W czasie pandemii koronawirusa kierowany przez Polaków klub z angielskiej stolicy niemal na każdym kroku napotykał utrudnienia. Siatkówka jako niezbyt popularny w Wielkiej Brytanii sport, niewpisany nawet na listę sportów profesjonalnych, krajowe władze traktowały po macoszemu. Największą przeszkodą był brak możliwości trenowania. Hale zamknięto, zakaz gromadzenia się uniemożliwiał zajęcia w większej grupie.
Sezon 2020/2021 dla IBB Polonii zamknął się na kilku meczach w europejskich pucharach. Angielska liga, która zatrzymała się w marcu 2020, wznowiła rozgrywki dopiero w ubiegłym miesiącu, po półtorarocznej przerwie. Nie oznacza to jednak, że londyński klub, który w ciągu sześciu ostatnich lat czterokrotnie sięgnął po mistrzostwo kraju, wszystkie problemy ma już za sobą.
"Musimy mieć własną halę"
Trenować siatkówkę od pewnego czasu już można, walka o tytuł rozgorzeje na nowo, ale niektóre kłopoty związane z pandemią koronawirusa wciąż są. Hala, w której wcześniej Polonia grała swoje domowe mecze, cały czas jest centrum szczepień i pozostanie nim co najmniej do początku 2022 roku. - Póki co musimy grać gdzie indziej. Można powiedzieć, że jesteśmy bezdomni - mówi prezes IBB Polonii Bartłomiej Łuszcz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie!
Już przed COVID-em z halami do grania i trenowania był w Londynie duży problem, teraz zrobił się jeszcze większy. I dlatego Łuszczowi zamarzyło się, by jego klub miał swój własny obiekt. - Musimy ją mieć, i to jak najszybciej. Bez niej w tym mieście nie będzie przyszłości dla siatkówki na dobrym poziomie. Ruszyliśmy z kampanią, jesteśmy na etapie politycznego lobbowania. Tutaj jest duży problem z ziemią, z jej ceną oraz z pozwoleniem na budowę. Mamy jednak wsparcie angielskiej federacji oraz kilku inwestorów. Jeśli znajdziemy londyńską gminę zainteresowaną powstaniem takiego obiektu, to wkrótce ruszymy z projektem - zapowiada siatkarski działacz.
Łuszcz na razie nie myśli o nowoczesnej hali na kilka tysięcy widzów, a o "lekkim" obiekcie, do którego Polonia będzie mogła szybko się wprowadzić, rozgrywać tam mecze ligi angielskiej i trenować w dogodnych godzinach. To ostatnie w Londynie wcale nie jest proste. Na tę chwilę dla siatkarzy mistrza Anglii wręcz niemożliwe. I dlatego od sierpnia najlepsi siatkarze IBB Polonii przebywają nie w swoim mieście, a w Bełchatowie. Tam mają nie tylko dużo lepsze warunki, ale i nieporównywalnie większe możliwości rozgrywania sparingów z silnymi rywalami. Tam grali mecz kwalifikacji Ligi Mistrzów z białoruskim Szachciorem Soligorsk, tam podejmą w Pucharze CEV holenderski Orion Doetinchem.
Przez Brexit muszą czekać na wizy
Lepsze warunki nie są jednak głównym powodem, dla którego aktualni mistrzowie Anglii grają i trenują w Polsce. Takim są problemy spowodowane wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Siedmiu graczy pierwszego zespołu, dwóch Chilijczyków, dwóch Brazylijczyków, Holender, Grek i Polak na tę chwilę nie mają brytyjskich wiz.
- Już rok temu zdaliśmy sobie sprawę, że Brexit bardzo nam utrudni zatrudnianie zawodników spoza Anglii. Poprosiliśmy wtedy angielską federację o pomoc w zorganizowaniu wiz. Odpowiedź dostaliśmy tydzień temu. Poinformowano nas, że siatkówkę dopisano do listy sportów profesjonalnych i możemy aplikować o wizy dla siatkarzy i trenerów. Minie jednak jeszcze trochę czasu, zanim je zdobędziemy, dlatego póki co pierwszy zespół zostanie w Bełchatowie. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, nasi obcokrajowcy wjadą do Anglii na początku grudnia - tłumaczy Łuszcz.
