Co najmniej od dekady trudno wskazać w siatkarskim świecie większy klasyk od starcia Polski z Brazylią. Te dwie reprezentacje zmierzył się ze sobą w trzech z czterech ostatnich finałów mistrzostw świata i napisały istotny fragment najnowszej historii światowej siatkówki. I wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach dalej będą ją pisać, choćby na igrzyskach olimpijskich w Tokio.
Spotkanie w fazie grupowej Liga Narodów 2021 miało pokazać obu ekipom, w jakim miejscu są na niespełna dwa miesiące przed igrzyskami w porównaniu z jednym z najgroźniejszych rywali. Brazylijczycy wyszli na ten mecz w najsilniejszym składzie, z Bruno, Wallace'em, Lucarellim i Lealem. Z kolei Polacy szli zgodnie z planem nakreślonym przez trenera Vitala Heynena jeszcze przed wejściem do "bańki" w Rimini i zaczęli ten pojedynek gigantów w zestawieniu, które Belg nakreślił już kilkanaście dni temu. Z jedną korektą - do gry przewidziany był Bartosz Kurek, ale nasz atakujący się rozchorował i jego miejsce w wyjściowym składzie zajął Łukasz Kaczmarek.
Poza od początku na boisko wyszli m.in kapitan Michał Kubiak, Fabian Drzyzga, Piotr Nowakowski i Kamil Semeniuk, dla którego był to pierwszy w karierze mecz w biało-czerwonych barwach przeciwko tak renomowanemu rywalowi.
ZOBACZ WIDEO: Żona Wilfredo Leona: Cenię w nim przede wszystkim dobre serce
Gracz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle szybko pokazał, że Brazylia mu nie straszna. Otworzył mecz pewnym uderzeniem z lewego skrzydła, potem efektownie atakował z szóstej strefy. Dobrze radził sobie również Kaczmarek, ale rywale nie pozostawali dłużni. Po kilku minutach przeciągania liny przejęli inicjatywę. Dzięki asowi serwisowemu Leala i blokowi na Kaczmarku prowadzili 13:10. Na drugiej przerwie technicznej Brazylijczycy prowadzili już 16:11, po punktowej zagrywce Lucarellego 19:13.
Im dłużej trwał set, tym bardziej widoczne było lepsze zgranie naszych przeciwników i ich większa wydajność w ataku, zarówno w pierwszej akcji, jak i w kontrach. Lucarelli czy Wallace nie mieli problemów z kończeniem swoich ataków, w przeciwieństwie do Semeniuka, Kubiaka i Kaczmarka. W efekcie Polacy wysoko przegrali seta, który początkowo zapowiadał się na bardzo wyrównanego. Zdobyli w nim tylko 17 punktów.
W drugiej partii początek znów był zacięty, z lekkim wskazaniem na Biało-Czerwonych, którzy po bloku Piotra Nowakowskiego na Wallace'ie wyszli na prowadzenie 7:5. Nie na długo. Rywale szybko odrobili straty, wzmocnili presję w zagrywce (seria trudnych serwisów Leala) i za chwilę to oni wygrywali 12:10. Drzyzga w ataku mógł liczyć na dobrze dysponowanego Semeniuka, ale w jakości i organizacji gry Polacy ustępowali Brazylijczykom. Nie ustępowali im za to walecznością i to pozwalało im toczyć walkę punkt za punkt.
Zawodnicy Heynena całkiem dobrze serwowali, odrzucając przeciwników od siatki, ale nie działał element, który w poprzednich spotkaniach był naszą wielką bronią - blok. Irytujący dla naszych siatkarzy był zwłaszcza Wallace, który regularnie oszukiwał ich sprytnymi kiwkami i niekonwencjonalnymi atakami.
Biało-Czerwonym wreszcie udało się odzyskać prowadzenie dzięki asowi serwisowemu Drzyzgi (20:19). Potem była szansa, żeby odskoczyć na dwa punkty, ale ważnej kontry nie skończył Kaczmarek. A Brazylijczycy swoją szansę wykorzystali, zrobił to niemal bezbłędny w tym meczu Wallace, i to oni pierwsi mieli setbola (24:23). Polacy obronili go z trudem, z dwoma kolejnymi też sobie poradzili, ale przy czwartym sędzia zakwalifikował zagranie Wilfredo Leona jako przełożenie ręki na drugą stronę i skończyło się na 28:26 dla Brazylii.
Na początku trzeciej odsłony punkt zagrywką zdobył Bieniek, Wallace wreszcie został zablokowany, w kolejnej akcji uderzył w aut i Polacy prowadzili 5:3. Jednak Brazylijczycy szybko tę małą stratę odrobili i znów zaczęło się "przeciąganie liny". Bardzo dobre wrażenie wciąż robił Semeniuk, ale to było za mało, żeby oderwać się od niezwykle skutecznych w atakach z sytuacyjnych piłek rywali. Zwłaszcza, że nie najlepiej radził sobie Kaczmarek, który na tle brazylijskiego atakującego wyglądał słabo.
Po trzech kolejnych wygranych akcjach "Canarinhos" objęli prowadzenie 17:14 i wydawało się, że przy swojej wysokiej jakości gry już nie wypuszczą tej przewagi z rąk. I nie wypuścili. W końcówce powiększyli ją do pięciu punktów i zamknęli mecz bez straty seta. Tym samym Brazylijczycy zostali samodzielnymi liderami Ligi Narodów.
Teraz uczestników Ligi Narodów w Rimini czeka trzydniowa przerwa. Siatkarze wrócą do gry we wtorek. Polacy w kolejnym trzydniowym cyklu zmierzą się z Kanadą, Japonią i Niemcami.
Liga Narodów 2021, 9. kolejka
Polska - Brazylia 0:3 (17:25, 26:28, 19:25)
Polska: Fabian Drzyzga, Łukasz Kaczmarek, Kamil Semeniuk, Michał Kubiak, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Damian Wojtaszek (libero) oraz Maciej Muzaj, Grzegorz Łomacz, Wilfredo Leon.
Brazylia: Bruno Rezende, Wallace, Yoandy Leal, Lucarelli, Isac, Mauricio Soiza, Thales Hoss (libero) oraz Gabriel Kavalkiewicz, Alan Souza.
Czytaj także:
Liga Narodów. Argentyńczycy złamali zasady "bańki" - są zawieszenia
Trener Brazylijczyków wygrał dramatyczną walkę z koronawirusem. "Dwukrotnie widziałem siebie martwego"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)