Horror! Jak to się mogło stać? Słoweńcy będą nam się śnić po nocach!

PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Słowenii
PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Słowenii

Słoweńska klątwa w mistrzostwach Europy trwa. W półfinale turnieju po dziwnym, szarpanym i niesamowicie nerwowym meczu polscy siatkarze ulegli reprezentacji Słowenii 1:3 i w niedzielę powalczą w Katowicach tylko o brązowy medal.

Z Katowic - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

- Drużyna złapała "flow" - tak już od meczu 1/8 finału z Finlandią mówił o swoich siatkarzach trener Vital Heynen. Dwa ostatnie spotkania Biało-Czerwoni zagrali porywająco i szybko rozprawili się ze swoimi rywalami.

Słowenia w swoich wcześniejszych potyczkach nie wyglądała w Mistrzostwach Europy 2021 jak zespół, który może wyprowadzić Polaków ze sportowego transu, jednak przed półfinałem pewne obawy były. Przede wszystkim dlatego, że zespół z Bałkanów w poprzednich trzech edycjach ME potrafił znaleźć sposób na reprezentację Polski. Po raz ostatni na tym samym etapie turnieju, u siebie w Lublanie, przy ogłuszającym dopingu 11 tysięcy swoich kibiców.

Jednak teraz ten ostatni atut był po stronie mistrzów świata. Magiczny dla naszej siatkówki katowicki "Spodek" już 15 minut przed rozpoczęciem spotkania był wypełniony niemal po brzegi i z dużą mocą ryknął "Polska, Biało-Czerwoni".

ZOBACZ WIDEO: "To przechodzi ludzkie pojęcie". Michał Kubiak bez ogródek po meczu z Rosjanami

Kiedy mecz już się rozpoczął, energia płynąca z trybun stała się już ogromna. Każdej akcji, każdemu udanemu zagraniu drużyny Heynena, towarzyszyła potężna wrzawa. Jednak rywale nie przestraszyli się tej atmosfery i od pierwszej piłki stawiali twarde warunki.

Polacy pierwsze prowadzenie objęli dopiero przy stanie 8:7, gdy Jakub Kochanowski na tyle odrzucił Słoweńców od siatki, że ci nie byli w stanie wyprowadzić kolejnej akcji. Potem zrobił to jeszcze w pięciu kolejnych akcjach, w których punktował albo nasz blok, albo Bartosz Kurek, i w krótkim czasie nasz zespół zbudował bezpieczne prowadzenie 12:7.

Po chwili było już mniej bezpiecznie, bo rywale wybronili ataki Kubiaka i Nowakowskiego i odpowiedzieli skutecznymi kontrami (12:10). Przez kilka kolejnych minut ta dwu, trzypunktowa różnica się utrzymywała, ale potem swoje serwisowe bomby odpalili Wilfredo Leon. Dwa asy i jeden potwornie trudny do przyjęcia cios sprawiły, że kiedy gwiazdor Biało-Czerwonych schodził z pola zagrywki, jego zespół prowadził aż 21:15.

W końcówce nasi siatkarze dołożyli jeszcze efektowny blok na Tine Urnaucie oraz asa serwisowego Łukasza Kaczmarka i set, który początkowo zapowiadał się na zaciętego, zakończył się wymownym 25:17. W kolejnych było już jednak nieporównywalnie trudniej.

Drugą partię Polacy rozpoczęli od potężnego bloku Kochanowskiego na Klemenie Cebulju, jednak w kolejnych akcjach mieli problemy z dokładnym przyjęciem piłki i zdobyciem punktu, dzięki czemu goście wyszli na prowadzenie 6:3. Długo go jednak nie utrzymali. Po słabszym momencie mistrzowie świata znów grali naprawdę dobrze i wyrównali na 10:10, a gdy Michał Kubiak skończył długą akcję sprytną kiwką, prowadzili 13:12.

Kontroli nad setem jednak nie przejęli. Słoweńcy potrafili raz jeszcze zmusić Biało-Czerwonych do błędów w przyjęciu i odbudować trzypunktową przewagę (19:16). Ale i tym razem potrafiliśmy ich doścignąć. Po ataku Kochanowskiego z przechodzącej piłki, na którą zapracował swoim serwisem Kurek, był remis 20:20. Po zagrywce naszego atakującego, której rywale nie przyjęli, 21:20.

Nerwowo było już do końca. Wydawało się, że akcja, w której świetnie popracował blok, a Kaczmarek kiwnął w środek boiska, da Polakom przełamanie na wagę seta (24:22). Piłek setowych nie wykorzystali jednak ani Kaczmarek, ani Leon i trzeba było bić się na przewagi.

