Dziś, 2 września, wypadają jego 39. urodziny. To również dzień, w którym portugalscy siatkarze meczem przeciwko Polsce rozpoczną mistrzostwa Europy. Naprzeciw Biało-Czerwonych najprawdopodobniej stanie atakujący Hugo Gaspar, wspomniany na początku solenizant. W kadrze debiutował ponad 20 lat temu i już jako jedyny z obecnie grających może pochwalić się udziałem w rozegranych w Argentynie mistrzostwach świata w 2002 roku, gdzie Portugalczycy zanotowali swój najlepszy występ, plasując się na 8. pozycji.
Swojej narodowej drużynie pomagał później jeszcze wielokrotnie, chociaż większość klubowej kariery spędził w ojczyźnie, gdzie jest jednocześnie zajęty profesją lekarza. Od 2011 roku występuje w Benfice Lizbona, z którą w ostatnich rozgrywkach zdobył swój siódmy tytuł mistrza Portugalii. Za granicą spędził - choć udany - to tylko jeden sezon, wyjeżdżając w 2004 roku reprezentować włoski, wielki wówczas Sisley Treviso. Obiecującą zagraniczną karierę zdecydował się jednak poświęcić ze względu na studia medyczne, co doprowadziło go rok temu do walki na pierwszej linii frontu z epidemią koronawirusa.
- Wygraliśmy mistrzostwo oraz Superpuchar i puchar kraju. Miałem z Sisleyem jeszcze trzyletni kontrakt, ale byłem na trzecim roku studiów i aby uzyskać dyplom lekarski, zostałem zobowiązany do powrotu na uniwersytet. Stąd mój szybki powrót i od 10 lat pracuję codziennie jako lekarz, a popołudniami i wieczorem uprawiam siatkówkę, grając w Benfice Lizbona. Wygląda to tak, że nie biorę udziału w porannych treningach, ale każdego dnia wykonuję dodatkowe ćwiczenia przed lub po naszych treningach wieczornych - wyjaśnił w udzielonym nam rok temu wywiadzie, który można przeczytać tutaj.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska mistrzyni i 110 kg ciężaru. Jest moc!
- Nie wiem, jak on to robi, ale jest świetnym sportowcem. Zawsze z pełnią mocy do treningu po skończonej pracy w szpitalu. Żartujemy, że gdy my męczymy się na porannych treningach, on zachowuje siły na wieczór. To musi być jego sekret - mówił nam Tiago Violas, były siatkarz Jastrzębskiego Węgla, a obecnie klubowy kolega Gaspara.
Wyprowadzka od rodziny by stawić czoła epidemii
Siatkarz-lekarz na czas zawieszenia sportowych rozgrywek w ubiegłym roku w pełni oddał się pracy na rzecz ratowania chorych, ryzykując zakażenie koronawirusem i rozbrat z rodziną - aby ją chronić, postanowił zamieszkać osobno w małym mieszkaniu. Pracował w podlizbońskim szpitalu Travessa da Saude, w którym leczy się prawie 21 tysięcy osób, udzielając im codziennego wsparcia od godziny 8 do 20. - Teraz w 200 procentach jestem lekarzem - relacjonował.
Tymczasowo trafił wtedy na kwarantannę, gdyż dwójka lekarzy w jego miejscu pracy otrzymała pozytywny wynik testu. - To zawsze ryzyko, nigdy nie wiesz, czy właśnie masz kontakt z osobą zdrową, czy chorą. Jesteśmy lekarzami pierwszego kontaktu, ludzie wcześniej nie mają wykonywanych testów - opowiadał nam we wspomnianym wcześniej wywiadzie.
Trafiali do niego pacjenci z różnych grup. - To dzieci, dorośli i ludzie starsi. Jesteśmy placówką publiczną, udzielamy pomocy wszystkim. Każdego dnia mamy przypadki osób zakażonych i staramy się znaleźć dla nich najlepsze rozwiązania, ale jednocześnie musimy też przyjmować codziennie choćby małe dzieci do szczepienia czy kobiety w ciąży. Jest mnóstwo pracy. Jeśli to możliwe, staramy się unikać spotkań. Poprzez częstsze używanie połączeń telefonicznych i maili. Oprócz przyjęć w klinice działamy też na inne sposoby - przedstawiał wówczas.
Do uprawianej od czternastego roku życia siatkówki wrócił i jako kapitan Benfiki poprowadził ją do kolejnego mistrzowskiego tytułu. - To sukces odniesiony wbrew niektórym, którzy zarzucają nam, że jesteśmy już za starzy. Mamy bardzo zgraną grupę, jesteśmy bardzo silni i pokazaliśmy wartość. Czuję się zdolny do kontynuowania kariery, a ci, którzy mnie znają, wiedzą, że mam się dobrze - mówił Gaspar portugalskim dziennikarzom tuż po wygraniu ligi.
Reprezentacyjny powrót dla dwójki dzieci
Na zgrupowaniu kadry narodowej nie było go od trzech lat, ale jego dobra forma nie umknęła uwadze selekcjonera Hugo Silvy, który w tym roku wysłał mu powołanie, najpierw na majowe kwalifikacje. Odpowiedź była pomyślna, Gaspar raz jeszcze tymczasowo odstawił szpital na boczny tor i zgodził się ponownie pomóc swojemu krajowi. Z dwóch powodów.
- Ważne jest, aby siatkówka zyskiwała rozgłos, dlatego musimy pojechać na Euro i być obecni w najważniejszych rozgrywkach. Chcę pomóc zespołowi osiągnąć ten cel i ponownie wystąpić w mistrzostwach, które dla mnie mogą okazać się ostatnimi - na łamach "Jornal de Leiria" mówił siatkarz.
Kolejny powód to jego dwójka dzieci: 8- i 4-letnie. - Jestem tutaj też trochę dla nich. Chciałem, żeby miały obraz ojca, który wciąż rywalizował na międzynarodowych siatkarskich arenach, a teraz trafiła się ku temu okazja - tłumaczył gracz.
Kwalifikacje dla Portugalczyków okazały się wygrane. Ich wyższość musieli uznać między innymi Białorusini, co wspomina Damian Musiak, statystyk kadry Białorusi.
- Rywalizowaliśmy z nimi o pierwsze miejsce w grupie i niestety przegraliśmy oba spotkania, natomiast trzeba przyznać, że rywale zagrali świetny turniej i byli doskonale przygotowani do eliminacji, także kadrowo. 38-letni Hugo Gaspar, który w swoim kraju pracuje także jako lekarz, zanotował fantastyczne mecze przeciwko nam i należą mu się ogromne brawa za postawę - chwalił Musiak, cytowany przez oficjalną stronę GKS-u Katowice, gdzie pracuje w sezonie klubowym.
Gaspar w wygranych przez Portugalczyków kwalifikacjach był obok Alexandre Ferreiry zdecydowanie najlepiej punktującym graczem, podobnie jak w dwóch ostatnich sparingach przeciwko Słowacji, co pozwala sądzić, że przeciwko Polakom wybiegnie w podstawowym składzie.
Mecz Polska - Portugalia w krakowskiej Tauron Arenie rozpocznie się o godzinie 17:30.
Czytaj również:
Najdłuższy kontrakt w historii. Bilans Jacka Nawrockiego na stanowisku trenera reprezentacji Polski
Włosi nie przestają "mieszać". Mają nowe nazwisko trenera za Vitala Heynena