyscy wiemy, że pierwszy raz w historii mamy do czynienia z takim pomysłem na turniej. Chcemy uaktywnić dziewczyny i nawet po meczu nie pozostawiać zespołu wyłącznie z biernym odpoczynkiem - dodał selekcjoner reprezentacji Polski, zapewniając, że zawodniczki nie będą miały zbyt wiele czasu na indywidualne przemyślenia.

Biało-czerwone rozpoczną Ligę Narodów meczami z Włoszkami, Serbkami i Turczynkami. I z pewnością nie będą w tych pojedynkach faworytem. - Taki potrójny axel od razu w jakiś sposób ustawi nas na ten turniej - podkreślił wagę tych spotkań trener Jacek Nawrocki.

Organizacja turnieju w "bańce" to wciąż wiele niewiadomych. Zainteresowani mogą liczyć na dość szczegółowe i wyczerpujące odpowiedzi, jednak na razie wszystko precyzyjnie uregulowane jest jedynie na papierze.

- Myślę, że nikt nie robi tego złośliwie. Tych informacji, drużyn i pytań jest bardzo dużo. Po prostu firma eventowa, która robi zawody może temu nie podołać. Wiele wyjaśni się, kiedy już będziemy na miejscu i wtedy wszystko powinno się "dotrzeć". Gdybyśmy mieli organizować następną "bańkę" to pewnie wyglądałoby to zupełnie inaczej, ale miejmy nadzieję, że już takiej nigdy nie będzie - przewidywał Nawrocki.

Nauczyć się (znów) grać dla kibiców

Nie wszystkie siatkarki powołane do szerokiej kadry reprezentacji Polski pojadą do Rimini, ale udział tych zawodniczek w mistrzostwach Europy wciąż jest sprawą otwartą. W tej grupie znalazły się m.in. Centka, Damaske czy Szlagowska.

- Podzieliliśmy tę kadrę na dwie części. Osiem dziewczyn pozostanie w Szczyrku i będzie trenować. Tam również są zawodniczki, które nie odbiegają klasą od tych, które jadą do Włoch i będą pracować na to, by dołączyć do tej reprezentacji - tłumaczył szkoleniowiec biało-czerwonych.

Świat powoli stara się wracać do "normalności". Czy w przypadku najmłodszych kadrowiczek, które dołączyły w ciągu ostatniego roku do reprezentacji i nie miały okazji grać przed ogromną publicznością, koszulka w biało-czerwonych barwach może zacząć "ważyć" znacznie więcej?

- Myślę, że kiedy wrócą kibice to nie tylko Martyna Łazowska czy Martyna Czyrniańska będą musiały nauczyć się przełamać radzenie z presją. Jest wielu sportowców, którzy zderzą się z tym problemem i zapewniam, że nie będą to tylko zawodnicy młodzi i niedoświadczeni - przestrzegł Jacek Nawrocki.

Zobacz również:
Magdalena Stysiak oficjalnie w nowym klubie. Reprezentantka Polski powalczy o najważniejsze trofea
Polki jadą do Rimini z poczuciem bezpieczeństwa. "Chcę, abyśmy w końcu zaczęły normalnie żyć"

Źródło artykułu: