W mniej prestiżowych spotkaniach trenerzy Vital Heynen i Tuomas Sammelvuo żonglowali i będą żonglować do woli, ale na bezpośrednie starcie dwóch faworytów nie tylko Ligi Narodów, ale i igrzysk olimpijskich w Tokio, obaj szkoleniowcy wytoczyli większość swoich najcięższych dział. W polskiej ekipie po raz pierwszy w Rimini obok siebie zagrała podstawowa para naszych przyjmujących, Michał Kubiak i Wilfredo Leon, u Rosjan od początku zaczęli Maksim Michajłow, Dmitrij Muserski i Jegor Kliuka.
Rywale Biało-Czerwonych zaczęli bardzo mocno i twardo w ataku, na każdą nieskończoną przez Polaków akcję odpowiadali skutecznym atakiem i na pierwszej przerwie technicznej prowadzili trzema punktami (8:5). Nasz zespół odrobił straty dzięki asom serwisowym Macieja Muzaja i Leona. Potem trudnymi zagrywkami zaskoczył Rosjan Fabian Drzyzga i po dwóch świetnych kontrach mistrzowie świata odskoczyli na dwa punkty (16:14).
Końcówka seta należała jednak do rywali, a konkretnie do Michajłowa, który tak utrudnił polskim zawodnikom przyjęcie, że z prowadzenia 20:17 zrobiło się 20:24. Trener Heynen starał się pomóc swojej drużynie, w bardzo krótkim czasie wykorzystał dwa czasy, ale na takim poziomie siatkówki za serię siedmiu straconych punktów z rzędu po prostu trzeba zapłacić przegranym setem (21:25).
ZOBACZ WIDEO: Czym jest "bańka" podczas Ligi Narodów? Wyjaśnia kierownik reprezentacji
Na początku drugiej partii Polacy wreszcie zatrzymali bardzo skutecznego wcześniej Michajłowa, w kolejnej akcji ten sam zawodnik posłał piłkę w aut i było komfortowe 4:0 dla naszej drużyny. Rosjanie dość szybko zmniejszyli straty do dwóch punktów i taka różnica utrzymywała się przez kolejne kilka minut.
Tuż przed drugą przerwą techniczną znów wróciliśmy do czteropunktowego prowadzenia - najpierw asa zaserwował Leon, chwilę później Kliuka odbił się od polskiego bloku i zrobiło się 15:11. Rywale, tak jak w pierwszej partii, zaczęli gonić, gdy na zagrywkę poszedł Michajłow. Pierwszy jego serwis przyjęliśmy dobrze, ale w bloku Pawła Pankowa wpadł Leon. Drugą zagrywką rosyjski atakujący trafił w końcową linię, ale już za trzecim razem udało się przerwać jego serię i utrzymać trzy punkty przewagi (20:17).
W końcówce Polacy kontrolowali już wydarzenia na boisku. Dwa asy z rzędu zagrał Leon, a oba jego serwisy leciały w libero Walentina Gołubiewa z prędkością ponad 133 km/h. As atutowy drużyny Heynena skończył też drugą partię, wygraną przez Biało-Czerwonych 25:19, efektownym atakiem z drugiej linii.
Trzeciego seta punktową zagrywką rozpoczął kapitan Kubiak. Potem Rosjanie wykorzystali słabszy okres gry Biało-Czerwonych i wyszli na prowadzenie 7:5, ale bardzo szybko je stracili. W przedłużonej akcji sprytnie kiwnął Kubiak, Pankow dotknął siatki przy rozegraniu i na przerwę Polacy schodzili z wynikiem 8:7.
Zaraz po przerwie Nowakowski i Kubiak "zaczapowali" Michajłowa, Kliuka zaatakował daleko w aut, Nowakowski skończył kontratak i było już 11:7 dla mistrzów świata. Rozkręcił się kapitan drużyny Heynena, coraz częściej na środku w ataku i w bloku punktował Nowakowski. Przewaga rosła, Biało-Czerwonym wychodziły nawet zagrania, które nie powinny się udać, jak wtedy gdy Leon złapał Michajłowa pojedynczym lecącym blokiem.