Kiedy Jan Kozamernik zablokował na środku Mateusza Bieńka, to Słoweńcy mieli setbola (25:26). Kiedy Leon skończył kontrę, inicjatywa wróciła na polską stronę (28:27). Seta wygrali jednak nasi rywale - najpierw asa w końcową linię zagrał Cebulj, chwilę później ataku nie skończył Kurek, a skutecznym zagraniem odpowiedział Toncek Stern (30:32).

W trzeciej odsłonie, tak jak w drugiej, nasz zespół zaczął słabo i Heynen szybko musiał prosić o czas. Kiedy ściągnął swoich graczy z boiska, ci przegrywali 2:5. Po chwili przerwy wcale nie było lepiej, Słoweńcy wykorzystywali problemy Polaków z odbiorem i powiększyli swoją przewagę najpierw do pięciu (3:8), a potem, po bloku na Kubiaku, aż do siedmiu punktów (5:12).

Tak dużej straty na poziomie półfinału mistrzostw Europy nie sposób odrobić. Nasi siatkarze nie podjęli nawet próby pościgu, zamiast tego przegrywali kolejne akcje i kiedy było 12:22 stało się jasne, że goście obejmą prowadzenie 2:1 w setach. Wygrali aż 25:16, chyba po najsłabszej w wykonaniu Biało-Czerwonych partii w całym 2021 roku.

Następna odsłona też zaczęła się dla nas źle. Leon nie przyjął zagrywki, Kurek wpadł w słoweński blok i znów trzeba było myśleć o gonieniu przeciwników (3:6). Tym razem udało się to szybko, dzięki punktowemu blokowi Nowakowskiego i długiej akcji zakończonej skutecznym atakiem Kubiaka (6:6). Po niej na boisku doszło do spięcia, bo Kubiak głęboko spojrzał w oczy Gregorowi Ropretowi, co bardzo nie spodobało się Urnautowi.

Kapitan polskiej drużyny najwyraźniej tego właśnie potrzebował, żeby się napędzić. W kolejnych akcjach grał znakomicie i porwał do walki swoich kolegów, którzy zaczynali wyglądać na bezradnych. Z 3:6 szybko zrobiło się 10:7, wróciła nadzieja na tie-break i finał turnieju.

Dzięki swojej lepszej grze Biało-Czerwoni dostawali zdecydowanie więcej energii z trybun, niż w wysoko przegranej trzeciej partii. Ona pomagała im wygrywać kolejne akcje, choć łatwo cały czas nie było. Gdy set wkraczał w decydującą fazę na tablicy wyników był już remis (19:19). Potem udało się odzyskać minimalne prowadzenie (21:19), gdy błąd w ataku popełnił Cebulj, ale Słoweńcy i tym razem dogonili Polaków (23:23). A kiedy po ataku Cebulja piłka minimalnie otarła się o dłoń Bieńka, mieli pierwszą piłkę meczową (25:26).

Pierwszą jeszcze obronili, potem sami mieli okazję do skończenia seta, ale niestety jej nie wykorzystali. A potem Słoweńcy po mocnej zagrywce zaczaili się blokiem na Leona, zablokowali go i wydawało się, że mecz się skończył. Wtedy Vital Heynen poprosił o challenge, który wykazał dotknięcie siatki przez jednego ze słoweńskich graczy.

Za drugim razem szczęście też nam dopisało. W sytuacji sprawdzanej na życzenie sędziego okazało się, że po ataku Urnauta piłka nie dotknęła bloku (31:31). Potem znowu było blisko meczbola dla Biało-Czerwonych, jednak ataków nie skończyli ani Kubiak, ani Kurek.

W końcu jednak szczęście się skończyło. Atak Kubiaka został wyblokowany, w odpowiedzi piłkę na prawe skrzydło dostał Toncek Stern i atakiem w ósmy metr dał swojej drużynie punkt na wagę finału ME. Słoweńcy wygrali 37:35 i cały mecz 3:1.

Polakom pozostaje walka o brązowy medal. W meczu o 3. miejsce zmierzą się z przegranym z pary Serbia - Włochy.

Mistrzostwa Europy siatkarzy, półfinał, Katowice
Polska - Słowenia 1:3 (25:17, 30:32, 16:25, 35:37)

Polska: Fabian Drzyzga, Bartosz Kurek, Michał Kubiak, Wilfredo Leon, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Wojtaszek (libero), Piotr Nowakowski, Łukasz Kaczmarek, Grzegorz Łomacz, Kamil Semeniuk.

Słowenia: Dejan Vincić, Toncek Stern, Tine Urnaut, Klemen Cebulj, Jan Kozamernik, Alen Pajenk, Jani Kovacić (libero) oraz Rok Możić, Alen Sket, Gregor Ropret, Saso Stalekar.

Czytaj także:
Piękne słowa gwiazdy o polskich kibicach. Mówi, po co przyjechali Serbowie
"Heynenowi skleiły się kartki i coś poszło nie tak". Mistrz olimpijski ocenił formę Polaków

Źródło artykułu: