Przed ME siatkarzy: Serbia

Z siatkówką jest jak z życiem - wciąż się zmienia. Jedno jednak pozostaje niezmienne - reprezentacja Serbii była, jest i zapewne jeszcze długo będzie niezwykle groźna dla swoich rywali. Słowa ta nabierają szczególnego znaczenia przed mistrzostwami Europy w Turcji, na które Plavi jadą jako jedni z faworytów.

Joanna Seliga
Joanna Seliga
Wydawać by się mogło, Serbia od dawna się nie zmienia. Po części jest to prawda, gdyż od lat stanowi jedną z najsilniejszych ekip siatkarskich na świecie. Jednak warto tutaj zwrócić uwagę na pewną nieścisłość, bowiem z będącą w obecnym kształcie ekipą z Bałkanów obcujemy dopiero od 2007 r. Wcześniej reprezentacja ta występowała pod szyldem Jugosławii (do 2002 r.) oraz Serbii i Czarnogóry (lata 2003-2006). Drużyna prosto z marzeń Podziały polityczne sprawiły, że Plavi przeszli długą drogę, zanim zakończyli proces przemian. Ostatecznie Bałkany rozdzieliły się na wiele niezależnych od siebie państw, w gronie których znalazła się również Serbia. Jednak zanim to, zarówno Jugosławia, jak i Serbia i Czarnogóra nadawały ton światowej siatkówce. Chyba każdemu wytrawnemu kibicowi siatkówki zapadł w pamięć pojedynek, jaki Plavi stoczyli z Brazylią w finale rozgrywek Ligi Światowej w 2003 r. Mało które konfrontacje są tak emocjonujące. Wystarczy spojrzeć na wynik tie-breaka - 31:29 dla teamu Canarinhos. I choć ówczesna Serbia i Czarnogóra poległa, jej zawodnicy za sprawą swojej postawy w meczu przeszli już do historii. Wcześniej jednak prowadzona przez Zorana Gajića Jugosławia zasmakowała zwycięstwa, o jakim marzą wszyscy gracze na świecie. Wydawać by się mogło, iż swym kibicom tak dawkowała emocje, by punkt kulminacyjny nadszedł w odpowiednim momencie. Swój marsz po najwyższe trofea zaczęła bowiem od brązowego medalu na igrzyskach olimpijskich w Atlancie w 1996 r. Dwa lata później sięgnęła po srebrne krążki na czempionacie globu, by wreszcie w roku 2000 dotknąć bram siatkarskiego nieba i zdobyć mistrzostwo olimpijskie. W 2001 r. natomiast ugrała dodatkowo nieco mniej prestiżowe, lecz będące dowodem na kapitalną umiejętność utrzymania wyśmienitego poziomu gry mistrzostwo Starego Kontynentu. Kiedy Jugosławia przestała istnieć, Serbowie i Czarnogórcy ani myśleli, by schodzić ze sceny. Świetnie spisywali się w Lidze Światowej, regularnie plasując się w pierwszej trójce rywalizacji. Co prawda nie udało im się powtórzyć sukcesu z Sydney, lecz mimo roszad w składzie pozostawali wciąż liczącą się na arenie międzynarodowej drużyną. Mistrzowie finałów pocieszenia Europejskie dokonania znanych z mentalności zwycięzców siatkarzy są także imponujące. Istotną rolę na mistrzostwach Europy odgrywają już od lat 70. ubiegłego wieku. Swoje pierwsze sukcesy na kontynencie zanotowali w 1975 r., kiedy to po raz pierwszy stanęli na podium ważnej imprezy. Brązowe krążki rozpruły worek z medalami czempionatu Starego Kontynentu, w którym znajduje się ich obecnie aż osiem. Ten z najcenniejszego i najbardziej pożądanego przez wszystkich sportowców kruszcu padł ich łupem na samym początku XXI w., co mogło zwiastować tylko i wyłącznie kontynuację pomyślnej passy bałkańskich zawodników. Jeśli chodzi o dorobek na kontynencie, w klasyfikacji medalowej wszechczasów Jugosławia oraz Serbia i Czarnogóra zajmują wspólnie miejsce szóste. Do wskoczenia tuż za podium brakuje im jedynie dodatkowego srebra, gdyż na niedobór brązowych krążków Plavi narzekać nie mogą - mają ich na swoim koncie, łącznie z tym zdobytym przez Serbię, sześć, a więc najwięcej spośród wszystkich europejskich reprezentacji. Przyczyn sukcesów, jakie odnoszą w tzw. finałach pocieszenia, upatrywać należy w ich niesamowitej zdolności koncentracji, a także wielkiej motywacji w każdym kolejnym pojedynku. Legendą owiana jest znamienita serbska mentalność zwycięzców, o jakiej nieraz wspominał niepodważalnie najlepszy zawodnik w historii Serbii, będący niczym wino - im starszy, tym lepszy - Ivan Milijković. Plavi mają także nieustępliwy charakter, jaki pozwala im usilnie dążyć do celu oraz wciąż podnosić sobie poprzeczkę. Mogło być "ciut" lepiej Na ostatnich mistrzostwach Europy Serbowie niemalże tradycyjnie już uplasowali się na trzecim miejscu. Na wynik ten pracowali od samego początku turnieju. W I fazie trafili do grupy A, w której ich przeciwnikami byli Niemcy, Holendrzy, a także Grecy. Jednak mimo że do kolejnej rundy awansowali z pierwszej lokaty, zaliczyli siatkarską "wpadkę" w postaci porażki 1:3 z naszymi zachodnimi sąsiadami. Nie odcisnęło to jednak piętna na ich psychice, gdyż rywalizację w kolejnej grupie E rozpoczęli bardzo udanie (odnieśli zwycięstwa nad Francją oraz Słowacją). Niestety w ostatniej konfrontacji minimalnie ulegli rewelacyjnym wówczas Hiszpanom 2:3, przez co musieli zadowolić się "dopiero" drugim miejscem. Nie to było jednak najgorsze - oto bowiem o finał zmierzyć się mieli z kroczącymi od zwycięstwa do zwycięstwa z jasno wyznaczonym celem Rosjanami, gospodarzami czempionatu. W półfinale nie sprostali mocarnej Sbornej, przez co na pocieszenie została im walka o kolejny w kolekcji brązowy medal. W meczu o 3. miejsce pokonali Finów 3:1, dzięki czemu na medalowej ceremonii mogli wejść na najniższy stopień moskiewskiego podium. Był to wynik w gruncie rzeczy dobry, lecz Plavi długo nie mogli pogodzić się z faktem, iż mieliby realne szanse na krążek z cenniejszego kruszcu, gdyby w meczu z późniejszymi mistrzami Europy przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Plavi rosną w siłę W tym roku Serbowie określani są przez ekspertów jako murowani faworyci do medalu. Mówi się, że mogą oni powalczyć o złoto z Rosjanami, co byłoby swego rodzaju rewanżem za półfinałowy pojedynek sprzed dwóch lat. Wiele wskazuje na to, że słowa te nie są jedynie czczą paplaniną, gdyż Plavi spisują się w obecnym sezonie reprezentacyjnym naprawdę wyśmienicie. Mimo że byli organizatorami Final Six Ligi Światowej, co oznaczało, że udział w turnieju zapewniony mieli "z urzędu", z pierwszego miejsca w grupie B, w której rywalizowali z rewelacyjną Argentyną, a także Francją i Koreą Południową, awansowali do Belgradu, gdzie pokazali kawał genialnej siatkówki. Niczym burza przeszli przez pierwszą fazę Final Six, nie dając najmniejszych szans Rosjanom i Amerykanom. W półfinale natomiast z kwitkiem odprawili Kubańczyków, dzięki czemu z impetem wkroczyli do wielkiego finału. Razem z Brazylijczykami, na wzór i podobieństwo finału z 2003 r., stworzyli kapitalne widowisko w meczu o złoto, w którym okazali się tylko minimalnie gorsi od ekipy Canarinhos. Do ich tegorocznego dorobku zaliczyć należy również pewny awans z turnieju eliminacyjnego na przyszłoroczne mistrzostwa świata we Włoszech, jaki uzyskali w połowie sierpnia. Ich przeciwnikami były reprezentacje Hiszpanii, Rumunii, a także Estonii. Plavi triumfowali we wszystkich trzech potyczkach, zwycięstwem nad aktualnymi wciąż mistrzami Starego Kontynentu przypieczętowując wywalczenie biletu do słonecznej Italii. Swą wysoką dyspozycję potwierdzili także w VII Memoriale Huberta Jerzego Wagnera, w którym zajęli trzecie miejsce, a także w sparingowych potyczkach z teamem Grecji. Jednak prawdziwym sprawdzianem ich możliwości będą rozpoczynające się 3 września mistrzostwa Europy. W I fazie turnieju Plavi staną w szranki z silnymi Bułgarami, Włochami i Czechami. Jedno jest więc pewne - Serbowie będą w Turcji głównymi pretendentami do medalu - kto wie, czy nie złotego? Skład reprezentacji Serbii na mistrzostwa Europy w Turcji: Rozgrywający Nikola Grbić Vlado Petković Przyjmujący Bojan Janić Miloš Nikić Nikola Kovačević Nemanja Petrić Miloš Terzić Atakujący Ivan Milijković Saša Starović Środkowi Andrija Gerić Dragan Stanković Marko Podrascanin Libero Nikola Rosić Marko Samardzić
Foto: Serbowie podczas czempionatu Starego Kontynentu w 2007 r. w Moskwie
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×