Joanna Seliga: Jakie to uczucie wygrać z aktualnymi wciąż mistrzami Starego Kontynentu?
Paweł Zatorski: Cieszę się tą chwilą, bo wiadomo, że rzadko kiedy można stanąć do walki z tak silnym przeciwnikiem, przynajmniej w przypadku mojej kariery, która się tak naprawdę dopiero rozpoczyna. Jestem szczęśliwy, że miałem okazję ocierać się o pierwszą kadrę Polski w obecnym sezonie reprezentacyjnym. Tak więc delektujemy się wszyscy tą chwilą, bo naprawdę jest czym. Zagraliśmy przed wspaniałą polską publicznością, która nas dopingowała w, o dziwo, bardzo licznym gronie. Nie spodziewaliśmy, że aż tak wielu kibiców przyjdzie nas wspierać w niedzielę o 10 rano. Myśleliśmy, że w tych godzinach będą oni jeszcze w kościele bądź też we własnych łóżkach. Jednak jak widać - sympatycy piłki siatkowej przybyli do hali nas wspomagać i myślę, iż w dużym stopniu przyczyniło się to do naszego zwycięstwa.
Specjalnie motywowaliście się przed tym pojedynkiem czy też może w wygranej pomógł wam luz, który był na parkiecie widoczny gołym okiem?
- Trener mocno nas przed starciem z Hiszpanami zmotywował. Konkretne słowa nie nadają się do publicznego przytoczenia. Dało nam to jednak do myślenia oraz pozwoliło uwierzyć we własne możliwości. Bardzo się z tego powodu cieszymy. Może nie pokazaliśmy jeszcze stu procent z tego, na co nas naprawdę stać, bo na pewno przydarzały się nam słabsze momenty gry, ale na szczęście zagraliśmy na tyle poprawnie, że udało się wygrać.
Świetnie czytaliście grę swoich rywali. Wasz blok podążał za ich atakującymi niczym cień. Z czego to wynikało?
- Myślę, że cała w tym zasługa naszego statystyka oraz całego sztabu szkoleniowego, który w każdej chwili meczu daje nam mądre wskazówki - nieważne, czy jest to sama końcówka czy też koniec seta. Jak było to widać pod koniec każdej z partii spotkania z Hiszpanami, ich "przepowiednie" sprawdzały się najczęściej, szczególnie w końcówce drugiego seta, kiedy odrobiliśmy do naszych przeciwników sporą stratę punktową. Jednak jest to całkowicie normalne, że w takich momentach każdy chce pokazać wszystko to, co ma w swoim repertuarze najlepszego. Cieszymy się więc, że udało nam się dobrze czytać ich grę i w konsekwencji tego wygrać całe starcie.
Nawiązując do piłek kończących poszczególne odsłony tego spotkania - jak udawało się wam tak dobrze wytrzymywać te niezwykle trudne końcówki?
- Myślę, iż jest to wynikiem pracy w przeciągu całego sezonu. Mecze, które rozegraliśmy w tym roku w Memoriale Huberta Jerzego Wagnera, są takim zwieńczeniem tego, co robiliśmy do tej pory. Już kilka lat przecież trenujemy, więc do takiego obciążenia jesteśmy w pewnym stopniu przyzwyczajeni i dajemy sobie z tym radę.
Obok bloku, kluczem do zwycięstwa były chyba także zdecydowanie mniejsza ilość błędów własnych oraz kąśliwa zagrywka.
- Dokładnie tak. Poza tym uważam, iż w dzisiejszej siatkówce jest to klucz do zwycięstwa w praktycznie każdym meczu. Jesteśmy więc zadowoleni, że udało nam się to zrealizować.
Takie pojedynki chyba na długo zapadają w pamięć...
- Tak, podobnie jak i inne wygrane starcia z trudnymi rywalami. Zapamiętamy go też przede wszystkim dzięki publiczności zgromadzonej na trybunach. Wydaje mi się, że wiele osób skazywało nas na porażkę w tym spotkaniu, szczególnie po słabszym meczu z Serbią, w którym w miarę poprawnie udało nam się zagrać tylko jedną partię. Z kolei w potyczce z Hiszpanami zdołaliśmy wygrać cały mecz, z czego bardzo się cieszymy. Wciąż to powtarzam i będę to robił w kółko, bo taki jest obecnie mój stan psychiczny.
Czy fakt, iż w konfrontacji, której stawką była piąta lokata w turnieju, zmierzyliście się z reprezentacją Hiszpanii, a nie Chin, mocno was zaskoczył?
- Na pewno tak. Kiedy tylko usłyszeliśmy wynik spotkania Chiny - Hiszpania, w którym górą okazali się być Azjaci, byliśmy mocno zdziwieni, ale też równocześnie zadowoleni, ponieważ myślę, że gra przeciwko mistrzom Europy jest dużo bardziej prestiżowa niż przeciwko bardzo szalonemu i spontanicznemu zespołowi z Azji, chociaż są to także światowej klasy siatkarze.
Z pewnością wiele wynieśliście ze wszystkich trzech spotkań rozegranych w turnieju?
- Gra w takim turnieju i przed tak wspaniałą publicznością jest naprawdę fajnym doświadczeniem i będzie się to pamiętało jeszcze przez długi czas.
Jesteś zadowolony ze swojej postawy w pojedynku z Hiszpanami?
- Czuję się w miarę usatysfakcjonowany swoją dyspozycją. Uważam, iż jak na okres, w którym przeskakiwałem wciąż z kadry A do reprezentacji juniorów, udało mi się osiągnąć stosunkowo poprawny stan. Co prawda nie można tego porównywać z postawą, jaką normalnie prezentuje się w trakcie sezonu ligowego, ale myślę, że przede mną po prostu jeszcze dużo pracy.
Jak podsumujesz występ polskiej kadry B w VII edycji Memoriału Huberta Jerzego Wagnera?
- Na pewno zagraliśmy trochę nierówno. Ostatnie starcie z Hiszpanami było swego rodzaju zwieńczeniem i myślę, że dzięki niemu zostawimy po sobie jakiś dobry obraz. W dwóch pierwszych potyczkach zdarzały się zarówno dobre, jak i gorsze momenty, ale jest to normalnie, gdyż stanowimy młodą, nie do końca ze sobą zgraną drużynę. Myślę jednak, że meczem z Hiszpanami zakończyliśmy nasz udział w turnieju pozytywnie i możemy dobrze to wspominać.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)