Od stanu 20:14 sporo problemów swoimi serwisami sprawił Polakom Dmitrij Wołkow, ale kiedy tylko nasz zespół zrobił przejście, Leon od razu oddał Rosjaninowi, robiąc na nim asa (22:16). W tym momencie było już wiadomo, że zawodnikom Heynena już nic złego się nie stanie i obejmą prowadzenie 2:1 w setach. Bardzo dobrą w wykonaniu mistrzów świata partię zakończył atakiem po bloku z prawego skrzydła grający z każdą minutą coraz lepiej kapitan drużyny.
Na otwarcie czwartej partii serią świetnych zagrywek popisał się Mateusz Bieniek, do tego Polacy wygrali bardzo długą akcję i przy ich prowadzeniu 4:0 Sammelvuo szybko poprosił o czas. Obraz gry się jednak nie zmienił. Nasi siatkarze pewnie punktowali w ataku, a kiedy w pole serwisowe wszedł Leon, znów dołożył dwa asy serwisowe i prowadziliśmy aż 8:2.
Tak wysokie prowadzenie dawało mistrzom świata duży komfort gry. Trener Rosjan robił zmiany, ale Polacy kolejnych jego graczy poddawali trudnym testom. W przyjęciu nie radził sobie Artiom Semyszew, w ataku Denis Bogdan. Kiedy Leon potężnym atakiem dał naszej ekipie dwudziesty punkt, a rosyjski zespół miał ich dopiero dziesięć, Sammelvuo znów ściągnął swoich siatkarzy z boiska.
Fiński trener starał się jeszcze zmobilizować zespół, ale miny Rosjan mówiły wszystko. Nawet Muserski i Michajłow wyglądali na pogodzonych z porażką. Czwartą odsłonę przegrali w upokarzających rozmiarach - 14:25.
Dla Biało-Czerwonych to piąte zwycięstwo w szóstym meczu Ligi Narodów 2021. Polacy są obecnie liderami rozgrywek. Rosjanie ponieśli drugą porażkę, wcześniej niespodziewanie ulegli 2:3 Japonii.
Od niedzieli męskie zespoły uczestniczące w Lidze Narodów w Rimini mają trzy dni przerwy. Do gry wrócą w środę. W kolejnym trzydniowym cyklu Biało-Czerwoni zmierzą się z Bułgarami, Holendrami i Brazylijczykami. Jeśli dopiszą do swojego konta kolejne trzy zwycięstwa, będą mieli bardzo duże szanse na awans do półfinałów VNL, w których wystąpią cztery najlepsze ekipy fazy grupowej.
Liga Narodów, Rimini, 6. kolejka
Polska - Rosja 3:1 (21:25, 25:19, 25:19, 25:14)
Polska: Fabian Drzyzga (1), Maciej Muzaj (12), Wilfredo Leon (25), Michał Kubiak (11), Karol Kłos (7), Mateusz Bieniek (4), Paweł Zatorski (libero) oraz Piotr Nowakowski (6), Łukasz Kaczmarek, Grzegorz Łomacz.
Rosja: Paweł Pankow (2), Maksim Michajłow (18), Dmitrij Wołkow (14), Jegor Kliuka (4), Artiom Wolwicz (6), Dmitrij Muserski (8), Valentin Gołubiew (libero) oraz Anton Semyszew, Denis Bogdan (3), Wiktor Poletajew, Igor Kobzar.
Czytaj także:
Liga Narodów. Zmiana medyczna w reprezentacji Polski siatkarek. Jacek Nawrocki uzupełnił kadrę
Liga Narodów. Zagraniczne media po meczu Polska - USA: Polska oszołomiła USA i dała lekcję
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)