Do tego czasu w meczach ligi angielskiej IBB Polonię będą reprezentowali juniorzy, wspierani tymi graczami pierwszej drużyny, którzy nie są zawodowcami i dlatego nie mogli przyjechać do Polski. - Liczymy się z tym, że dopóki jesteśmy rozbici na dwie drużyny, możemy przegrać jakieś mecze w lidze. Taki podział ogromnie zwiększa koszty, ale nie mamy wyjścia. Nikt w Anglii nie będzie na nas czekał. Szczęście w nieszczęściu, że możemy sobie na to pozwolić, jako jedyni w lidze. Mamy swoją akademię, Pro Volley Academy. Do angielskiego składu wzięliśmy z niej sześciu chłopaków. Zagrali niedawno w Pucharze Anglii i dobrze sobie poradzili. Wygraliśmy 3:0 - chwali się prezes londyńskiego klubu.
Program w TV i nowi sponsorzy
Zdaniem Łuszcza Brexit będzie miał dramatyczny wręcz wpływ na poziom angielskiej siatkówki, która stoi właśnie obcokrajowcami. Rodzimych graczy jest niewielu, do tego reprezentują oni niezbyt wysoki poziom. Mimo tej nowej i trudnej przeszkody polski klub nie zamierza rezygnować ze starań o zbudowanie w Londynie drużyny na europejskim poziomie.
W tym sezonie udało się zwiększyć budżet, o mniej więcej 50 procent w stosunku do poprzedniego roku. Pozyskano czterech nowych sponsorów, to polskie firmy z branży budowlanej, kontrahenci głównego inwestora IBB Builders Merchants. Całkiem dobrze wygląda też współpraca z ogólnokrajowym kanałem sportowym BT Sport, który od zeszłego roku pokazuje spotkania Polonii w europejskich pucharach. - Produkujemy dla niego również półgodzinny magazyn siatkarski, który ma za zadanie wychowywać widza, pokazywać funkcjonowanie drużyny, życie zawodników. Do tej pory powstały dwa odcinki, trzeci jest w fazie montażu. Cieszymy się, że jesteśmy obecni w tej telewizji. To dla nas ogromnie ważny krok w rozwoju klubu - podkreśla Łuszcz.
Rozwój sportowy? W tym sezonie w drużynie gra kilku naprawdę solidnych siatkarzy. Przede wszystkim Chilijczyk Ramon Martinez-Gion, który w swojej karierze dwa razy zdobył mistrzostwo Holandii i Puchar Grecji. Grał też we Francji i w Chinach. Nie ma co prawda kogoś o tak głośnym nazwisku jak Szwed Marcus Nilsson, były triumfator Ligi Mistrzów, który był zawodnikiem Polonii w poprzednim sezonie, ale prezes klubu tłumaczy, że w tym roku zrezygnował z transferu marketingowego, a skoncentrował się na sportowych.
Polak w londyńskiej ekipie jest tylko jeden, libero Kacper Wasilewski. Siatkarze z naszej kraju na odpowiednim poziomie sportowym są dla mistrzów Anglii po prostu zbyt drodzy. Wolą zostać w Polsce i występować w PlusLidze czy Tauron 1. Lidze, niż wyjeżdżać do kraju, w którym siatkówka stoi na wyraźnie niższym poziomie. - Liga angielska nie jest dla nich wyzwaniem, dlatego żeby namówić ich na grę u nas, trzeba im zaproponować atrakcyjny kontrakt. A my za jednego dobrego Polaka możemy mieć na przykład dwóch dobrych graczy z Chile, którzy chcą pokazać się w Europie i traktują nas jako trampolinę do dalszej kariery - mówi Łuszcz.
Zagrać z Zenitem Kazań
Cele IBB Polonii na ten sezon to obrona mistrzostwa Anglii oraz 1/8 finału Pucharu CEV. Łatwiej będzie zrealizować to pierwsze zadanie. Kiedy zagraniczni gracze dostaną wizy, londyńczycy w każdym meczu na własnym podwórku będą faworytami. W rozgrywkach europejskich już nie. Przekonali się o tym we wspomnianych kwalifikacjach Ligi Mistrzów, w których Szachcior Soligorsk pokonał ich w Bełchatowie 3:2, a u siebie 3:1.
W Pucharze CEV równie trudną przeszkodą będzie Orion Doetinchem. Jeśli uda się pokonać Holendrów, Polonia zmierzy się z ekipą z TSV Jona ze Szwajcarii. A gdyby udało się wyeliminować i tę ekipę, wtedy na przeciw drużyny z Londynu stanąłby już prawdziwy gigant - rosyjski Zenit Kazań. - To byłoby dla nas coś. Kazań przyjechałby do Londynu, przekonalibyśmy się, jak zareagowaliby na to kibice. I taki jest nasz cel sportowy na sezon: Zmierzyć się z Zenitem - kończy prezes IBB Polonii.
Czytaj także:
Wielkie emocje na szczycie serie A. Świetny występ Leona
Co za seria ekipy Joanny Wołosz. Magdalena Stysiak bohaterką swojej drużyny