Serbowie awansowali do fazy pucharowej europejskiego czempionatu z "polskiej" grupy A z drugiego miejsca. W 1/8 finału pokonali 3:2 Turcję, zaś w ćwierćfinale wygrali w trzech setach z Holandią (więcej TUTAJ).
- Żaden mecz dla nas nie był łatwy. Jesteśmy drużyną, która miała sporo problemów z kontuzjami i poukładać to tak, byśmy wszyscy tu zagrali, to wielka sztuka. Cieszymy się, że jesteśmy tu grupą osób, która zagrała na poprzednich mistrzostwach Europy. Nie gramy jeszcze na swoim poziomie. Liczę, że pokażemy go w półfinale i finale w Katowicach - uważa Srećko Lisinac.
W całym turnieju Serbowie przegrali tylko jedno spotkanie - w grupie ulegli reprezentacji Polski 2:3. Ale jak przyznaje środkowy reprezentacji Serbii, konkurencja w Europie jest większa niż nawet dwa lata temu.
ZOBACZ WIDEO: "To przechodzi ludzkie pojęcie". Michał Kubiak bez ogródek po meczu z Rosjanami
- Trochę się zmieniło. Jest więcej drużyn grających bardzo dobrze. To pokazała w meczu z nami na przykład Turcja, na którą w kolejnych latach trzeba będzie uważać. Mają wielu znakomitych fizycznie zawodników i technicznie idzie im coraz lepiej. Holandia? Mówi się dużo o Nimirze, ale to jest dobrze poukładana drużyna ze świetnym trenerem. Oni też robią postępy. To nie tak, że jak się z nimi wygrywa raz, to będzie tak zawsze - powiedział siatkarz Trentino Volley.
Z drugiej strony najsilniejsze zespoły w Europie - z wyjątkiem reprezentacji Polski - są raczej w przebudowie po igrzyskach olimpijskich w Tokio. Jednak zdaniem naszego rozmówcy nie można w ten sposób tego analizować.
- Tak się mówi, ale dla mnie to najtrudniejszy turniej, w jakim grałem w życiu. Brakuje mi dużo pod kątem fizycznym, a inne zespoły stawiają poprzeczkę bardzo wysoko i trudno jest się przygotować na każde spotkanie. Możemy mówić, że powinno być łatwiej, bo wiele zespołów jest po igrzyskach, ale spójrzmy na Polskę - Leon czy Kubiak nie biorą udziału w tym turnieju tylko po to, żeby "zagrać". Oni chcą wygrać i dyskutowanie o ważności imprez w trakcie ich trwania nie ma sensu - przyznaje serbski środkowy.
Przed dwoma laty Serbowie pokonali w finale Słoweńców i sięgnęli po mistrzostwo Europy. Teraz przyjdzie im zmierzyć się w katowickim Spodku w półfinale z Włochami.
- Przyjechaliśmy tutaj obronić mistrzostwo Europy. Zobaczymy, na ile będzie nas stać, ale będziemy o to walczyć do końca. Nikt niczego na tym turnieju nie da za darmo w prezencie. Brakuje nam jeszcze paru elementów technicznych, ale mamy serce. Podkreślam to wiele razy, bo to jest bardzo ważne dla nas - zaznaczył Lisinac.
W rozmowie z WP SportoweFakty 29-letni środkowy podkreślił też, jak wielką pracę w tym sezonie wykonuje trener Slobodan Kovac, który wlał na nowo nadzieje w serca zawodników, którzy w większości dwa lata temu sięgnęli po złoto na europejskim czempionacie.
- Cieszymy się, że jesteśmy w półfinale. Drużyna jest taka sama może na papierze, ale my naprawdę dopiero dochodzimy do siebie. Na przykład Nemanja Petrić miał problemy z kontuzjami, Aleksandar Atanasijević wraca po operacji, nie grał cały sezon. Trudno to poukładać, ale z takim człowiekiem jak Slobodan Kovac może się to udać. Mógł powiedzieć: "trudno, szukamy nowych zawodników i budujemy kadrę na nowo, skoro nie jesteście gotowi". A on chciał koniecznie tę grupę postawić na nogi. Chciał z nami walczyć i dziękujemy mu za wszystko co zrobił - podkreślił Lisinac.
Reprezentant Serbii przyznał też, że na meczach w Polsce panuje znakomita atmosfera, także w spotkaniach z udziałem jego reprezentacji.
- Organizacja w Polsce jest bardzo dobra, mnóstwo ludzi przychodzi na mecze. Wielu z nich także kibicuje nam, więc cudownie jest grać w Polsce. Pamiętam to z gry w lidze, ale fantastycznie jest móc przeżyć to na nowo - zakończył.
Mecz Włochy - Serbia rozpocznie się w sobotę o godzinie 21:00 i wyłoni finalistę Mistrzostw Europy 2021. Drugim z nich będzie zwycięzca pary Polska - Słowenia.
Czytaj też: Vital Heynen: Cel na półfinał jest jeden - walka